Rozdział 28

2K 115 4
                                    

 -Wstawaj!- usłyszałam głos Beloveda i szarpnięcie.- No już! To nie jest hotel!

 Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam ten obleśny uśmiech skierowany w moją stronę, na równie obleśnej twarzy.

- Choć, jedziemy na wycieczkę- powiedział do mnie szarpiąc za rękę.

 Związał mi na plecach nadgarstki. Wyszliśmy na dwór i zostałam wepchnięta na tylne siedzenie czarnego BMW. Jechaliśmy w ciszy, którą przerywał mój nierówny oddech. Wjechaliśmy na jakąś polną drogę, jechaliśmy jeszcze jakieś pięć minut, po czym pojazd się zatrzymał. Beloved otworzył mi drzwi.

-Wysiadaj- usłyszałam warknięcie.

 Z wahaniem wyszłam i udałam się we wskazanym mi kierunku, w głąb lasu. Kilkanaście metrów później facet zatrzymał mnie szarpnięciem do tyłu. Było ona na tyle niespodziewane, że straciłam równowagę i poleciałam do tyłu na mech wyściełający podłoże. Rozejrzałam się dookoła, słońce dopiero wschodziło więc odbijało się od liści wilgotnych od rosy.

     Facet wyjął spod kurtki pistolet. Podobny tamtego dnia wypadł Drake'owi. Przypomniałam sobie jak prosiłam go o lekcję strzelania, ale się nie zgodził. Teraz przydałby mi się pistolet.

- Wiesz co to jest?- spytał, a jego głos rozniósł się echem po lesie.

- Pistolet- powiedziałam niepewnie.

- Tak, a dokładniej glock 19 z tłumikiem. Idealny na takie okazję- odbezpieczył broń.- Jakieś ostatnie życzenia?- spytał po czym przyłożył lufę pistoletu do mojej skroni i obrzydliwie się uśmiechną.

 Pokręciłam przecząco głową. A więc to już, pomyślałam. To dzisiaj zginę. Nareszcie to piekło się skończy. Zamknęłam oczy, a mężczyzna zaśmiał się ostatni raz i nacisnął spust.

Umarłam.

Drake Pov:

     Nie zważając na ograniczenia prędkości, pędziłem w stronę centrum gdzie miałem spotkać się z Michaelem. Miał mi przekazać ważne informacje dotyczące miejsca pobytu mojej siostry. Cholera! Przecież to wszystko moja wina! Gdyby nie ja i tato, to teraz spokojnie byśmy siedzieli przy stole i grali w głupie gry typu monopoly.

     Zaparkowałem przed kawiarnią i wyskoczyłem z auta jak poparzony. Ledwo zamknąłem auto i odwróciłem się, kiedy naskoczył na mnie braciszek tego skurwiela Johna.

- Jak mogłeś wplątać tak przemiłą osóbkę jak twoja siostra, w swoje brudne sprawy?!

- Nie będziesz mnie pouczać- krzyknąłem i zamachnęłam się na niego ręką.

 Uchylił się od ciosu i odskoczył do tyły.

- Ja też mam siostrę, ale jej w to nie mieszam! Jakoś się da!

- Ach tak?! Myślisz, że ja chciałem mieszać w to Lili?! Twój cholerny braciszek ją porwał!

- Cóż to chyba twój problem, nie mój.

- Zdawało mi się, że jesteś jej przyjacielem.

- Jestem, ale to twój problem. Nie będę narażać się bratu. Bardziej zależy mi na nim, niż na przyjaźni twojej siostry- wypluł te słowa z goryczą.- Zresztą, i tak już za późno- mruknął i odszedł.

- Co masz na myśli?!- zawołałem za nim, gdy dotarł do mnie sens tych słów, ale zdążył już odejść.

     Dostałem od Michaela dokładne plany ich siedziby. Próbowałem go słuchać, ale po głowie kołatały mi się słowa „i tak już za późno”. Nie! Nie chcę tak myśleć! Postanowiłem odbić ją już jutro.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz