Rozdział 17

9.6K 630 96
                                    


-Jesteśmy! - krzyknęłam, wchodząc do przedpokoju. Podjechałam delikatnie do przodu wózkiem, po czy oparłam się o niego jednym ramieniem. Dzięki temu mogłam się wygodniej schylić, by ściągnąć te okropnie niewygodne botki.  

-Wreszcie! Myślałem, że go porwałaś. - usłyszałam jeden z moich ulubionych, męskich śmiechów. Po chwili zza boku wyszedł Zayn.

-Za taką okropną siostrę mnie masz? - uśmiechnęłam się kpiąco, na co on ze śmiechem pokręcił głową na boki. Jego wzrok z mojej osoby skierował na stojącego za mną Nathana, który jakby nic uśmiechał się lekko, chowając dłonie w kieszenie jeansów. 

-Nathan, tak? - podszedł do niego, podając mu dłoń.

-Tak. Jeśli dobrze pamiętam to Zayn, owszem? - chłopak uścisnął rękę mojego brata, lekko nią trząsając. 

-Tak, tak. Dobrze ci Kendall mówiła. - mruknął do niego, po chwili puszczając dłoń. 

-Nie wiem czy znasz, ale to moja żona, Madison. - chłopak lekko obrócił się do tyłu, tak, by móc złapać ją w talii. 

-Witam. - chłopak prześledził dziewczynę od głowy do stóp, przełykając przy tym cicho ślinę. Zmarszczyłam brwi, gdy podał jej dłoń i jakby trochę za długo ją trzymał. Zdecydowanie za długo. 

-Um, ja chyba wezmę małego i go nakarmię, na pewno jest głodny po tylu godzinach. - Madison nieśmiało się uśmiechnęła, puszczając jego dłoń. Nie czekając na nikogo podeszła do wózka i pochyliła się nad nim, wyciągając z niego dziecko. Uśmiechnęła się do niego szeroko, gdy ten na jej widok zaczął słodziutko gaworzyć. Ułożyła go wygodniej w swoich ramionach i wyszła z przedpokoju, prawdopodobnie do kuchni. 

-Idziecie na zapiekankę ziemniaczaną? Mama znalazła jakiś przepis na internecie i próbowała jakoś eksperymentować z tym. - mój brat się zaśmiał, wycofując się lekko do tyłu. Poszliśmy za nim, wchodząc do jadalni, gdzie siedzieli już moi rodzice. 

-I jak było? - pierwsza mnie zobaczyła i odezwała się moja mama. 

-Um, całkiem fajnie. Miło spędziliśmy czas z Jackobem, który swoją drogą był bardzo grzeczny. - uśmiechnęłam się grzecznie, siadając do stołu. Miejsce obok mnie zajął Nathan, który przywitał się z moimi rodzicami kiwnięciem głowy. 

-Bardzo ładny zrobili ten plac zabaw, prawda? 

-Prawda. Jak będę was odwiedzała to będę za każdym razem zabierała tam Jackoba. - powiedziałam, biorąc do ust kawałek zapiekanki. 

-Mogłabyś też tam zabierać swoje dziecko. Myślałaś o tym? Moim zdaniem to odpowiedni wiek. - powiedziała, wpatrując się we mnie.

-Mam czas mamo. - mruknęłam, uciekając wzrokiem na talerz. Nie lubiłam, gdy wspominała mi o tym, że powinnam zajść w ciążę.

-Będziesz mi tak mówiła do 40? Kochanie, im wcześniej tym lepiej. - uśmiechnęła się do mnie, a ja uciekałam wzrokiem w kierunku Nathana, który jakby nigdy nic zajadał się ze smakiem zapiekanką mojej mamy. 

-Może jeszcze byś chciała, bym została matką w wieku 18 lat? - odburknęłam niegrzecznie. Nie mogłam być zła na nią za te komentarze. Byłam sobie sama winna, nie mówiąc prawie nikomu o tym, co się wydarzyło kilka lat. Jedyni świadomymi byli moi lekarze oraz Niall z Emmą i jeszcze Zayn. Ale nawet ta dwójka moich przyjaciół dowiedziała się przypadkiem. Gdyby nie to, że wpadli akurat wtedy, kiedy sprzątałam szafki i nawet nie wiem kiedy w ich ręce wpadły moje papiery ze szpitala to by się również nie dowiedzieli. 

-No gdybyś umiała pogodzić dziecko ze szkołą to czemu, by nie? Ale znając ciebie  twoje wieczne nieogarnięcie to myślę, ze jednak musiałabyś poczekać z zakończeniem głowy. - pokiwała głową, jednocześnie wkładając sobie w usta ostatni kawałek dania. 

-A teraz mam mamo pracę i też by mi było wszystko trudno pogodzić. - odpowiedziałam cicho, grzebiąc widelcem w jedzeniu. 

-Ahh. I jak ty chcesz mieć w przyszłości rodzinę? - pokręciła głową na boki. Kątem oka widziałam zmęczone spojrzenie Zayna. On też nie lubił, gdy nasza mama mówiła takie rzeczy. Chyba nikt by nie polubił. 

-Nie, nie chcę mieć. - powiedziałam, wpatrując się w talerz. 

-Mamo, daj jej spokój. - odezwał się w końcu. 

-Nie rozmawiam z tobą synku. - skarciła go wzrokiem, po czym spojrzała na mojego chłopaka z jakimś błyskiem w oku. -A ty Nathan chciałbyś mieć rodzinę?

-Nie wiem. - wzruszył ramionami. 

-Jak to nie wiesz? Nigdy nad tym nie myślałeś? - dopytywała, a ja miałam ochotę ją za to zabić. 

-Jakoś niespecjalnie. Co to będzie, to będzie. - odpowiedział z pełnymi ustami. I w tym momencie nie wiedziałam kto był gorszy. Czy moja matka z tymi głupimi i nie na miejscu komentarzami czy on, który aż śmierdział tą obojętnością. Gdybym tylko mogła to bym chciała dzieci. I to bardzo. Ale może i to lepiej? Widać po Nathanie, że chyba nie chce zostać ojcem, więc powinno mi być to na rękę. 

Powinno.



Byliśmy razem, pamiętasz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz