-Ohh, już jesteście. Kupiłaś mi tą karmę? - usłyszałam chwilę po tym, jak przekroczyłam drzwi domu. Spojrzałam na nią, głoś wzdychając.
-Tak mamo. Kupiła tą karmę.
-Wegetariańską? - dopytywała, przez co moja irytacja się powiększała.
-Tak, wegetariańską. - na moje słowa zaklasnęła w dłonie. Podeszła i wzięła ode mnie reklamówki, od razu zaglądając do środka, aby znaleźć wyczekiwany prze nią worek jakieś pierwszej lepszej karmy. Miałam nadzieję, że faktycznie była ona wegetariańska, gdyż trochę trudno zło mi ze znalezieniem jej. A gdy prosiłam o pomoc pracowników to jedynie z czym się spotykałam, to było krótkie zaśmianie. Na cholerę komukolwiek wegetariańska karma dla kota, który powinien łapać myszy i pić najnormalniejsze mleko z kartonu?
-O! Kupiłaś akurat jego ulubioną. Ależ Bekon się ucieszy.
-Bekon? - powtórzyłam ze zdziwieniem.
-No ten kot. - wyjaśniła mama spokojnie. Zabrała resztę reklamówek i zaniosła je do kuchni. Ruszyłam za nią do drugiego pomieszczenia
-Dlaczego Bekon? - dopytywałam, szczerze mówiąc będąc ciekawa historii jakże tego ciekawego imienia.
-A no raz robiłam twojemu ojcu jajecznicę i bekon na śniadanie. A ja musiałam na chwilę wyjść, bo dzwoniła ciotka Anne, no to kazałam mu pilnować tej jajecznicy i bekonu. A wiesz jaki on jest, każe się mu coś zrobić to ma to gdzieś. To ja sobie rozmawiałam z tą ciotką Anne i nagle słyszę jego przeklinanie. Musiałam niestety przerwać rozmowę i pójść szybko do kuchni, gdzie nie zgadniesz co się stało!
-Ten kot zjadł bekon? - próbowałam zgadnąć. Całą tą historię opowiadała z taką pasją, że aż miło było słuchać. Mimo, iż była grubo po 50-tce to podziwiałam ją, że umiała się cieszyć taką głupią rzeczą, jak opowiadanie, że jakiś kot zjadł bekon.
-Tak! Zjadł cały bekon ojcu, ale jajecznicy nawet nie ruszył. - powiedziała, śmiejąc się.
-Ooo, ale słodko. - skomentowałam, również się uśmiechając, na co Mama pokiwała głową, że zgadza się z moim stwierdzeniem. Postawiła torby z zakupami na stół i zaczęła po kolei wyciągać produkty, których potrzebowała.
-Gdzie podziałaś Nethena? - kątem oka spojrzała na mnie.
-Nathana mamo, Nathana. - poprawiłam ją.
-Na jedno wychodzi. Ale wracając, gdzie on jest?
-Gdy przyjechaliśmy do domu to ktoś do niego zadzwonił, więc został na dworze, by odebrać i porozmawiać. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
-On coś ukrywa przed tobą. - stwierdziła.
-Co? - zdziwiłam się przez jej słowom.
-Ten Nathan jest jakiś dziwny. Przy każdej możliwej sytuacji znika, cały czas siedzi z telefonem, z kimś rozmawia.
-I co w tym dziwnego? - zapytałam.
-Nie widzisz w tym nic podejrzanego?
-Nie. - odpowiedziałam szczerze, nie widząc nic dziwnego w zachowaniu mojego chłopaka. Moja mama chciała jeszcze coś dodać, jednak przerwał jej w tym odgłos otwieranych drzwi. Spojrzałam w kierunku wejścia do kuchni, gdzie po chwili pojawił się Nathan, który z wielkim uśmiechem patrzył się w moim kierunku.
-Co taki szczęśliwy jesteś? - zapytałam się, również się uśmiechając. Na moje słowa chłopak przestał się uśmiechać i spojrzał na mnie niezrozumiale.
-Nie, nic. - odpowiedział szybko, wzruszając ramionami.
-Nathenie, zjadłbyś coś? - zwróciła się do niego moja mama. Wiedziałam, że specjalnie przekręciła jego imię.
-Nathan, proszę pani. - zaśmiał się chłopak, nie zauważając rozśmieszonej miny mojej mamy.
Brain POV
-Tak Elizabeth, będę u ciebie za jakieś 10 minut. - powiedziałem i rozłączyłem się. Spojrzałem w bok, przegryzając wargę, gdy zauważyłem, że szedłem właśnie obok domu państwa Malików, gdzie prawdopodobnie właśnie Kendall siedzi sobie z tym swoim chłopakiem w salonie, oglądając wspólnie z jej rodzicami telewizję. Ahh, obraz idealnej rodzinki. Aż trudno uwierzyć, że kilka lat temu to ja mógłbym być właśnie na tym uroczym obrazku.
Będąc coraz bliższej tego domu mogłem poczuć jakby uczucie niepokoju? Nie mam pojęcia jak to nazwać, jednak będąc w tej okolicy na pewno nie czułem się najlepiej.
W pewnym, będąc już obok niewielkiego żywopłotu ogradzającego ich dom, mogłem usłyszeć czyjąś rozmowę. Odwróciłem głowę w kierunku, gdzie wydawało mi się właśnie słyszeć czyiś głos. Stanąłem w miejscu, zauważyć nie byle kogo. We własnej osobie stał ten cały chłopak Kendall, który z niebywałym humorem z kimś rozmawiał. Nie chciałem być wścibski. Skądże. Jednak świadomość, że ta niedorobiona imitacja mężczyzny chodzi po tym świecie, po tym kontynencie, po tym stanie, po tym mieście, po tym cholernym podwórku to coś we mnie środku nie wytrzymuje i mam ochotę po prostu do niego podejść i z niezwykłą grzecznością przypierdolić mu w ten fałszywy łeb.
-Ughh, wiem kotek. Ale sama wiesz, że musiałem pojechać na ten wyjazd z pracy.
Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc co on mówi. Przecież był on tutaj z Kendall, więc z kim mógł rozmawiać?
-Tak, też tęsknię za tobą Sophia. Muszę już kończyć, zaraz mam spotkanie kolejne. Kocham cię.
Nie mogłem uwierzyć, że ten kutas leciał na dwa fronty. Męski bokser, a do tego jeszcze męska dziwka. Kendall powinna się dowiedzieć prawdy o nim, bo nigdy nie umiała dobrze wypierać facetów. Ja jestem tego przykładem.
CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...