Zazwyczaj dzień mija mi naprawdę szybko. Zazwyczaj. Jednak tego dnia każda wizyta pacjenta dłużyła mi się niemiłosiernie. Co chwilę zerkałam telefon, oczekując odpowiedzi Braina której mimo wszystko nie dostawałam. Mam świadomość, że to wygląda żałośnie z mojej strony. I to nawet bardzo. Ale mam to gdzieś. Odważyłam się na poproszenie chłopaka o ponowną rozmowę, więc muszę to ciągnąc do końca. Dopóki nie porozmawiamy.
Jeśli mam być szczera, to sama sobie nie dowierzam, że chcę to zrobić. Jeszcze parę dni temu nie miałam najmniej ochoty widzieć Horana na oczy, chociaż prawdę mówiąc nie miałam żadnego konkretnego powodu.
Dlaczego więc tak się zachowałam? Nie wiem. Naprawdę. Nie mam zielonego pojęcia. Czuję się jak idiotka, że dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Jednak jak powiedział jakiś mądry człowiek, lepiej późno niż wcale. Tak? Tak.
Wychodząc z pracy godzinę później niż zwykle zaczynam się martwić. Minęło już dobre parę godzin, a mimo to nie dostałam żadnej odpowiedzi od chłopaka. Myślałam nawet, czy by nie napisać do niego ponownie. Jednak to byłby zły pomysł. Nie chcę się, aż za bardzo narzucać.
Klnę na siebie w myślach, gdy przyłapuję siebie na ciągłym zerkaniu na czarny ekran, gdy wyjeżdżam ze szpitalnego parkingu. Mimo wszystko co wcześniej mówiłam i myślałam o nim, czy o tej sytuacji to mi teraz zależy. I to bardzo. Na niczym innym nie zależało mi tak bardzo, jak teraz na tej cholernej rozmowie.
Wzdrygam się natychmiastowo, gdy słyszę niespodziewany dźwięk klaksonu. Zerkam nieco wystraszona w boczne lusterko, gdzie zauważam jakieś białe BMW. Nawet nie wiem kiedy się zatrzymałam na środku parkingu, tym samym zastawiając innym przejazd. Od razu ruszam się z miejsca, kierując się do wyjazdu na ruchliwą ulicę. Wjeżdżając na nią, pozwalam sobie na włączenie radia, co akurat rzadko robię podczas jazdy. Jednak postanawiam lekko pogłośnić, gdy słyszę pierwsze dźwięki nowej piosenki jednego z moich ulubionych wokalistów.
Wsłuchuję się w piękne słowa artysty, który śpiewa o miłości. O niezwyciężonej miłości dwójki ludzi, która mimo dziesiątek tysięcy kilometrów znaleźli siebie jeszcze raz. I jeszcze raz, na nowo, się w sobie zakochali. Zachwycająca historia opisane za pomocą kilku nut.
Dojeżdżam do domu w miarę szybko, jak na tę godzinę. Zazwyczaj jechałabym przynajmniej dodatkowe 15 minut. Jednak jeśli nie mam co narzekać, to nie będę. To tylko daję mi więcej czasu na przeniesienie swojej pracy do domu, której jak zawsze jest ogrom.
-Witam Kendall. - słyszę, gdy wysiadam ze swojego auta. Nie zamykając jeszcze drzwi, odwracam się i widzę panią Grace, moją sąsiadkę.
-Ohh, dzień dobry pani Williams. - uśmiecham się do niej. Na chwilę się odwracam się w stronę auta, zamykając go.
-Umówiłaś się z kimś kochana? - słyszę pytanie z ust starszej kobiety. Patrzę na nią lekko zdziwiona.
-Raczej nie. A o co chodzi? Potrzebuję pani w czymś pomocy? - odpowiadam, ruszając w stronę wejścia do klatki. Kobieta ruszyła za mną, dotrzymują mi kroku.
-Nie, ale dziękuję słońce mimo wszystko, ale nie o to chodzi.
-To o co? - pytam się, otwierając drzwi, robiąc krok do przodu. Przytrzymuję je, by staruszka mogła wejść, za co dziękuje mi skinięciem głowy.
-Jaki młodzieniec był przedtem i pukał do twoich drzwi tak głośno, że aż ze swojego salonu słyszałam jego walenie. - zaczyna Grace, a moje serce momentalnie staje.
-Wysoki blondyn o niebieskich oczach? - pytam z nadzieją. Sąsiadka lekko mrużąc oczu spogląda na mnie podejrzliwie.
-Tak, dokładnie tak. - mówi powoli.
-Mówił coś? - pytam z zaciekawieniem.
-Przedstawił się jako jakiś Brain i pytał się kiedy wrócisz, bo byliście umówieni czy coś.
-A dawno był? - zadaję kolejne pytanie, żmudnie wymyślając w głowie jakieś nierealne plany.
-Nie mam pojęcia. Z jakieś może pół godziny temu? Po jego wyjściu poszłam do sklepu, a wracając spotkałam ciebie. Więc myślę, że tyle mniej więcej.
-Dziękuję pani Williams. Zadzwonię do znajomego i mu powiem, że już jestem. - mówię kobiecie, gdy dochodzimy po schodach na nasze piętro.
-Proszę bardzo Kendall. I muszę ci przyznać, że całkiem, całkiem ten twój znajomy. Ale ja tam nic nie będę sugerować, skoro jestem z tym twoim chłopakiem, Nathanem chyba. - staruszka cicho się śmieję, a ja nieśmiało pokiwałam jej głową.
-Tak, tak. Nathanem.
-No to pozdrów go ode mnie słońce. Muszę już uciekać, bo już z ulicy widziałam jak Sammie i Harley siedzą przy oknie i czekają na świeże mleko. - uśmiecham się, gdy słyszę jak kobieta mówi o swoich dwóch kotach, które swoją drogą są bardzo urocze.
-Ohh, rozumiem. Niech pani przy okazji pozdrowi swojego męża. - mówię, na co ona się uśmiecha.
-Oczywiście. Cześć Kendall!
-Do widzenia pani Williams. - żegnam się z nią, gdy znika za drewnianymi drzwiami do swojego mieszkania. Chwilę stoję w miejscu, zastanawiając się dlaczego Brain to był. Nie, nie zapomniałam o tym, że wysłałam mu tego SMS-a. Jednak nie odpowiedział na niego w żaden sposób, więc nie byłam przygotowana, że po prostu przyjdzie.
Cicho wzdycham, by po chwili ruszyć się z miejsca. Robię parę kroków do przodu i już po kilku sekundach staję przed drzwiami do swojego mieszkania, które otwieram. Otwierając je, staję w półkroku, gdy zauważam jakiś kawałek papieru na podłodze. Patrzę się na boki, ale nikogo nie zauważam. Schylam się po prawdopodobnie wyrwaną stronę z zeszytu i odwracam ją w dłoniach. Od razu zauważam słowa powstałe z kilku krzywych liter, które prawdopodobnie były pisane na szybko.
Czytając krótkie zdanie, robi mi się ciepło na sercu. Nie umiem powstrzymać uśmiechu, który niespodziewanie wkradł się na moją twarz.
___
Egzaminy pochłonęły mnie totalnie. Przepraszam.
CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...