Rozdział 32

2.1K 119 4
                                    

       Minęło kilka godzin i dopiero mogłem do niej iść. Wszedłem do pokoju gdzie leżała Lili i stanąłem patrząc na nią. Była taka blada i krucha, chyba jak jeszcze nigdy. Leżała nieruchomo, a jej pierś unosiła się w powolnym, miarowym rytmie. Wyglądała jakby spała. Gdyby nie te obrażenia można by pomyśleć, że nic się nie stało. Ten skurwiel naznaczył ją bliznami do końca życia i to nie tylko jej ciało. To samo stało się z jej psychiką.

      Conor powiedział, że jak nic się nie skomplikuje, to wyzdrowieje do końca. Stwierdził też, że ma zajechaną odporność- jego słowa nie moje. Miała wysoką gorączkę, dlatego dostała reklamówkę jakiś leków, antybiotyków i witamin. A także była odwodniona, więc dostała kroplówkę w prezencie. Conor wprowadził ją w stan śpiączki farmakologicznej, żeby... nie mam pojęcia po co, to on tu jest lekarzem. Powiedział też, że niedługo się wybudzi i żeby ktoś był przy niej.

      Zamknąłem za sobą drzwi i powoli do niej podszedłem. Delikatnie położyłem się obok niej i przyciągnąłem ją do siebie.

- Proszę, zostań ze mną- szepnąłem całując ją w czoło i gładząc po włosach.

 Przypomniał mi się jej uśmiech, jak się śmieję, jak uparcie dąży do celu, jak świecą jej się oczy kiedy coś knuję i jak potrafi mnie niesamowicie denerwować. Jak nikt inny, ale ją kocham. Obiecałem sobie, że będę ją chronił, a to przeze mnie była w niebezpieczeństwie.

- Miałem cię zabrać do Włoch na narty. Jeśli byś chciała to pojechałby też Paul i Anabel- mówiłem do niej cicho, bawiąc się kosmykiem jej włosów.- Albo do Florencji opalać się pod śródziemnomorskim słońcem. Tylko proszę obudź się.

  Poczułem jak czyjaś mała dłoń ściska delikatnie moją rękę, którą trzymałem przy sobie dziewczynę.

- Do Włoch mówisz? Zawsze chciałam tam polecieć- powiedziała zachrypniętym głosem.

 Ziewnęła szeroko i deliktnie się uśmiechnęła.

- Lili!- zawołałem uradowanym głosem i przytuliłem ją mocno, czym prawdopodobnie zrobiłem jej krzywdę, bo jęknęła przeciągle.

  Od razu ją puściłem i poderwałem się na równe nogi.

- Bo mnie zgnieciesz olbrzymie- uniosła kąciki ust w uśmiechu.

- Och Lili, tak bardzo się cieszę.

- A ja jestem bardzo zmęczona- mruknęła marszcząc brwi, jakby ten fakt ją zdziwił.

- Prześpij się jeszcze, a ja przyniosę ci coś do jedzenia- powiedziałem, a sekundę potem byłem już na korytarzu.

- Drake- usłyszałem jej cichy głos.

 Obruciłem się w jej stronę i spytałem:

- Tak?

- Nie zapomnij o kawie.

  Szybko skierowałem się w stronę kuchni gdzie usiadłem i schowałem twarz w dłoniach kręcąc głową. Na twarzy wykwitł mi szeroki uśmiech z powodu ulgi jaką odczuwałem, że się obudziła. Do kuchni wszedł Paul, a za nim Jace.

 - I co z nią?- spytał Paul niepewnie.

 - Obudziła się- powiedziałem i spojrzałem na niego uśmiechając się.

   Paul widocznie odetchnął z ulgą, a Jace lekko się uśmiechnął.

 - Ale jest wykończona, cóż nie dziwię się jej...- powiedziałem smutno.

  - Mógłbym z nią porozmawiać?- spytał Jace.

   Pokręciłem głową, a on wyraźnie posmutniał.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz