Rozdział 6

3.1K 134 2
                                    

     Odłożyłam książkę z chemii do szafki, teraz mam mieć hiszpański więc wyjęłam potrzebne książki i schowałam do torby. Jak na razie życzenia złożyła mi Ellie, która złapała mnie przed szkołą- dała mi tą białą sukienkę na ramiączkach, do kolan, z koronkowym dekoltem, która mi się tak bardzo podobała- oraz kilka osób w klasie i na korytarzu. Zamknęłam szafkę, odwracając się i...

-Wszystkiego najlepszego!- zawołał Luke z szerokim uśmiechem.

Stał centralnie przede mną, a ja pisnęłam z zaskoczenia i odruchowo odskoczyłam do tyłu, uderzając plecami o szafkę. Zabolało.

-Mam przez ciebie zejść na zawał?!- zawołałam, teatralnym gestem łapiąc się za serce. Na mój widok wyszczerzył się jeszcze bardziej.

On chyba nigdy nie przestanie mnie denerwować, myślę.

-Gdybyś zeszła na zawał, chyba bym umarł z tęsknoty- powiedział i udawał, że wyciera łzy.- Albo i nie...-znów się wyszczerzył.

-Cóż to miłe z twojej strony, nie mam teraz czasu się z tobą użerać...

-Użerać?-przerwał mi udając oburzenie- To nie usychasz z tęsknoty za mną i nie liczysz każdej sekundy do naszego następnego spotkania?- spytał i uniósł dumnie podbródek.

-Nie, raczej nie- odparłam obojętnie.

-W takim razie odchodzę!- odwrócił się i odszedł mamrocząc coś pod nosem.

  Patrzyłam za nim dopóki nie zniknął za zakrętem. Ze zdziwienia wyrwał mnie dzwonek. O Boże, hiszpański, pomyślałam i puściłam się biegiem przez korytarz. Zdążyłam gdy w stronę klasy szła nauczycielka, chyba mnie nie zauważyła. Wślizgnęłam się do klasy i usiadłam do swojej ławki. Siedzę sama więc mam całą ławkę dla siebie.

  Lekcja przeleciała jak z bicza strzelił. Przez całą godzinę ćwiczyliśmy, jak powiedzieć, że coś nam się podoba oraz że coś nam się nie podoba. Rozśmieszyła mnie profesor Garmy. Powiedziała że hiszpański odmieni nasze życie. Me gustan los gatos. (Lubię koty). Gdy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy i udałam sie do biblioteki. Musiałam wyporzyczyć jakąć lekką lektrę po ostatnią już przeczytałam (mówiąc lekką lekturę mam na myśli do 250 stron).Wychodząc z biblioteki skierowałam się w stronę drzwi frontowych. To była ostatnia lekcja. Wyszłam na dwór i oślepiło mnie światło słoneczne. Osoby, które miały jeszcze lekcje teraz chowały się w cieniach drzew. Niektórzy oblewali się wodą z butelek, która skwierczała na chodniku. Podeszłam do jedynej wolnej ławeczki w cieniu. Nad nią rósł dąb z ogromną koroną, z liści.

Położyłam się na ciepłej od promieni ławce i zamknęłam oczy. Czułam, że ktoś mnie obserwuje, ale nie chciało mi się sprawdzać kto to. Po chwili dostałam esemesa od Ellie, żebyśmy się spotkały w Breyers, naszej ulubionej lodziarni. Z uśmiechem przeczytałam wiadomość i podniosłam się z ławki. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu i weszłam do środka budynku. Poszłam zamówić kawę z lodami i udałam się do stolika przy oknie, który zwykle zajmujemy z Ellie. Po chwili przyszło moje zamówienie i zabrałam się za jedzenie lodów. Znów miałam to dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, tym razem uległam pokusie i rozejrzałam się po sali. Nikt nie patrzył na mnie, a klienci- w większości uczniowie- byli zajęci rozmowami ze sobą i innymi zajęciami. Po zjedzeniu lodów spojrzałam na wyświetlacz telefonu, ale nie znalazłam, żadnego znaku życia od przyjaciółki. Wysłałam jej esemesa: „Gdzie ty się podziewasz?! Nie będe tu siedzieć wieczność”. Po dziesięciu minutach dostałam wiadomość „Sorki, ale coś mi wypadło. Nie mogę przyjść.” Teraz mi to mówisz, pomyślałam. Zostawiłam niedopitą kawę oraz napiwek i wyszłam. Niedługo później byłam w domu. Skierowałam się do mojego pokoju. Torbę rzuciłam na fotel przed biurkiem, przebrałam się w luźne spodenki i bokserkę i położyłam się na łóżku. Podłączyłam słuchawki do iPoda i leżałam słuchając muzyki.

-Lili!- obudził mnie głos mamy, dochodzący z dołu.

Wstałam z łóżka ziewając i przeciągając się. Wyszłam z pokoju oparłam się o barierkę schodów i zawołałam:

-Tak?!

-Zejdziesz na dół?- zrobiłam to kierując się do salonu.

-Tak?

-Okej muszę zapytać o coś ważnego- powiedziała z lekkim zakłopotaniem.

-Jasne, pytaj- posłałam jej uśmiech, który miał dodać jej otuchy.

-Lubisz Ricka? Co byś robiła gdyby tu się wprowadził.

-Hmm, jest bardzo miły i w ogóle. - powiedziałam nie wiedząc dokąd zmierza ta rozmowa.- Nawet znośny. A gdyby się wprowadził, to ty będziesz za nim zbierać brudne skarpetki- na moje słowa mama się uśmiechnęła.

-To dobrze, to dobrze. Bo wiesz...

-Tak?

-Tak jakby znalazłam u niego w szafie na ręczniki pierścionek...

-I...

-I to był pierścionek zaręczynowy...  i chyba jest dla mnie...

-To super! Ale nie uprzedzajmy faktów, to może być coś zupełnie innego... chwila, moment. Czemu grzebałaś mu w szafce na ręczniki? I kiedy?- spytałam zdezorientowana.

-No wiesz, jak byłam u niego...

-Dobra, nieważne, nie chce wiedzieć- siedziałyśmy chwilę w ciszy. Klasnęłam w dłonie i wstałam mówiąc:- Przydałoby się zrobić jakiś obiad.

-Z chęcią ci pomogę- stwierdziła mama.

 Udałyśmy się do kuchni ja zabrałam się za krojenie warzyw, a mama kurczaka. Na obiad przyszedł Rick. Siedzieliśmy przy stole jedząc i rozmawiając, gdy zadzwonił telefon mamy.

-Przepraszam na chwilę - powiedziała po czym poszła go znaleść.

Mama rozmawiała z kimś, by po chwili się rozłączyć i do nas wrócić.

Przy stole usiadła już jakby przygaszona. Jadła, ale była małomówna. Zastanawiałam się kto dzwonił.

-Coś się stało?- spytałam ją.

-W sumie to nic, ale dzwonił mój szef i niestety nie może mi dać wolnego. Powiedział, że ewentualnie za dwa tygodnie, ale nie teraz... cóż taka praca.

To wyjaśnia czemu jest smutna, pomyślałam.

-W takim razie porobimy przez ten tydzień coś innego- powiedziałam pocieszająco, na co mama poderwała głowę do góry.

-O nie, ty jedziesz- powiedziała.

-No, ale nie zostawię cię przecież tutaj samej- protestowałam, choć naprawdę bardzo chciałam lecieć.

-Nie będzie sama. Będzie miała mnie- poparł ją Rick uśmiechając się lekko.

-No dobrze...- zgodziłam się niechętnie.

-Trzeba będzie zadzwonić do Drake'a i poinformować o zmianie planów. Zrobię to wieczorem- powiedziała mama.

Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Zrobiłam lekcję wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam na łóżko i odpłynęłam w błogi sen.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz