Brain POV
-Jesteś idiotą.
-Gdybym tego nie wiedział. - prychnąłem, patrząc z ukosa na trójkę chłopaków. Jak za dawnych dobrych lat.
-Największym idiotą na świecie. - dodał Niall, kątem oka spoglądając na parkiet, po którym krążyło kilkadziesiąt par. W tym Kendall i ten jakiś Chris. Moja Kendall i ten pieprzony Chris. Kto to w ogóle jest?
-Mam tego świadomość. - obdarzyłem bruneta spojrzeniem. Nadal nie potrafiłem się przyzwyczaić do jego starego koloru włosów, do którego postanowił wrócić na studiach.
-Boże, to idealna sytuacja, by wszystko między sobą wyjaśnić, a ty tu siedzisz jak ostatni kretyn i nic nie robisz. - odezwał się Harry, poprawiając ręką krótko ścięte włosy, które zaczęły się powoli kręcić.
-Odpuściłem. - wybełkotałem. Podniosłem wzrok na chłopaków, którzy z niedowierzeniem się we mnie wpatrywali.
-Nie mówisz poważnie. - palnął Louis.
-Czy ty kiedykolwiek możesz być poważny? - spytał głupio Harry, chowając twarz w swoich dłoniach.
-Jestem poważny. Po prostu to już nie ma sensu. My nie mamy sensu. - westchnąłem cicho. Zaprzeczając samemu sobie spojrzałem na wspomnianą dziewczynę, która miała głowę położona ramieniu swojego znajomego, który z uśmiechem na ustach szeptał coś jej do ucha. Jednocześnie gładził jej plecy, co ją na pewno uspokojała. Gdy się denerwowała to zawsze pomagało. I zazwyczaj to ja sprawiałem, że się uspokojała. Nawet jeśli to ja byłem powodem jej zmartwień.
-Nie możesz teraz odpuścić. Nie po tym wszystkim.
-Właśnie po tym wszystkim powinieniem odpuścić. Dać jej wreszcie spokój. Próbowałem się do niej odezwać, neskutecznie. Przez trzy cholerne lata nie dane nam było porozmawiać, więc teraz tym bardziej się nie oplaca. Nie wierzę, że teraz los się do mnie uśmiechnął, do nas. Straciłem nadzieję już dawno. - wymamrotałem cicho, czując na sobie ich współczujące spojrzenie.
-Brain... - westchnął Niall, odzywając się po krótkiej chwili.
-Daj spokój Niall, proszę. - wymamrotałem. Zamilkł i żaden z nich już się nie odezwał. Może bali się, że wybuchnę, albo po prostu nie wiedzieli co mają powiedzieć. Sam bym nie miał pojęcia, co mogę sobie w takim momencie powiedzieć. Brawo stary wytrwałości? Taa. Ta moja wytrwałość kilkanaście miesięcy, przez które starałem się z nią jakikolwiek sposób skontaktować. Próbowałem przez Zayna, nawet przez jej rodziców, którzy byli zdezorientowani, czemu dziewczyna nie chce utrzymywać kontaktu. Przynajmniej jej matka była skołowana tym faktem. Jednak ojciec wydawał się, jakby o wszystkim wiedział. Przy każdej mojej prośbie o pomoc prychał, mamrocząc, że miał rację. Gadał tak do siebie na tyle głośno, abym ja na spokojnie mógł uslyszec. Jednak na tyle cicho, by mama Kendall już nie. Byłem tak zdesperowany, że znalazłem nawet na facebooku jej znajomych z Nowego Yorku i próbowałem się przez nich porozmawiać z dziewczyną. To również się nie udało, a tylko zrobiłem z siebie idiotę.
-Ale tylko spróbuj. - wyjąkała po chwili Harry. Spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami.
-Nie będę się wygłupiać. - westchnąłem, obdarzając przyjaciela smutnym wzrokiem.
-Rozmowa nie jest wygłupem. Idź do niej, albo ja pójdę w twoim imieniu. - warknął Niall, dłonią lekko popychając mnie do przodu. Wstałem z krzesła, nieco poluźniając krawat, który strasznie uwierał mnie w szyję.
-No idzy. Właśnie usiadła przy stoliku. - dodał Louis, dłonią wskazując szatynke, która z uśmiechem na twarzy zajmowała swoje miejsce przy stole.
-On też tam jest. - mruknąłem z przekąsem, widząc wysokiego bruneta, który zajmował miejsce obok niej.
-On jest nieszkodliwy, możesz iść śmiało. - Niall zachęcił mnie.
-Skad to mozesz wiedziec? - prychnalem.
-Znam Chrisa, to jej przyjaciel z uczelni, który przez ostatnie lata pomagał Kendall się pozbierać. - wzruszył ramionami. Wzdrygnąłem się, słysząc jego odpowiedź.
-Idziesz, czy nie? - odwróciłem głowę w kierunku Harry, który patrzył na mnie spod uniesionych brwi. Z głośnym westchnięciem minąłem znajomych i podążyłem w stronę uroczej brunetki, która w tej chwili śmiała się z czegoś co powiedział ten cholernie pewny siebie Chris.
Zwinnym krokiem znalazłem się przy tej dwójce. Zająłem wolne krzesło obok dziewczyny, leniwie się uśmiechając. Ona mnie nie widziała, gdyż siedziała do mnie tyłem. Jednak on mnie widział. Od razu, gdy spotkaliśmy się wzrokiem mogłem zauważyć jego zdziwienie wywołane moją osobą. W pewnej chwili dziewczyna zaczęła się powoli odwracać i wręcz zamarła.
-Kope lat, kochanie.
CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...