-Przygotuj mi te papieru i jak przyjadę to wszystko uzupełnię. - mówię, nie odrywając wzroku od zatłoczonej ulicy. Mimo wczesnej godziny to ruch był już konkretny.
-Jasne, zostawię je na twojej szafce, bo jak zaraz nie pojawię się na lewym skrzydle to doktor Meester chyba zabije. - zaśmiała się Agnes, jedna z pielęgniarek.
-Okej, dziękuję ci kochana. - mówię do niej, leniwie jadąc nowojorskimi ulicami. Kątem oka zerkałam na rozległy chodnik i ludzi, którzy po nim chodzili, nawzajem siebie mijając. Uśmiechałam się chwilami, widząc pełnych życia ludzi, którzy z wielkim pozytywizmem zaczynali dzisiejszy poranek.
-Nie ma za co Kendall. - mówi, po czym się rozłącza. Zerkam na zegarek znajdujący się obok deski rozdzielczej i ze szczęściem stwierdzam, że zostało mi jeszcze dużo czasu. A już jestem niedaleko szpitala, więc brawo dla mnie, że chyba pierwszy raz od wielu tygodni jestem tak wcześniej na mojej zmianie.
Już po kilku minutach wjeżdżam szpitalny parking dla personelu, gdzie parkuję swój samochód na moim miejscu parkingowym. Wychodząc z auta zauważam dwa miejsca dalej stojącego Charliego, jednego z naszych kardiologów.
-Dzień dobry Kendall. - odzywa się jako pierwszy, gdy mnie zauważa.
-Witaj Charlie. Jak ci minął wczorajszy dzień? - pytam go z uśmiechem, kierując się w stronę wyjścia. Mężczyzna postanawia dotrzymywać mi kroku.
-Jeśli mam być szczery, to całkiem dobrze. Zabrałem wczoraj Samanthe na kolacje, gdzie spędziliśmy bardzo miło czas. - mówi, wspominając swoją narzeczoną, którą miałam okazje poznać jakiś czas temu.
-Zazdroszczę jej takiego faceta jak ty. - śmieję się do niego, co on odwzajemnia.
-Nie przesadzaj. - chichocze. Tak, prawie 30-letni facet chichocze. Charlie potrafi niejednego człowieka zdziwić. -A ty jak spędziłaś wczorajszy dzień? Nie widziałem cię chyba na twojej zmianie. - pyta mnie.
-Tak. Wzięłam sobie dzień wolnego, bo musiałam coś załatwić pilnie rano. A wieczorkiem spotkałam się ze znajomymi, których dawno nie widziałam. - opowiadam mu, gdy przechodzimy przez automatyczne drzwi. Obydwoje witamy się z recepcjonistkami, które z tego co widzę, już od samego rana mają dużo pracy przy papierach i nie tylko.
-Oooo, to widzę, że również miałaś całkiem przyjemny wieczór. - zauważa.
-No, można tak powiedzieć. - mówię z przekąsem, na co on podnosi zaciekawiony prawą brew do góry.
-Mówisz to jakby z ironią. Coś się stało? - pyta zmartwiony, wchodząc jako pierwszy do windy. Wybiera nasze piętro, po czym jego wzrok wraca do mojej osoby.
-Po prostu poruszaliśmy dość nieprzyjemne i trudne dla mnie tematy. Ale to nic. - mówię, machając dłonią.
-Potrzeba ci może pomocy? Wiesz, że jak coś, to możesz zawsze na mnie liczyć, okej? - mężczyzna się do mnie blado uśmiecha. Słysząc jego słowa kiwam delikatnie głową.
-Dziękuję ci. - odwzajemniam uśmiech, mimo że mam świadomość, że przypomina raczej krzywy wyraz twarzy.
-Nie masz za co, uwierz mi. Jestem ci to dłużny za to, co ostatnio zrobiłaś. - mówi do mnie, kierując swój wzrok na moją osobę.
-Nie mogłam tego tak zostawić. Wiesz o tym. - mówię cicho, przypominając sobie sytuacje, o której mówi.
-Tak, wiem. I tym razem to ja dziękuję tobie. - mówi to, przez co czuję się minimalnie podniesiona na duchu.
-Uwielbiam cię. - uśmiechem się, co on odwzajemnia. Wyprzedza mnie i dochodząc do drzwi naszego gabinetu, uprzednio je otwierając, by przepuścić mnie jako pierwszą. W podziękowaniu posyłam mu chyba mój najszczerszy uśmiech tego dnia. Wchodzę do środka, witając się z resztą personelu. Rutynowo zabieram swój kitel ze swojej szafki, który od razu zakładam na siebie. Teraz jeszcze spojrzeć w rozpiskę dzisiejszego dnia i możemy zaczynać.
Jest kilka minut po godzinie 14, co oznacza moją przerwę obiadową. Mimo że nie jestem jakoś specjalnie głodna, to i tak postanowiłam kupić sobie swoją ulubioną grecką sałatkę w szpitalnym bufecie.
Jedząc, postanowiłam przeglądnąć niektóre karty pacjentów z tego tygodnia. Powinnam je wreszcie posegregować. Jeszcze chwila, a pewne znajdą tu się dokumenty osób z przed 10 lat.
Między pojedynczymi kartotekami zauważam papiery pacjentki Amy, która niedawno tu była. Widząc jej nazwisko, przypominam sobie wczorajszy wieczór. Przez chwilę mój wzrok zawiesza się na tych kilku czarnych, drukowanych literach. W mojej głowie przewija się wiele głupich myśli i beznadziejnych pomysłów.
W pewnym momencie zrywam się z miejsca, szybko podchodząc do mojej torby, którą zostawiłam na jednej z śnieżnobiałych półek. Wyciągam z niej swój telefon komórkowy, by go odblokować. Wchodzę w kontakty i bez grama niepewności klikam w nowo dodany kontakt z numerem Briana. Mimo wszystko w tej chwili cieszę się, że znowu mam go zapisanego.
Biorę mocny oddech i wystukuję w ekran telefonu krótką, ale doskonale zrozumiałą dla nas obydwu wiadomość.
Musimy porozmawiać.

CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...