Rozdział 5

3.3K 143 0
                                    

Stałam oniemiała i patrzyłam się to na mamę, to na Ricka. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Drake nigdy nie zapraszał nas do siebie do domu i nie chodziło o to, że mieszka po drugiej stronie oceanu Atlantyckiego. Kupić bilety to dla nas nie był problem. Zawsze zasłaniał się tym, że ma masę pracy, swoją drogą, nie wiem czym się zajmuje.

Na moją twarz powoli wypełza szeroki uśmiech.

- Naprawdę?- pytam mamę.

- Tak, lecimy za tydzień, we trójkę!- zaczęłam się śmiać z reakcji mamy, chodź wiedziałam co ją wywołało.

- No to świetnie. Akurat po zakończeniu roku szkolnego- uśmiechnęłam się na tę myśl.

- Będę musiała wziąć sobie tydzień wolnego, ale raczej dam radę- zwróciła się mama do Ricka.

Zostawiłam ich samych. Mama z Rickiem planowali wyjazd. Ja natomiast, zrobiłam sobie herbaty z lodem i ruszyłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i wystukałam szybką wiadomość, w skrócie mówiącą przyjaciółce o moim wyjeździe do Ameryki. „Masz zrobić masę zdjąć i mi je wysłać." odpisała. Po chwili przyszła druga wiadomość od niej: „Nie uwierzysz kogo spotkałam w parku jak poszłaś... Jew'a!". Jew to były Ellie, rzuciła go chyba dwa tygodnie temu. Po chwili zadzwoniła i tak rozmawiałyśmy o nim, o dzisiejszej kartkówce z francuskiego i co jutro założymy do szkoły. Zanim się obejrzałam była już 19:32. Nie wiem kiedy minęło te pół godziny. Pożegnałam się i zrezygnowana usiadłam przy biurku. Przejrzałam tylko zeszyty i przełożyłam potrzebne książki do torby. Wzięłam szorty, zadurzą na mnie koszulkę służącą mi za piżamę i udałam się do łazienki. Nalałam do wanny ciepłej wody, dodałam olejku waniliowego i zanurzyłam się po brodę w pięknie pachnącej wodzie. Umyłam się i moczyłam tak kolejne pół godziny. Po wyjściu z wody ręcznikiem powycierałam się do sucha i nałożyłam balsam do ciała. Dzięki niemu miałam miękką skórę. Po chwili wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Jako, że było ciepło, nie nakrywałam się kołdrą. Leżałam tak myśląc jak wygląda dom Drake'a. Czy jest duży, czy mały i takie inne. To może wydawać się dziwne bo mieszkał tam od roku, a ja wciąż nie wiedziałam jak wygląda dom. Z tą myślą zasnęłam.

Obudził mnie hałas na dole, jakby coś się rozbiło. Zbiegłam na dół w piżamie i zobaczyłam Ricka z łopatką w ręce, przy kuchence, patrzącego się na mamę zbierającą rozbity kubek z podłogi.

-Może jednak ci pomóc?-spytał, ale mama zaprzeczyła ruchem głowy.

-Nie, nie. Ty lepiej zajmij się jajkami- podniosła się z podłogi i dopiero teraz mnie zauważyła.- Witaj kochanie, śniadanie zaraz będzie gotowe. Zjesz z nami?

-Jasne, tylko się przebiorę- powiedziałam i wymownie spojrzałam na moją piżamę.

Pobiegłam na górę i założyłam wczoraj przygotowane ubrania. Dopiero teraz pomyślałam, co tu robi Rick? Zwykle nie zostaje u noc na nas. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wzięłam torbę i zeszłam do kuchni. Usiadła na krześle naprzeciwko obojga skąd mogłam widzieć ich twarze. Zjadłam jajecznice i spytałam jakby od niechcenia:

-Jak ci mamo minęła noc- na te słowa ona lekko zaksztusila się pitą herbatą.

-Bardzo dobrze, dziękuję- odpowiedziała, w końcu zerkając na Ricka. Wiedziałam! Spędzili razem noc, ale cóż to nie moja sprawa.- A właśnie, mamy coś dla ciebie- powiedziała mama, wstała i poszła do salonu. Zdziwiłam się z jakiej to okazji. Wróciła z pudełeczkiem owiniętym różowym papierem i przewiązanym kokardką i mi go dała. Patrzyłam ze zdziwieniem na jej poczynania.

-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła razem z Rickiem, na co ja się zaśmiałam. No tak przecież mam urodziny. Wzięłam od niej pakunek.

-Otwórz- poinstruowała mnie mama.

Zrobiłam jak kazała. Odwiązałam kokardkę, zerwałam papier i otworzyłam... moim oczom ukazał się przepiękny złoty wisiorek w kształcie skrzydeł.

-Jest piękny!- powiedziałam wyjmując go z pudełka.- Mogłabyś?- spytałam mamę, a ona zrozumiała o co mi chodzi. Podeszła z tyłu i zapięła mi na szyi naszyjnik. Poszłam do przedpokoju i spojrzałam w lustro. Nowa ozdoba idealnie współgrała ze strojem w który byłam ubrana, co uświadomiłam sobie trochę za późno.

-Mamo!- zawołałam z przedpokoju.

-Tak?

-Czy Ellie maczała w tym palce?

-Yyy może pomogła nam troszkę- powiedziała nieśmiało. Zaśmiałam się.- Jak się domyśliłaś?

-Wczoraj kategorycznie kazała mi ubrać tą bluzkę- powiedziałam i teraz obie się śmiałyśmy.- Dziękuje mamuś. I tobie też Rick.- posłałam mu buziaka.

-Nie ma za co- powiedział z uśmiechem.

-Oj, ależ jest. A teraz przepraszam bo spóźnię się do szkoły- powiedziałam biorąc pudełko śniadaniowe. Założyłam buty, otworzyłam drzwi i zawołałam przez ramię- tylko nie zdemolujcie domu jak mnie nie będzie.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz