-Tak, tak. Będę po 21 w klubie. Do zobaczenia. - mówię, po czym rozłączam się. Puszczam na ziemię torby z zakupami, by wygodniej było mi wyciągnąć klucze do mieszkania. Oczywiste jest, że zanim je znajdę, to minie z przynajmniej 10 minut.
-No chyba dzisiaj nie wejdziesz do środka. - słyszę za sobą charakterystyczny śmiech. Z zaskoczenia aż mi klucze spadają na ziemie. Odwracam się do tyłu, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na stojącego teraz przede mną Braina.
-Co ty tu robisz? - pytam go, pochylając się, aby podnieść przedmiot.
-Byłem w okolicy, więc...
-Wczoraj też byłeś w okolicy i dlatego do mnie wpadłeś i pobiłeś się z Nathanem? - warczę w jego kierunku, chociaż wiem, że niepotrzebnie. Po prostu nie umiem przyznać mu racji przed nim samym.
-Ja wcale...
-Odpowiesz mi chociaż skąd miałeś mój cholerny adres? Pytałam ciebie o to wczoraj, ale jakoś odpowiedzi nie dostałam. - mówię pod nosem, znów się do niego odwracając. Przekręcam miedziany kluczyk, by po chwili otworzyć drzwi. Nie czekając na odpowiedź chłopaka wchodzę do środka, uprzednio nie zapominając o zakupach.
-Doczekam się odpowiedzi? - pytam, odkładając reklamówki na marmurowy blat kuchenny. Nie muszę się odwracać, by wiedzieć, że chłopak cały czas jest za mną, obserwując każdy mój ruch.
-Poprosiłam o twój adres kogoś, ale nie chcę, by ta osoba miała przeze mnie problemy. - mówi w końcu. Przerywam chowanie świeżych warzyw do lodówki tylko po to, by móc się do niego odwrócić, abym stała z nim twarzą w twarz.
-Kogo? - pytam, zakładając ręce na piersiach.
-Nie mogę...
-Nie obchodzi mnie czy możesz czy nie! Albo odpowiesz mi na to w tej chwili albo uwierz, że nie odezwę się do ciebie już nigdy! - mówię nieco zła. Nie życzę sobie takich rzeczy. Szczególnie jeśli jest to związane z Brainem.
-Niall. - burknął pod nosem blondyn, na co ja patrzę na niego zdziwiona.
-Niall? - dopytuję głupio.
-Tak. Wspominałem mu ostatnio, że jadę do swojej siostry do Nowego Yorku. I po prostu pomyślałem, że może uda mi się ciebie spotkać. Dlatego poprosiłem go o twój adres, bo tak bardziej prawdopodobne było, że mi się uda. - wyjaśnia, uciekając ode mnie wzrokiem. Patrzę na niego z lekkim zaciekawieniem, badając reakcję na jego własne słowa.
-Dlaczego tak bardzo zależało ci na spotkaniu ze mną? - pytam, wracając do wypakowywania zakupów.
-Nie rozumiesz...
-Czego? - przerywam mu niegrzecznie. Przez chwilę panuje niezręczna cisza. Kiedy już miałam coś powiedzieć to chłopak wreszcie się odezwał.
-Nie zależało mi na spotkaniu ciebie. Ale na tobie. - mówi, a ja nieruchomieję, wpatrując się blado we wnętrze kuchennej szafki.
-Myślałam, że dałeś sobie już z nami spokój. - wzdycham cicho, zerkając na niego ukradkiem w odbiciu okna.
-Też tak myślałem. - mówi tak cicho, jakby nie chciał, abym to słyszała.
-To co ci się tak nagle odmieniło? Nudziło ci się czy co? - pytam niemiło. Prawdę mówiąc moja reakcja jest spowodowana tym, że nie mam kompletnie pojęcia co mogę innego odpowiedzieć. Najprostsze dla mnie w tej chwili jest robieniu Brainowi wyrzutów, chociaż mam świadomość, że nie powinnam.
-To twoja wina. - szepce. Słysząc to zdanie z rąk wypada mi szklany słoik z kawą, który spada na ziemie i rozbija się na malutkie części. Chłopak podchodzi do mnie ze zmartwioną miną i pyta, czy nic mi się nie stało.
-Nic do cholery mi się nie stało! - krzyczę, odpychając go do siebie. Kucam na ziemi, by zebrać wszystkie małe kawałeczki szkła, by nikt się nie pokaleczył.
-Pomogę ci.- proponuje, ale rzucam mu zawistne spojrzenie, przez które odsuwa się ode mnie.
-Lepiej będzie jak sobie już pójdziesz. - mówię, nawet na niego nie patrząc.
-Kendall, ja...
-Powiedziałam ci grzecznie, żebyś sobie poszedł. Uwierz, nie mam ochoty się powtarzać, bo będzie znowu, że to jest moja pieprzona wina. - mówię tak, że jestem na skraju płaczu. Doskonale staję sobie sprawę, że mój głos może lekko drżeć.
-Nie chodziło mi oto w takim sensie. - tłumaczy się, ale powiedzcie mi, po cholerę mi jego tłumaczenia?
-To w jakim niby? Nie pogrążaj się Brain! - wstaję gwałtownie na równe nogi, prostując się przed nim. Chłopak łapie mnie za ramiona, bym mogła spokojnie wstać w miejscu.
-To, że mi się odmieniło jest twoją, ale i zarówno moją winą. Zapewne jakbym cię nie spotkał z Nathanem wtedy przypadkiem w Californii nadal próbowałbym dać sobie spokój. Ale jak cię zobaczyłem, to wszystko wróciło. Wszystkie nasze wspomnienia.

CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...