Rozdział pierwszy

181 2 0
                                    

Trzymam w rękach tort urodzinowy Ellen, gotów znieść go na dół. Nora stoi
przy drzwiach, machając do Posey i Lili. Patrzę, jak Nora wciska skarpetki
z wzorkiem w pizzę w parę zwykłych, białych trampek.
– Gotowa?
Kładę ciasto na czerwonym stoliku w holu, a ona kiwa głową.
Milczy od czasu naszej konfrontacji w łazience, a ja nie wiem, jak teraz
rozpocząć z nią rozmowę. Obiecałem, że nie będę próbował jej naprawiać, że nie
będę próbował poznać jej sekretów ani pomagać dźwigać jej emocjonalnego bagażu. Ostrzegała mnie wielokrotnie, że nie jest dla mnie dobra, że nie może być
taka, jaka chciałbym, żeby była.
Jak to możliwe, skoro sam nie mam pojęcia, czego mi trzeba?
Wiem, że cieszę się jej towarzystwem i że chcę ją poznać. Nie przeszkadza
mi to, żeby się nie spieszyć – wyczekane prezenty cieszą najbardziej.
Biorę ciasto i prowadzę nas w milczeniu do windy, a potem naciskam guzik.
Szum kabiny bezszelestnie wspinającej się na kolejne piętra to jedyny dźwięk
w cichym korytarzu.
Kiedy wchodzimy do środka, Nora odsuwa się ode mnie tak daleko, jak
pozwala na to ciasna przestrzeń.
Robię jej miejsce i próbuję na nią nie patrzeć, chociaż mi się przygląda.
Czuję na sobie jej wzrok, ale widzę, że nie zamierza już dziś ze mną rozmawiać.
Moje dłonie wypełnia pustka, mimo że trzymam tort – jakby czegoś im
brakowało. Może Nory? Z każdą sekundą, którą z nią spędzam, czuję, że tracę
kontrolę nad własnym ciałem.
Nora dotyka opuszkami palców końcówki warkocza i spoglądamy sobie
w oczy. Winda nie ruszyła się od czasu, kiedy do niej weszliśmy. Nie mógłbym
nawet zgadnąć, jak długo tam staliśmy – wydaje mi się, że kilka minut, ale
możliwe, że minęło zaledwie parę sekund.
Nie spuszcza ze mnie wzroku, studiując mnie, próbując coś odcyfrować.
To nie ja mam sekrety – chcę jej powiedzieć.
Myślę o Dakocie i o tym, co działo się między nami zeszłej nocy. O tym, jak
zawstydzony i winny się czułem, kiedy nie zdołałem… stanąć na wysokości
zadania. Wraca do mnie uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy zastałem pustą
łazienkę, po tym jak moja eks uciekła schodami przeciwpożarowymi. Minęła tylko
jedna noc, a oto jestem z Norą i chcę być blisko niej.
Chyba jednak też mam tajemnice.
– Coś się zepsuło? – pyta Nora, a ja przeżywam moment paniki, myśląc, że mówi o moim kutasie.
Kiedy uświadamiam sobie, że chodzi jej o windę, prawie wybucham
śmiechem.
– Nie wiem.
Znów przyciskam guzik parteru. W odpowiedzi winda dzwoni, a drzwi
otwierają się i znów zamykają. Winda jedzie na dół, a ja wzruszam ramionami.
Czyżbym zapomniał nacisnąć przycisk? Nie wiem.
Kiedy docieramy na parter, czekam, aż Nora pierwsza wyjdzie z windy. Jej
łokieć dotyka mojego ramienia, a ja odsuwam się, żeby zrobić jej miejsce. Jej
dotyk rozgrzewa moją skórę i przez chwilę żałuję, że nie mogę żyć w innej
rzeczywistości. W wymiarze, w którym mogę dotykać i przytulać Norę. W tym
świecie Nora mi ufa i dzieli się ze mną tym, czego nikt inny nie widzi. Może się
śmiać bez obaw i nie próbuje niczego ukrywać.
Z każdym milczącym krokiem przez korytarz mojej kamienicy ten
doskonały, wyobrażony świat rozpływa się w powietrzu.
– Nie kupiłem jeszcze Ellen jednego prezentu – przypominam sobie na głos.
Nora odwraca się i zwalnia, pozwalając mi się ze sobą zrównać.
– Jestem pewna, że ten własnoręcznie zrobiony tort i twój czas to
wystarczający prezent. – Bierze oddech. – Ja byłabym zachwycona.
Później idzie dalej.
Kiedy mówi takie rzeczy, mój już i tak skołowany umysł staje się jeszcze
bardziej zdezorientowany.
– Ale przecież nie lubisz urodzin? – pytam, nie spodziewając się niczego, ale
mając nadzieję na choćby ślad wyjaśnienia.
Jej urodziny wypadają w przyszłym tygodniu, ale kazała mi obiecać, że
niczego jej nie kupię.
Ostatnio w ogóle każe mi obiecywać wiele rzeczy. Znam ją dopiero od kilku
tygodni, ale już i tak za dużo jej obiecałem.
– Nie.
Nora otwiera drzwi i trzyma, żebym mógł przejść.
Zamiast pytać dlaczego, postanawiam podzielić się z nią najpiękniejszym
urodzinowym wspomnieniem.
– Kiedy byłem młodszy, moja mama zawsze robiła z moich urodzin wielkie
święto. Obchodziliśmy je przez cały tydzień. Gotowała wszystkie moje ulubione
potrawy i każdego wieczoru siedzieliśmy do późna.
Nora podnosi wzrok i spogląda na mnie. Jesteśmy już prawie przy drzwiach
do sklepu na rogu. Mija nas trzymająca się za dłonie para – sprawia to, że
zastanawiam się, czy Nora kiedykolwiek miała chłopaka na poważnie. To, że nie
wiem nic o tej kobiecie, doprowadza mnie do szału. Ma dwadzieścia pięć lat.
Musiała się z kimś spotykać w przeszłości. – Zawsze robiła mi babeczki zapieczone w wafelkach do lodów i przynosiła
je do szkoły. Uważała, że dzięki temu pozostałe dzieciaki mnie polubią, ale tak
naprawdę jeszcze bardziej się przez to ze mnie wyśmiewały.
Przypomniałem sobie pierwszą klasę, kiedy nikt z kolegów i koleżanek nie
chciał nawet dotknąć babeczek z posypką, które mama dla mnie zrobiła.
Nikt poza Dakotą i Carterem. Próbowaliśmy zjeść tak dużo, jak mogliśmy,
w drodze ze szkoły do domu, żeby mama myślała, że wszystkim w klasie szalenie
spodobał się jej prezent i że wspólnie świętowaliśmy moje urodziny.
Kiedy dotarliśmy do naszego kwartału, zostało nam jeszcze pięć babeczek.
W końcu zostawiliśmy je na pieńku przy wejściu do Łachy, małego lasku
zamieszkiwanego przez narkomanów i ludzi, którym się nie poszczęściło –
z pustką w żołądku i w życiu – a my lubiliśmy myśleć, że nakarmiliśmy tego dnia
przynajmniej pięcioro z nich.
– Zjadłabym jedno – mówi Nora, patrząc w dal.
Nie rozwija tego, jakie ma powody, by nienawidzić swoich urodzin, a ja nie
spodziewam się, że to zrobi. Nie dlatego podzieliłem się z nią historią z mojej
przeszłości.
Kiedy Nora otwiera drzwi do sklepu, odzywa się mały dzwonek. Wchodzę
za nią do środka i uśmiecham się, kiedy Ellen patrzy na nas obdarowana tortem i z
całej siły próbuje powstrzymać się od uśmiechu.

Nothing less Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz