Rozdział 11

3K 124 2
                                    

     W niedzielny poranek obudził mnie gigantyczny kac, ale przyjęłam go z pokorą jako zasłużoną karę za moje uczynki poprzedniej nocy. Miałam zamiar pospać jeszcze chwilę, ale słońce miało inne plany i wdzierało się przez szczelinę w firankach i raziło mnie po oczach. Nie otwierając ich przewróciłam się na drugi bok i szczelniej opatuliłam kołdrą. Kołdrą? Czy ja przypadkiem nie zasnęłam w salonie? Chyba, że przyszłam jednak do pokoju, a może ktoś mnie przyniósł? Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Uchyliłam powiekę, aby sprawdzić kto to. Do pokoju wszedł Drake ze szklanką czegoś pomarańczowego.

- No, no, no. To się siostra popisałaś- zaśmiał się Drake.- Pierwszy dzień i już takie numery. Boję się pomyśleć co będzie za tydzień!

- Ciszej...- mruknęłam, gdy obudził się ból głowy i zamknęłam ponownie oko. On wskoczył na mnie, na co jęknęłam przeciągle.

- Kto by pomyślał, że moja z pozoru grzeczna i poukładana siostrzyczka, potrafi tak balować. Mogłaś chociaż powiedzieć, że wychodzisz, z tymi obcymi dla ciebie ludźmi... gdziekolwiek byliście.

- Dobra, zajdź już ze mnie i daj mi w końcu ten sok.

- A kto powiedział, że on jest dla ciebie?- droczył się ze mną. Wstał, położył szklankę i małą tabletkę na szafce nocnej.- Pewnie się ucieszysz, że przyniosłem ci paracetamol.

- Ta... dzięki...- mruknęłam wciąż nie do końca przytomna.

- Chyba, że nie chcesz to wtedy dam je Paulowi... on będzie mi prawdziwie wdzięczny, nie to co ty. Jemu też by się pewnie przydał. Nieźle zaszalał wczorajszej nocy.

Otworzyłam oczy, delikatnie się uśmiechnęłam i powoli usiadłam.

- Oj już dobrze- wyrzuciłam ręce w górę.- Dziękuję kochany braciszku, że się mną tak przejmujesz i o mnie troszczysz.

- Nie ma za co- uśmiechnął się szeroko, a ja przewróciłam oczami.

- Koniec tego dobrego. Już dość się należałaś. Wstawaj!- powiedział zrzucając ze mnie kołdrę, na co ja ponownie jęknęłam.- Za chwilę będzie obiad. I lepiej dla ciebie jeśli zejdziesz po dobroci, bo inaczej przyjdę tu i sam cię zaniosę- powiedział i z łobuzerskim uśmiechem wyszedł z pokoju.

 Obiad?! To ile ja spałam? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, jest 15:20. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem potwornie głodna. Wzięłam tabletkę i połknęłam, popiłam sokiem. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. W lustrze zobaczyłam dziewczynę o potarganych włosach i z worami pod oczami. Wciąż miałam na sobie moją małą czarną, która swoją drogą była okropnie pognie... Stop, stop, stop. Coś tu nie pasuję. Przyjrzałam się swojemu odbiciu jeszcze raz, wciąż nie całkiem kontaktując, i zauważyłam brak makijażu na mojej twarzy. Wcześniej przygotowałam się psychicznie, na to jak będzie wyglądać moja twarz, a tu taka niespodzianka.

  Po długim prysznicu wróciłam do pokoju. Przebrałam się w krótkie spodenki i białą bokserkę. Weszłam do kuchni, tyłem do mnie stał Drake i majstrował coś przy kuchence, nucąc pod nosem.

- Lili, obiad!- wydarł się Drake.

- Moje uszy! Nie drzyj się tak- zawołałam, na co on podskoczył przestraszony i odwrócił się w moją stronę.

- Nie strasz mnie! Kiedy zeszłaś?- spytał zdziwiony.

- Przed chwilą...- przerwałam widząc co założył i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Na sobie miał czarny fartuszek z napisem „całuj kucharza”.

- Co cię tak bawi- spytał, gdy trochę się uspokoiłam.

- Oj, po prostu ty- powiedziałam wycierając łzę z oka.

W złym miejscu i  czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz