-Kendall, kochanie. - podniosłam wzrok znad ekranu laptopa. Siedziałam wygodnie w salonie, trzymając na kolanach swojego służbowego laptopa, na którym przeglądałam e-maile. Odkąd jestem u swoich rodziców w Kalifornii ani razu nie sprawdziłam poczty, przez co teraz jest ona cała zawalona całą masą wiadomości.
-Tak mamo? - zamknęłam klapę laptopa, odkładając go na bok.
-Miałabyś chwilkę, by pojechać mi do miasta po parę rzeczy? - spytała, lekko się uśmiechając. Westchnęłam cicho, zerkając w bok na urządzenie, które tylko czekało na mnie.
-Jasne, praca może poczekać. - uśmiechnęłam się kpiąco, co ona nawet nie zauważyła. Jedynie klasnęła szczęśliwa w dłonie, wycofując się z salonu. Na dosłownie 10 sekund zniknęła w kuchni, by po chwili wrócić z jakąś kartką w ręce.
-Tu masz listę czego potrzebuję. - wręczyła mi do ręki świstek papieru. Zaczęłam po kolei czytać czego zażyczyła sobie moja mama.
-Wegetariańska karma dla kota? Mamo, ale ty nawet nie masz kota! - spojrzałam na moją mamę lekko zdziwiona.
-Nie mam, to fakt. Ale codziennie pod drzwi przychodzi taki malutki, rudy kotek. Daję mu miskę z mlekiem i też karmę, by biedak nie chodził głodny. - wzruszyła ramionami.
-Okej, rozumiem. Dokarmiasz jakieś bezpańskie kocisko, ale nie wystarczy mu zwyczajna karma, tylko jakaś luksusowa, wegetariańska? - spytałam, marszcząc w ręce kawałek papieru.
-Nie będę dawała mu jakiś resztek! Przychodzi ten słodziak do mnie raz w ciągu dnia, więc należy mu się chociaż trochę przyjemności. - matka się oburzyła, poprawiając nerwowo okulary, które jej spadały na czubek nosa.
-Okej, spokojnie. Kupię mu tą cholerną karmę wegetariańską. - westchnęłam, wywracając oczami.
-Wywracaj tymi oczami dziecko. Może znajdziesz po drugiej stronie mózg albo chociaż trochę dobroci do jakikolwiek zwierząt. - prychnęła. Odwróciła się i weszła do kuchni. Zaśmiałam się krótko na ten widok, po czym schowałam zgniecioną kartkę do kieszeni dresów. Wzięłam z kanapy swojego laptopa i udawałam się po schodach do swojego starego pokoju. Wchodząc do niego od razu zauważyłam siedzącego na moim łóżku Nathana, który pisał coś zawzięcie na swoim telefonie.
-Muszę pojechać do sklepu po parę rzeczy dla mamy. - oznajmiłam, opierając się od tyłu dłońmi o szafkę nocną. Chłopak chyba nie zwrócił uwagi na moje słowa, gdyż z jego strony nie dostałam żadnej reakcji.
-Nathan. - wymówiłam jego imię, lekko trącając jego ramię. Dopiero wtedy zaszczycił mnie swoim nikłym spojrzeniem.
-Co? - zapytał, marszcząc brwi.
-Jadę do sklepu po parę rzeczy. Chcesz pojechać ze mną? - odbiłam się od szafki, robiąc kilka kroków do przodu.
-Zostanę tutaj. - odpowiedział, wracając do pisania czegoś na małym urządzeniu.
-Przejedź się ze mną, pokazałabym ci większą część Kalifornii. - uśmiechnęłam się do niego, na co on spojrzał na mnie z ukosa. Westchnął, wyłączając wreszcie telefon i odłożył go na półkę.
-Naprawdę nie mam czasu. Muszę za chwilę uzupełnić papiery szkolne. - westchnął, wstając z łóżka. Podszedł do swojej czarnej, sportowej torby, którą zostawił zaraz obok drzwi i wyjął z niej swojego służbowego laptopa.
-Przecież wziąłeś urlop kilkudniowy, aby polecieć ze mną tutaj. - mruknęłam z lekkim wyrzutem.
-To prawda, ale mimo tego nie mogę nic nie robić, bo jak wrócimy to wtedy będę już całkowicie zawalony pracą. Sama wiesz jacy są ci studenci i ile jest roboty z nimi. Nie tylko w szkole, a też po szkole. - niestety musiałam mu przyznać rację. Praca nauczyciela jest niezwykle trudna i męcząca. Niejednokrotnie będąc u niego mężczyzna był bardziej zajęty poprawianiem jakiś wypracowań swoich studentów czy jakimiś innymi sprawami szkolnymi niż mną czy nawet samym sobą. Jest strasznie pochłonięty swoją pracą.
-Tak, tak. Wiem, ale jeju, nic się stanie wielkiego jak poświecisz jeden dzień mi i sobie. Jeden dzień. - popatrzyłam na niego proszącym wzrokiem. Chłopak patrzył się pustym wzrokiem na swojego szarego Macbooka, na którym miał zwyczaj zawsze pracować.
-Huh, dobra, niech ci będzie. - uśmiechnął się, na co ja zapiszczałam i rzuciłam mu się na szyję.
-Udusisz mnie kochanie. - mężczyzna się zaśmiał, kładąc swoje duże słonie na mojej talii.
-Po prostu się cieszę. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem. Tak po prostu. - mruknęłam cicho, na co on wzmocnił swój uścisk.
-Wiem, przepraszam cię za to. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie w miarę dobry dla nas obojga. - na jego słowa uśmiechnęłam się i schyliłam głowę, by złączyć razem nasze usta, tak, jak uwielbiałam.
-Ja też mam taką nadzieję. - powiedziałam między pocałunkami.
CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...