Brian POV
-Trzeba cokolwiek wyjaśniać? - zapytała, przez co cicho westchnąłem.
-Tak. Wszystko. - wyszeptałam, przymykając na chwilę oczy.
-Długo ci to zajmie? - otworzyłem szeroko oczy, słysząc jej słowa, które ociekawy wuczuwalną obojętnością na kilometr.
-Tyle ile powinno. - odpowiedziałem, obserwując jej reakcję. Na moje słowa dziewczyna prychnęła pod nosem.
-Skoro musisz. - wzruszyła ramionami, wstając od stołu i podchodząc do mnie. Oglądnęła się na boki, marszcząc brwi, gdy zauważyła wpatrzoną w nas trójkę chłopaków, którzy od momentu kiedy odeszłem od naszego stolika nie odrywali od nas wzroku.
-Oni ci kazali iść? - zapytała, wskazując na Louisa, Harr'ego i Nialla ręką, po czym niemal natychmiast dodała: -W sumie co się dziwić, to takie do ciebie podobne.
Zacisnąłem lekko pięści, w myślach licząc do dwudziestu. Miałem świadomość, że dziewczyna żywi do mnie urazę. Nie dziwię się jej. Jednak ta jej obojętność mnie dobija, jest jeszcze gorsza, niż by zaczęła mnie wyzywać, wyklinać przy wszystkich gościach. Wtedy poczucie winy byłoby silne, to prawda. Krzyk, płacz, ból. Jednaj już to wolę od tej pieprzonej obojętności, ona niszczy wszystko od środka. Milczenie wyniszcza dosłownie każdego, dobija do samego końca. Ale teraz, kiedy trudno jest mi odczytać z niej wszystkie emocje to tamta opcja wydaje się być dużo lepsza. Wiedziałbym przynajmniej jak bardzo ją skrzywdziłem. Ale teraz to obojętność, która bije od niej krzywdzi mnie. Bardzo.
-Możemy wyjść na dwór, by tam na spokojnie pogadać? Proszę. - poprosiłem cicho. Dziewczyna jeszcze raz rzuciła okiem na sale i ruszyła do przodu, wymijając mnie. Dopiero po chwili otrząsnąłen się i skierowałem się za dziewczyną, która szybkim krokiem prowadziła nas na zewnątrz.
Wyszliśmy na ogród, który otaczał budynek domu weselnego. Trzeba przyznać, że Zayn wraz z Maddy wybrali prześwietne miejsce na swoje wesele. Szczególnie podobała mi się mała, drewniana altanka schowana za niewielkimi drzewami. Byla ona oświetlona przez kilkadziesiąt kolorowych lampionych, które były porozrzucane po całej wysokości drewnianej sciany. Między szczepelkami można było dostrzec pojedyncze róże, które rosły ku górze.
-Twój brat wybrał całkiem fajne miejsce na wesele. - mruknąłem, siadając na drewnianej ławce. Dziewczyna siadła na takiej samej ławewcze, jednak po drugiej stronie altany.
-To nie on wybierał.
-A kto? - zaciekawiłem się, licząc, że tym razem dziewczyna podaruje sobie reszte kąśliwych uwag.
-Ja. - odpowiedziała. Spojrzałem na nią i mimo tego, że siedziała do mnie bokiem mogłem zauważyć na jej ustach niewielki usmiech.
-Masz gust. - pokiwałem głową, unosząc lekko twarz do góry. Obserwowałem z dołu księżyc, który pnął się ku górze i oświecał całą najbliszą okolicę.
-Do wybierania miejsc na takie okazje mam, do chłopaków niestety nie. - wzruszyła ramionami. Przegryzłem mocno wargę, czując w ustach metaliczny smak krwi.
-Przestań. - poprosiłem cicho.
-Czemu? Mieliśmy pogadać, więc mówię.
-Proszę cię, nie bądź taka. Nie traktuj mnie tak. - wyszeptałem, przenosząc wzrok z ciemnego nieba na dziewczynę, która w dalszym ciągu miała twarz odwróconą w bok.
-Karma wraca. - zripostowała, na co cicho westchnąłem.
-Nie jesteś ciekawa ani trochę prawdy? - spytałem, wpatrując się w niewielki krzak, na którym było wiele pięknych, małych różyczek w kolorze ciemnej pomarańczy.
-Widziałam przecież wszystko. - odrzekła, przez co zacisnąłem mocniej usta w cienką linie.
-Nie widziałaś nic. Kompletnie nic. - odpowiedziałem, wzrokiem wracając na jej osobe. W tym samym momencie nasze oczy się spotkały, a dziewczyna delikatnie uniosła brwi do góry.
-Widziałam was w samochodzie jak się całowaliście, wcale nie protestowałeś, a nawet... - dziewczyna zaczęła, ale jej przerwałem.
-Widziałaś jak ją później odepchnąłem? Jak na nią najechałem przy wszystkich ludziach? A może widziałaś też w jakim byłem stanie? -nie wytrzymałem, mówiłem wszystko tak, jak naprawdę było.
-Po co miałeś ją odepchnąć, jak sam ją pocałowałeś. Nie rzuciła się na ciebie, widziałam, jak z wielką chęcią oddawałes te pocałunki. - niemal warknęła.
-Jeśli widziałaś, że się całowałem z Madison to powinnaś równie zauważyć, że byłem totalnie naćpany. - powiedziałem, przez co dziewczyna z wielkimi oczami na mnie spojrzała.
-Matka wie, ze ćpiesz? - spojrzałem na nią spod byka, nie wierząc w to, co ona mowi. Może dla niej to było śmieszne. Ale dla mnie ani trochę.
-Tak, moja mama i ojciec wiedzą, że kilka godzin przed imprezą na plaży Madison wrzuciła mi do kawy jakieś narkotyki, żebym mógł z nią łatwiej współpracować.
CZYTASZ
Byliśmy razem, pamiętasz?
Teen FictionZnają się od dziecka. Nienawidzili się, ale ta znajomość przerodziła się w coś więcej. W dużo więcej. Jeden błąd. Jeden, można pomyśleć, że głupi błąd, ale na tyle, by Ona wyjechała na studia do Nowego Yorku. Tysiąc kilometr dalej od swojego rodzin...