Rozdział 3

3.8K 154 1
                                    

Po raz trzeci spojrzałam na zegarek. Gdzie był Luke? Zaraz po szkole miał się ze mną spotkać przed biblioteką, żeby pisać referat z historii. Było już pięć minut po „zaraz po szkole". Luke może i przejmował się problemami światowej wagi, ale chyba nie zaprzątał sobie głowy podstawowymi zasadami dobrego wychowania. Jak punktualność. Znowu zerknęłam na zegarek. Duża wskazówka zrobiła kolejne okrążenie.

Westchnęłam w duchu. Zanurzyłam rękę w torbie, szukając szczotki do włosów. Miałam wrażenie, że włosy mi oklapły, a skoro i tak byłam tu uziemiona, mogłam przynajmniej wykorzystać ten czas w pożyteczny sposób.

- Czekasz na kogoś?

Uniosłam gwałtownie głowę i zobaczyłam stojącego przede mną Luke'a.

- Spóźniłeś się- powiedziałam.- Powinniśmy już pisać referat.

Luke spojrzał na swój zegarek.

- Minęło dopiero pięć minut od dzwonka.

- Sześć- poprawiłam go. Spojrzenie Luke'a powędrowało do szczotki w mojej ręce i poczułam gorąco na policzkach.

- Uderzysz mnie tym czy jak?- zapytał, unosząc brwi.

- Nie.- Nachyliłam się, spuszczając włosy do przodu, szybko je przeczesałam, a potem odrzuciłam do tyłu. Zwykle nie pozwalałam sobie na takie zabiegi przy chłopaku, ale jeszcze gorsze byłoby ściskanie w ręce szczotki bez powodu.- Chodźmy.

- Racja. Zadbałaś o urodę, to teraz możesz poświęcić chwilę innym sprawą.- Luke pokręcił z uśmiechem głową.

Nie z uśmiechem. Z uśmieszkiem. Ironicznym uśmieszkiem. Ale ironiczne uśmieszki nie powinny występować w pakiecie z jedwabistymi blond włosami i zielonymi oczami. To nie było w porządku.

Czułam wzbierającą we mnie złość. Czemu on zawsze musiał zachowywać się tak wyniośle?

- I kto to mówi! - zakpiłam. - Przynajmniej raz w miesiącu chodzisz do fryzjera. Inaczej nic byś nie widział przez tę swoją modną długą grzywkę. Wcale nie jesteś taki tani w utrzymaniu.

- Ale stan moich włosów nie wpływa na stan mojego mózgu, jak to się dzieje w twoim przypadku - odparował Luke. - Może część twoich włosów rośnie w złym kierunku. Wrasta prosto w szarą materię.

- Z moim mózgiem wszystko w porządku! Po prostu tak się składa, że lubię ładnie wyglądać. - Buzująca w niej złość rozchodziła się po całym ciele.

Kilka razy głębiej odetchnęłam i skrzyżowała ręce na piersi.

- Okej, chodźmy- powiedziałam kierując się do wielkich drzwi

- Wymyśliłem idealny tytuł naszego referatu - powiedział Luke po drodze.- „Gandhi: nieświęty". To będzie hit! Już widzę jak nauczycielka wstawia nam szóstki, za najlepszy referat.

Zamrugałam.

- Chcesz zjechać Gandhiego?

- Nie o to chodzi. Po prostu wynieśliśmy go na piedestał i uważamy za świętego, a wcale taki nie był- wyjaśnił Luke.- Chcę pokazać jego oba oblicza. Prawdziwi ludzie są bardziej interesujący od nieskazitelnych bohaterów. I chyba bardziej inspirujący. Gandhi był człowiekiem pełnym sprzeczności. Wiedziałaś, że wspierali go magnaci przemysłowi? Nawet zaczął głodować, żeby powstrzymać strajk pracowników jednego z przemysłowców, którzy domagali się lepszych warunków pracy.

Otworzyła swój segregator.

- Patrz. Notatki z zeszłego tygodnia.- Szybko skanowałam je wzrokiem.- Mahatma, czyli Wielka Dusza. Jest inspiracją dla wszystkich działaczy na całym świecie walczących o prawa obywatelskie. Zwolennik równych praw kobiet. Przeciwny biedzie. Przeciwny kastowemu społeczeństwu...

- Hej, nie wiedziałem, że jesteś artystką- przerwał mi Luke. Wskazał palcem jedną z dziurek na brzegu kartki. Dorysowałam jej dziob i nóżki.- Urocze.

Szybko zamknęłam segregator. Od tak dawna ozdabiałam marginesy notatek małymi kurczaczkami, że już ich nawet nie zauważałam. Zupełnie o nich zapomniałam, pokazując zapiski Luke'owi. Kurczaczki były urocze, ale i krępujące. Wyglądały, jakby narysowało je dziecko.

- Nie rozmawiamy teraz o mojej działalności artystycznej, rozmawiamy o referacie, który, tak się złożyło, musimy napisać razem - powiedziałam. - Nie będę ryzykować pały, tylko dlatego że chcesz zjechać Gandhiego.

Luke patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.

- Co? - zapytałam.

- Zastanawiałem się, czy naprawdę wierzysz, że na lekcjach przedstawiają nam kompletny obraz rożnych tematów. Nie widzisz, że wszystko jest o wiele bardziej złożone? Czy ty kiedykolwiek w ogóle się nad czymś zastanawiasz? Czy po prostu łykasz wszystko, co ci podadzą, jak dzieciak karmiony łyżeczką? Gandhi był...

Czy właśnie zapytał mnie, czy kiedykolwiek się nad czymś zastanawiam? Chyba naprawdę myślał, że zaprzątały mnie tylko błyszczyki i torby z frędzlami, co było absolutnie niezgodne z prawdą.

- Czemu z tobą wszystko jest takie skomplikowane?!- wykrzyknęłam.- Nie chcę pisać o tym, że Gandhi miał wady, okej? W przeciwieństwie do ciebie nie odczuwam potrzeby, żeby co chwila coś udowadniać.

- O przepraszam. Czy to takie naganne mieć coś do powiedzenia? Może napiszemy o poglądach Gandhiego na temat mody i makijażu, ale obawiam się, że nie mamy dość materiału, poza numerem „Vogue'a", gdzie był na okładce w uroczej przepasce na biodra i promieniował swoją ascetyczną dietą.

Wpatrywałam się w niego zdumiona. I wściekła. Lepszego dowodu nie potrzebowałam. To właśnie o mnie myślał, że interesowały mnie wyłącznie porady dietetyczne i fajne ciuchy. Sam flirtował z każdą napotkaną dziewczyną... i on krytykował innych? Jakim prawem? Tak w ogóle, nie obchodzi mnie jego zdanie.

- Tak naprawdę, wcale nie chodzi ci o Gandhiego. Po prostu chcesz pokazać jaki jesteś mądry.- Luke się roześmiał. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Nie o taką reakcję mi chodziło. Właśnie go obraziłam, tak jak chwilę wcześniej on obraził mnie. Nie kupował tego? A może opinia kogoś, kogo uważał za głupka, w ogóle go nie ruszała?

Bez słowa odwróciłam się i odeszłam.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz