Rozdział 13

10.7K 702 159
                                    


-Hej mamo! - zawołałam do słuchawki, siadając ma jednym z krzeseł na lotnisku. Oparła jedną stopę o niewielką, białą walizkę, która była obklejona dużą ilością naklejek. W sumie teraz zbytnio nie było widać jej pierworodnego koloru, a tylko masę kolorowych nalepek, które ani trochę nie pasowały do siebie nawzajem. 

-Kendall, kochanie! Co u ciebie słychać, jak tam praca w szpitalu? - usłyszałam w słuchawce nieprzyjemny głos mojej mamy. Nigdy nie lubiłam tonu jej głosu. 

-Wszystko okej, właśnie siedzę na lotnisku i za jakąś godzinkę mam samolot do was. - w tym samym  momencie, jak wypowiedziałam te słowa usłyszałam w tle cichy krzyk, przez co zmarszczyłam lekko brwi. 

-Coś się stało? - zapytałam cicho.

-Wreszcie przyjeżdżasz, tak dawno  nas odwiedzałaś.  - powiedziała, a na końcu mogłam wyczuć, że jest trochę zawiedziona. Nie dziwię się jej. 

-Tak, wiem mamo. Przepraszam, miałam dużo pracy, sama rozumiesz. - westchnęłam cicho, wzrokiem przelatując po wielkim ekranie informującym o następnych lotach. 

-Rozumiem, doskonale cię rozumiem. Po prostu tyle pozmieniało się w Kalifornii odkąd ostatni raz tu byłaś, że czuję się jakbyś nie odwiedzała nas przynajmniej przez 10 lat. 

-Nie przesadzaj mamo. - zaśmiałam się. -Byłam u was pół roku temu...

-No właśnie, pół roku temu! To szmat czasu, co ty robiłaś przez ten cały czas sama w Nowym Yorku? Pracujesz dużo, to wiem, ale na pewno nie całą dobę. 

-Nie jestem sama. - mruknęłam, wyłapując wzrokiem zbliżającego się w moją stronę Nathana, który w jednej ręce trzymał rączkę od swojej walizki, a w drugiej dwie gorące kawy. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok. 

-Znalazłaś tam jakiś przyjaciół? - zapytała lekko zdziwiona, na co wywróciłam jedynie oczami. 

-Przecież Niall mieszka w tym samym mieście, a Emma niedaleko, więc nie muszę na siłę szukać nowych znajomości. - mruknęłam z przekąsem, odbierając od Nathana plastikowy kubek. Podziękowałam mu skinięciem głowy, po czym później wróciłam do rozmowy. 

-Czyli lecisz sama? 

-Nie. - odpowiedziałam, chichocząc pod nosem, widząc jego minę, gdy wziął łyka kawy. 

-Nie śmiej się ze mnie. - burknął ze śmiechem. 

-Kto to był? - usłyszałam w słuchawce.

-Nathan. - odpowiedziałam jedynie. Na dźwięk swojego imienia chłopak podniósł głowę, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Machnęłam jedynie na niego dłonią.

-Jakiś kolega? - w jej głosie wyczuwalne było zaciekawienie. 

-W pewnym sensie. Nathan to mój chłopak. - odpowiedziałam. Po drugiej stronie nastała długa, trochę denerwująca cisza. 

-Mamo? Jesteś tam? - zapytałam po dłuższej chwili jej milczenia. 

-Tak córuś, jestem. Po prostu jestem zszokowana. 

-Czym niby? - zdziwiłam się. 

-Nie myślałabym, że znajdziesz sobie kogoś po Brainie. - mruknęła moja matka, na co jedynie wywróciłam oczami. 

-A no widzisz, znalazłam. - burknęłam niegrzecznie. Poczułam na sobie zaciekawiony wzrok mojego chłopaka. -Dobrze mamuś, ja muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie jak wylądujemy. Pa.

-Pa. - powiedziała jedynie, po czym się rozłączyłam. Oparłam się wygodniej na plastikowym krześle, odchylając lekko do tyłu głowę. Odetchnęłam ciężko, w głowie wyobrażając już sobie jakąś głupią gadkę mojej mamy, gdy dolecę tam. 

-Coś się stało? - poczułam na ramieniu ciepłą dłoń Nathana. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, lekko unosząc kąciki ust widząc jego zmartwioną minę. 

-Nie, wszystko jest okej. Po prostu mama się bardzo cieszy, że cię pozna. 

-Również się nie mogę doczekać, aż poznam moją przyszła teściową. - chłopak zaśmiał się, przyciągając mnie do mocnego uścisku. Schowałam swoją głowę w zagłębieniu jego szyi, zaciągając się mocno jego Acqua di Gio od Giorga Armaniego. Dostał je ode mnie pod gwiazdkę w tym roku i chyba jest z nich zadowolony. 

-Oczywiście. - zaśmiałam się cicho. Uniosłam twarz do góry, połączając nasze usta. Chłopak mruknął z zadowolenia, pogłębiając pocałunek. 



Byliśmy razem, pamiętasz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz