Rozdział 19

9.1K 620 89
                                    


-Kendall, kochanie. - podniosłam wzrok znad ekranu laptopa. Siedziałam wygodnie w salonie, trzymając na kolanach swojego służbowego laptopa, na którym przeglądałam e-maile. Odkąd jestem u swoich rodziców w Kalifornii ani razu nie sprawdziłam poczty, przez co teraz jest ona cała zawalona całą masą wiadomości. 

-Tak mamo? - zamknęłam klapę laptopa, odkładając go na bok. 

-Miałabyś chwilkę, by pojechać mi do miasta po parę rzeczy? - spytała, lekko się uśmiechając. Westchnęłam cicho, zerkając w bok na urządzenie, które tylko czekało na mnie. 

-Jasne, praca może poczekać. - uśmiechnęłam się kpiąco, co ona nawet nie zauważyła. Jedynie klasnęła szczęśliwa  w dłonie, wycofując się z salonu. Na dosłownie 10 sekund zniknęła w kuchni, by po chwili wrócić z jakąś kartką w ręce. 

-Tu masz listę czego potrzebuję. - wręczyła mi do ręki świstek papieru. Zaczęłam po kolei czytać czego zażyczyła sobie moja mama. 

-Wegetariańska karma dla kota? Mamo, ale ty nawet nie masz kota!  - spojrzałam na moją mamę lekko zdziwiona.

-Nie mam, to fakt. Ale codziennie pod drzwi przychodzi taki malutki, rudy kotek. Daję mu miskę z mlekiem i też karmę, by biedak nie chodził głodny. - wzruszyła ramionami. 

-Okej, rozumiem. Dokarmiasz jakieś bezpańskie kocisko, ale nie wystarczy mu zwyczajna karma, tylko jakaś luksusowa, wegetariańska? - spytałam, marszcząc w ręce kawałek papieru. 

-Nie będę dawała mu jakiś resztek! Przychodzi ten słodziak do mnie raz w ciągu dnia, więc należy mu się chociaż trochę przyjemności. - matka się oburzyła, poprawiając nerwowo okulary, które jej spadały na czubek nosa. 

-Okej, spokojnie. Kupię mu tą cholerną karmę wegetariańską. - westchnęłam, wywracając oczami.

-Wywracaj tymi oczami dziecko. Może znajdziesz po drugiej stronie mózg albo chociaż trochę dobroci do jakikolwiek zwierząt. - prychnęła. Odwróciła się i weszła do kuchni. Zaśmiałam się krótko na ten widok, po czym schowałam zgniecioną kartkę do kieszeni dresów. Wzięłam z kanapy swojego laptopa i udawałam się po schodach do swojego starego pokoju. Wchodząc do niego od razu zauważyłam siedzącego na moim łóżku Nathana, który pisał coś zawzięcie na swoim telefonie. 

-Muszę pojechać do sklepu po parę rzeczy dla mamy. - oznajmiłam, opierając się od tyłu dłońmi o szafkę nocną. Chłopak chyba nie zwrócił uwagi na moje słowa, gdyż z jego strony nie dostałam żadnej reakcji. 

-Nathan. - wymówiłam jego imię, lekko trącając jego ramię. Dopiero wtedy zaszczycił mnie swoim nikłym spojrzeniem. 

-Co? - zapytał, marszcząc brwi. 

-Jadę do sklepu po parę rzeczy. Chcesz pojechać ze mną? - odbiłam się od szafki, robiąc kilka kroków do przodu. 

-Zostanę tutaj. - odpowiedział, wracając do pisania czegoś na małym urządzeniu. 

-Przejedź się ze mną, pokazałabym ci większą część Kalifornii. - uśmiechnęłam się do niego, na co on spojrzał na mnie z ukosa. Westchnął,  wyłączając wreszcie telefon i odłożył go na półkę. 

-Naprawdę nie mam czasu. Muszę za chwilę uzupełnić papiery szkolne. - westchnął, wstając z łóżka. Podszedł do swojej czarnej, sportowej torby, którą zostawił zaraz obok drzwi i wyjął z niej swojego służbowego laptopa. 

-Przecież wziąłeś urlop kilkudniowy, aby polecieć ze mną tutaj. - mruknęłam z lekkim wyrzutem. 

-To prawda, ale mimo tego nie mogę nic nie robić, bo jak wrócimy to wtedy będę już całkowicie zawalony pracą. Sama wiesz jacy są ci studenci i ile jest roboty z nimi. Nie tylko w szkole, a też po szkole. - niestety musiałam mu przyznać rację. Praca nauczyciela jest niezwykle trudna i męcząca. Niejednokrotnie będąc u niego mężczyzna był bardziej zajęty poprawianiem jakiś wypracowań swoich studentów czy jakimiś innymi sprawami szkolnymi niż mną czy nawet samym sobą. Jest strasznie pochłonięty swoją pracą. 

-Tak, tak. Wiem, ale jeju, nic się stanie wielkiego jak poświecisz jeden dzień mi i sobie. Jeden dzień. - popatrzyłam na niego proszącym wzrokiem. Chłopak patrzył się pustym wzrokiem na swojego szarego Macbooka, na którym miał zwyczaj zawsze pracować.

-Huh, dobra, niech ci będzie. - uśmiechnął się, na co ja zapiszczałam i rzuciłam mu się na szyję. 

-Udusisz mnie kochanie. - mężczyzna się zaśmiał, kładąc swoje duże słonie na mojej talii. 

-Po prostu się cieszę. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem. Tak po prostu. - mruknęłam cicho, na co on wzmocnił swój uścisk. 

-Wiem, przepraszam cię za to. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie w miarę dobry dla nas obojga. - na jego słowa uśmiechnęłam się i schyliłam głowę, by złączyć razem nasze usta, tak, jak uwielbiałam. 

-Ja też mam taką nadzieję. - powiedziałam między pocałunkami. 

Byliśmy razem, pamiętasz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz