Rozdział 20

2.1K 116 2
                                    

  Dziś postanowiłam ponownie pobiegać, a jako że wstałam około siódmej, wpół do ósmej byłam już gotowa. Nie chcąc budzić chłopaków przykleiłam kartkę do moich drzwi. Napisałam na niej w skrócie, że idę się przebiec i zeszłam na dół. Chwytając butelkę wody i ruszyłam do stałego miejsca moich biegów, czyli na plażę.

Ponownie w połowie trasy spotkałam ciemną blondynkę, uśmiechnęłam się, pomachałam jej i minęłam się z nią. Dziewczyna zatrzyma cię gwałtownie.

- Przepraszam, cześć- powiedziała i podeszłą do mnie.- Wiesz, zauważyłam cię kilka razy na plaży. Często tu biegasz? Chyba wcześniej cię nie wiedziałam.

- Niedawno znów zaczęłam i nie jestem stąd- uśmiechnęłam się przyjacielsko.

- Może przebiegniemy resztę dystansu i zapraszam na kawę, będziemy mogły porozmawiać.

- Z chęcią- odpowiedziałam i ruszyłam za nią.

Biegłyśmy, dla mnie w drogę powrotną. Gdy wyszłyśmy z plaży skierowałyśmy się do najbliższej kawiarni.

Zamówiłam podwójną czarną na wynos, a moja towarzyszka zrobiła to samo. Wyszłyśmy i ruszyłyśmy przed siebie.

- Gdzie moja kultura- powiedziała dziewczyna, klepiąc się dłonią w czoło.- Nazywam się Eva.

Zatrzymała się przede mną z wyciągniętą w moją stronę ręką.

- Lili- powiedziałam i uścisnęłam dłoń Evy, ponownie ruszyłyśmy.- Pewnie chcesz wiedzieć skąd jestem i co tu robię, hę?- spytałam i uśmiechnęłam się.

-Wiesz... masz wyraźny brytyjski akcent więc zakładam, że jesteś z Anglii, a jeśli chodzi o to drugie... miałam właśnie spytać.

- A więc pytaj.

- Co sprowadza cię w tę części świata?

- Przyjechałam do brata. Więcej nie powiem- dodałam szybko widząc, że dziewczyna otwiera usta by coś powiedzieć.

Po sekundzie obie wybuchłyśmy śmiechem.

- Okej, nie wnikam- wciąż się śmiałyśmy.- Ja też mam brata. A nawet trzech.

- O jeny, to jak ty z nimi wytrzymujesz?- jęknęłam.

 Dziewczyna zaśmiała się.

- Zwykle mieszkam we Włoszech. Necessario chiudere me in un ospedale psichiatrico se dovessi vivere con loro in modo permanente. (Musieliby zamknąć mnie w szpitalu psychiatrycznym, gdybym miała mieszkać z nimi na stałe.)- jako, że w szkole dorywczo uczę się włoskiego, znaczenie zdania załapałam i wybuchłam śmiechem.- Ale przyjeżdżam w odwiedziny. Rodzina najważniejsza. I właśnie dlatego wychodzę z rana z domu, aby chwile posiedzieć w spokoju.

Zaśmiałam się szczerze i spojrzałam w prawo.

Jace pojawił się nie wiadomo skąd, a ja aż podskoczyłam, zawołał:

- Cześć Lili! Cześć, Eva!

- Nie mogę mieć dnia spokoju od ciebie?- spytałam z wyrzutem.

- Nie.

Pocałował moją nową znajomą w policzek i mocno uściskał. Patrzyłam na nich ze zdziwieniem.

- Znacie się?- spytałam patrząc na jednego i drugiego, a oni tylko się zaśmiali.

- Jace to mój starszy brat- powiedziała Eva.

- Serio?- przyjrzałam się im uważnie i teraz wiedziałam skąd wydawała mi się znajoma. Ma włosy i oczy tego samego koloru.- Wow, cóż mogę powiedzieć, współczuję ci, że masz takiego brata- powiedziałam i wraz z Evą zaśmiałyśmy się.

- Ha ha, ale zabawne- powiedział naburmuszony Jace.

- Oj nie obrażaj się, przecież z wami trzema nie da się wytrzymać w jednym domu, a tym bardziej w jednym pokoju.

Ponownie się zaśmiałam i spojrzałam na zegarek. Będę już musiała wracać, żeby się o mnie nie martwili.

-Muszę iść. To do zobaczenia- powiedziałam.

-A nie możesz jeszcze chwilę zostać?- spytała Eva z nadzieją.

- Nie łudź się- powiedział Jace.

-Niestety, jeśli chodzi o to, mój brat jest troszkę drażliwy- powiedziałam nie zważając na komentarz chłopaka.

Uśmiechnęłam się, machając dwójce i ruszyłam w stronę domu, po drodze wyrzucając pusty kubek, do kosza na papier. Ekologia przede wszystkim.

Gdy wruciłam do domu, chłopcy siedzieli już w salonie. Dosiadłam się do nich i zapytana opowiedziałam im o Jace i jego siostrze, gdy obróciłam się w stronę okna i zobaczyłam go. Zamarłam w tej pozycji i przerwałam w pół zdania. Drake spojrzał na mnie marszcząc brwi.

- Coś się stało?- spytał mój brat.

- Drake?- spytałam lekko spanikowana.- Czemu ten facet gapi się na nas, chowając się w krzakach?

Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, Drake poderwał się na równe nogi. Pobiegł za podglądaczem. Przypomniała mi się sytuacja z mojego pokoju, gdy zastałam otwarte okno.

Kiedy Drake podążył za nim, wyleciało mu coś czarnego. Paul chciał mnie złapać, ale mu umknęłam i wybiegłam na taras. Słyszałam za sobą jego ciężkie kroki. Podbiegłam bliżej, żeby lepiej widzieć. Schyliłam się by to podnieść. Teraz w moich rękach znajdował się lśniący czernią pistolet.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz