Rozdział dziewiąty

138 1 0
                                    


– Będę miał czas się przebrać, zanim pójdziemy w to tajemnicze miejsce? –
pytam Nory, odbijając kartę.
Posey stoi na zapleczu i zawiązuje fartuch. Nie ma z nią dziś Lili, co, mam
nadzieję, oznacza, że babcia czuje się lepiej. Posey uśmiecha się do nas, kiedy
wychodzimy, a ja cieszę się, że za godzinę Aidena zmieni Cree, najnowszy
pracownik Grindu. Posey toleruje Aidena lepiej niż ktokolwiek inny, ale Cree jest
po prostu znacznie przyjemniejszym człowiekiem.
Nora mierzy wzrokiem mój poplamiony i zszarzały już T-shirt.
– Nie. Nie ma czasu się przebierać.
Wychodzę z Norą z kawiarni. Świeci dziś słońce. Nie jest ciepło, ale też nie
tak chłodno, jak będzie wieczorem. Uwielbiam wrześniową aurę w Nowym Jorku –
sezon hokejowy i dobra pogoda, czego jeszcze chcieć? Szczerze mówiąc, w tym
sezonie nie widziałem jeszcze ani jednego meczu. Teraz, kiedy nie ma Kena, jest
inaczej. Oglądaliśmy mecze razem. To właśnie na sporcie zbudowaliśmy naszą
relację ojca z synem. Cóż, coś najbardziej na kształt relacji ojca z synem, jaką kiedykolwiek miałem.
– Chcę wyprawić ci należyte powitanie na Brooklynie. Byłeś w Juliette
w Williamsburgu? Albo w barze z superschłodzonymi lodami?
Potrząsam głową. Nie robiłem prawie nic od czasu, kiedy się tu
wprowadziłem. Dużo chodziłem i biegałem po swojej okolicy, ale nie zachodziłem
prawie nigdzie i nie szukałem popularnych knajpek. Bo właściwie z kim miałbym
tam iść? Tessa jest zbyt zajęta pracą, a nie miałem szansy prawie z nikim się
zaprzyjaźnić. Na kampusie niewiele osób ze mną rozmawia. Co pewien czas jakaś
przypadkowa osoba pyta o drogę, ale to wszystko. Na Washington Central
University pewnie byłoby tak samo, gdyby Tessa mi się nie przedstawiła.
– Nie słyszałem o żadnym z tych miejsc – mówię, najwyraźniej radując
Norę, która z tym większą gorliwością chce mnie zabrać tam, gdzie zaplanowała.
– Gdzie jechałaś wczoraj wieczorem? Kiedy za tobą poszedłem? – pytam,
kiedy stajemy na światłach.
Wybucha śmiechem.
– Nie owijasz w bawełnę.
Czekam na jej odpowiedź, ale nie otwiera ust.
– Nie powiesz mi, co?
Potrząsa głową i dotyka mojego nosa opuszką palca.
– Nie.
Powinno mnie martwić to, że coś przede mną ukrywa. Powinienem zadawać
więcej pytań o jej sekrety, wiem, że powinienem.
Zamiast tego pytam: – Więc co to takiego, ta Juliette?
Nora uśmiecha się nieco, słysząc, że zmieniam temat. Obiecałem jej
wcześniej, że nie będę próbował jej naprawiać, a łatwiej dotrzymać tej obietnicy,
jeśli nie będę wtykał nosa w jej życie.
To świetny plan – problem w tym, że chciałbym wiedzieć o tej kobiecie
wszystko. Chcę wiedzieć, ile łyżeczek cukru wsypuje do kawy i jaka jest jej
ulubiona piosenka. Chcę wiedzieć, jak śpiewa sobie pod nosem, i muszę wiedzieć,
jak dużo czasu potrzebuje, żeby wstać rano z łóżka. Mam obsesyjną,
obezwładniającą potrzebę wiedzieć o niej wszystko, a ona doprowadzi mnie do
kompletnego szału, nie dając mi tego, czego potrzebuję.
Kiedy docieramy do francuskiego bistro Juliette, Nora aż pęka z ekscytacji.
– To superrestauracyjka. Wszyscy mówią, że Le Barricou jest lepsza, ale nie
daj się oszukać. To, że tak wynika z Yelpa, nie znaczy, że to prawda.
– Co to jest Yelp? – pytam, próbując nadążyć za szybkimi krokami Nory.
Na tablicy stojącej na chodniku widnieje napis: „Polecamy toskańską sałatkę
z jarmużu”. Obok słów narysowano niewielki zielony listek. Ach, zatem Francuzi
również przyjęli sposób życia Kalifornijskich Liściożerców. Okej, może taka
społeczność nie istnieje… cóż, pewnie istnieje, tylko nie mam dowodów. Poza tym
czy Toskania to nie region we Włoszech? To mi francuskie bistro…
Idąca przede mną Nora wchodzi do środka. Odwraca się do mnie na chwilę
przed stanowiskiem hostessy.
– Musisz się jeszcze wiele nauczyć, młodzieńcze.
Uśmiecha się, a potem znów się odwraca.
Rozglądam się po restauracji, a Nora mówi hostessie, że prosimy o stolik dla
dwojga. Kobieta bierze dwa menu i zaczyna wyjaśniać specjalności dnia,
prowadząc nas do niewielkiego okrągłego stolika na tyłach pomieszczenia.
– Czy dach jest otwarty? – pyta Nora, zanim siadamy.
Hostessa rozgląda się po restauracji.
– Jeszcze nie. Otwiera się o piątej. Mogą państwo usiąść na tarasie.
Nora uśmiecha się do niej i kiwa głową.
– Tak, poproszę.
Kobieta prowadzi nas po schodach do miejsca przypominającego ogród.
Z dachu zwisają kwiaty w donicach, prawie dotykając blatów stołów. Taras jest
właściwie pusty – tylko jeden stolik jest zajęty.
– Doskonale. Dziękuję bardzo – mówi Nora.
Naprawdę podoba mi się to, że tak dobrze traktuje ludzi pracujących
w gastronomii. Przypomina mi to moją teorię, że każdy powinien przynajmniej raz
w życiu pracować jako kelner. Przypomina mi to też atak wściekłości Dakoty
w Steak’n’Shake w Saginaw, kiedy dostała burgera z cebulą, chociaż prosiła bez.
Byłem zażenowany, ale siedziałem cicho, kiedy wrzeszczała na kierownika, a później poprosiła, żeby nie uwzględniano tego dania w rachunku.
Kiedy wyszliśmy, czuła się jak palant.
Nie zaprzeczałem jej.
Siadam naprzeciwko Nory. Metalowe krzesło strasznie piszczy, kiedy
przysuwam je do stolika. Menu jest krótkie – tylko lunch. Jest tu chyba więcej
koktajli niż dań.
– Zawsze zamawiam to samo.
Nora sięga ręką przez stolik. Wskazuje na jakąś paprykę, a potem na coś
kalafiorowego. Na całym menu rozpoznaję tylko kilka składników. Czy jest
napisane po francusku?
– Biorę paprykę shishito, gratin z kalafiora i porów oraz pommes frites.
Uwielbiam wszystko, co tu podają. – Ze śmiechem zaczesuje włosy za ucho. –
Zawsze zamawiam stanowczo za dużo jedzenia.
– A ja… ja wezmę…
Zauważam słowo burger i wskazuję na nie.
– Nie mam pojęcia, co to za dania.
Śmieję się, próbując ukryć wstyd.
Nora odkłada swoje menu i przysuwa swoje krzesło bliżej do stolika. Nie
wydaje przy tym tak okropnego dźwięku jak moje.
Hostessa wraca do naszego stolika z dzbankiem wody. W środku zauważam
pokrojone ogórki i lód. Co to za miejsce? Czy w ogóle mnie stać, żeby tu zjeść?
Stanowczo nie jestem już w Saginaw.
Nora znów dziękuje hostessie, która zapowiada, że zaraz zajmie się nami
niejaka Irene. Im bardziej się rozglądam, tym bardziej stwierdzam, że taras
wygląda całkiem fajnie. Zielone liście wylewają się z wiklinowych koszyków
i wypełniają prawie całe pomieszczenie.
– Czego nie poznajesz?
Dłoń Nory jest już na znajdującym się między nami moim menu.
Zerkam do karty. Śmieją się ze mnie słowa takie jak „croque-monsieur”
i „pommes frites”.
– W gruncie rzeczy niczego poza burgerem.
Nora to z zawodu szefowa kuchni. Pewnie sądzi, że jestem idiotą. Chociaż
jeśli tak rzeczywiście uważa, nie pokazuje tego. Ma swobodny wyraz twarzy, nie
zaciska swoich obfitych, różowych ust. Podnosi wzrok i spogląda mi w oczy,
a potem oblizuje wargi. Odwracam się szybko, zanim zapomnę własnego
cholernego nazwiska.
– Większość z tych dań jest dość prosta. Restauracje po prostu używają
trudnych słów, żeby móc policzyć dwadzieścia dolarów za kanapkę z szynką
i serem. To właśnie to. – Wskazuje palcem na croque. – A to – znów podnosi
wzrok – pommes frites, dosłownie francuskie frytki. Albo jestem naprawdę cholernie głodny, albo lekcja kulinarna Nory jest
niewiarygodnie seksowna. Jest taka mądra – chyba za mądra dla mnie.
– Powinieneś wziąć burgera. Zamówię też kilka rzeczy, które chciałabym ci
dać do spróbowania… ale nie czytaj o nich w menu, bo ich nazwy brzmią ohydnie.
– Uśmiecha się, kiedy zauważa mój zmartwiony wyraz twarzy. – Nie wezmę dla
ciebie nic z kosmosu.
Stuka palcem w czubek mojego nosa.
Dlaczego wciąż to robi? I dlaczego to takie urocze?
Irene, ładna kelnerka z hiszpańskim akcentem i ustami pociągniętymi ciemną
szminką, odbiera nasze zamówienie. Nora wyświadcza mi przysługę i zamawia
wszystkie wybrane przez nas dania, mówiąc z piękną, śpiewną intonacją. Siedzę
oniemiały z oczarowania, aż kelnerka nie odchodzi, a Nora zaczyna nową
rozmowę.
– Byłeś kiedyś we Francji?
Rozgląda się po wystylizowanym na francuskie dekoracjom ścian.
Potrząsam głową. „Byłeś kiedyś we Francji?” – zadała to pytanie tak
swobodnie, jakby interesowało ją, czy odwiedziłem już sklep spożywczy na rogu.
– Nie, nie byłem. A ty?
Głos mi się trzęsie.
Dlaczego nie mogę chociaż przez chwilę być spokojny i opanowany?
– Byłam. Dwa razy z rodziną na wakacjach. Ale widziałam tylko typowe
miejsca dla turystów. Chcę zobaczyć prawdziwą Francję. Chodzić tam, gdzie
chodzą Francuzi. A nie tam, gdzie płacisz trzydzieści dolarów za świecącą
w ciemnościach figurkę wieży Eiffla. Chcę jeść prawdziwe francuskie naleśniki
i spróbować swoich sił w dogadywaniu się po francusku. Chcę pić kawę, do której
nie trzeba dodawać cukru. – Nora bierze głęboki oddech i zasłania usta. – Strasznie
się rozgadałam.
Śmieje się.
Upijam łyk wody i próbuję wpaść na coś inteligentnego do powiedzenia.
Brakuje mi mądrych słów, świadczących o mojej światowości, więc zadaję kolejne
pytanie.
– Czy twoja rodzina dużo podróżuje?
Wiem bardzo mało o jej rodzinie. Jej rodzice mieszkają na tej samej ulicy co
mama i Ken, jej tata jest chirurgiem i życzyłby sobie dla niej takiej samej kariery.
Nora nie mówi wiele o sobie, a kiedy już coś opowiada, to raczej drobne szczegóły,
które sam muszę składać w całość.
– Tak, całkiem sporo. Moja siostra jest teraz w ciąży, więc nie wyjeżdżamy
jak zwykle na Boże Narodzenie, ale zazwyczaj robimy jedną czy dwie wycieczki
w roku. Na ostatnią nie pojechałam z powodu wypadku…
Nora na chwilę przerywa. Uważa, że powiedziała za dużo. Widzę to. – Ale teraz, kiedy Stausey jest w ciąży i ma urodzić tydzień przed świętami,
tata uznał, że najlepiej będzie zostać na miejscu.
Znów słyszę w głosie Nory nutkę frustracji, ale nie wiem o niej
wystarczająco dużo, by poznać, skąd się bierze.
Wypadek?
Siostra w ciąży?
– Ile lat ma twoja siostra? – pytam, stąpając po kruchym lodzie.
– Trzydzieści. Jest o pięć lat starsza niż ja. Spodziewają się z mężem
Toddem pierwszego dziecka. To będzie najbardziej rozpieszczony dzieciak na
świecie.
Nora uśmiecha się teraz łagodnie. Widzę, że cieszy się na to, że będzie
ciocią.
– Jeśli już o tym mowa – ściera palcami skroploną parę z okularów. – Sam
będziesz miał niedługo siostrzyczkę. Co tam u twojej mamy?
Nora tak dobrze potrafi zmieniać temat rozmowy, że zanim zauważyłem, że
to zrobiła, prawie skończyliśmy jeść. Okazało się, że ma rację w kwestii jedzenia.
Każde z dań było pyszne. Najbardziej smakowała mi zapiekanka z kalafiora
i porów, a nie jestem nawet do końca pewien, jak wygląda por.
Czułem się winny, kiedy wpychałem sobie burgera do gardła, wiedząc, że
Nora nie je mięsa. Wyleciało mi to z głowy, kiedy go zamawiałem. Przypomniałem
sobie dopiero wtedy, kiedy zaoferowałem jej kawałek tego pięknego, krwiście
czerwonego mięsa. Mimo wszystko był za dobry, żeby go nie zjeść. Po prostu
pilnowałem się, żeby nie mówić z pełnymi ustami.
– Musisz spróbować jeszcze jednej rzeczy, a potem zostawię cię w spokoju –
mówi Nora, kiedy kończę oczyszczać swój talerz.
Nie podoba mi się to określenie, „zostawię cię w spokoju”.
– Tylko na chwilę – dodaje, a ja przygryzam usta, żeby ukryć uśmiech.
Zanurza łyżkę w misce ze skorupką ze zbrązowiałego sera na ściankach.
– Zamknij oczy.
Robię to, o co prosi. Kiedy otwieram usta, dotyka ich coś ciepłego
i papkowatego.
– Nie otwieraj oczu – nakazuje Nora.
Czuję zapach cebuli, zębami ściągając jedzenie z łyżki. Przeżuwam
rozmoczony kęs w ustach – smakuje naprawdę dobrze pomimo konsystencji.
– To zupa cebulowa, nic wyjątkowego. Smakuje ci?
Głos Nory brzmi nawet lepiej, kiedy mam zamknięte oczy.
Kiwam głową i otwieram usta, chcąc więcej. Wciąż mam zamknięte oczy,
a ona podaje mi kolejną łyżkę. Nie myślę o stoliku znajdującym się koło nas. Nie
biorę nawet pod uwagę tego, że kelnerka mogłaby wrócić w każdej chwili. Teraz
mogę się skupić tylko na zdolności Nory do tego, by sprawić, że jedzenie zupy cebulowej jest seksowne. Przysięgam – nawet gdyby po prostu dotknęła drzewa
w parku, uznałbym to za atrakcyjne.
Kilka sekund, może minut, nic nam nie przerywa.
– A ty, podróżowałeś dokądś, Landon?
Potrząsam głową i otwieram oczy.
– Jako dziecko byłem raz na Florydzie. Ciocia Reese i jej mąż zabrali mnie
do Disney Worldu. Tyle że drugiego dnia dostałem zatrucia pokarmowego i przez
cały pobyt byłem chory. Skończyło się na tym, że oglądałem filmy Disneya
w hotelowym łóżku.
Cioci Reese było mnie tak bardzo żal, że nawet przyniosła mi prezenty ze
sklepu z pamiątkami i ozdobiła mój pokój. Na stolikach nocnych stały dwie
pluszowe Myszki Miki, a na stole zamiast obrusa leżał ręcznik z zamkiem
z Kopciuszka.
– To okropne.
Nora siedzi teraz znacznie bliżej, niż pamiętałem, zanim zamknąłem oczy.
Oparła łokcie o stół i pochyliła się wystarczająco, bym nie musiał się podnosić,
żeby dotknąć jej twarzy.
Jest taka piękna.
– Gdybyś mógł pojechać wszędzie, dokąd byś pojechał?
Zanim zdążę odpowiedzieć, do naszego stolika wraca Irene i sprząta talerze.
– Mogę wam podać coś jeszcze? Chcielibyście zobaczyć desery?
– Poproszę espresso – mówi Nora. – Chcesz też?
– Jasne?
Irene uśmiecha się do mnie.
– Dwa espresso. Rozumiem.
– Tak to się robi w Europie. Ludzie czasem piją kawę po posiłku – mówi
Nora.
– Naprawdę podoba mi się to, jaka jesteś mądra.
Nora uśmiecha się do mnie z drugiego końca stołu. Odchyla się na krześle,
oddalając ode mnie.
– Mnie też podoba się to, jaki jesteś mądry.
– Ja nie potrafiłem nawet zrozumieć menu – przypominam jej ze śmiechem.
Obniża głowę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Wiesz wiele rzeczy, których ja nie wiem. Dobrze się uczysz i przeczytałeś
dziesięć razy więcej książek niż ja. Tylko to, że nie potrafisz przeczytać menu
pełnego obcych nazw albo nie podróżowałeś po świecie, nie znaczy, że nie jesteś
mądry.
Nie spodziewałem się, że rozmowa przybierze taki poważny obrót, ale
zauważam, że przy ostatnich słowach Nora wydaje się podenerwowana.
Zasznurowała usta i zmarszczyła brwi. – Powiedziałem coś nie tak? – pytam.
– Nie.
Podnoszę wzrok i spoglądam na kosz liści, w pewnym sensie mając nadzieję,
że spadnie mi na głowę, a ta rozmowa się zakończy.
– Cóż, tak. Masz skłonność do tego, żeby wciąż obniżać swoją wartość. Nie
wiem nawet, czy to zauważasz, ale za każdym razem, kiedy prawię ci komplement,
próbujesz znaleźć jakieś „ale”. Kto ci powiedział, że nie jesteś dość dobry? To
właśnie chciałabym wiedzieć. – Obniża głos. – Żebyśmy mogli sobie z tym kimś
długo i poważnie porozmawiać.
Irene przynosi nasze espresso z rachunkiem, po który sięgamy jednocześnie.
– Zapłacę.
Po części spodziewam się, że będzie się sprzeciwiać. Zaskakuje mnie tym, że
tego nie robi.
Kiedy pijemy kawę w niemal całkowitej ciszy, myślę o tym, że nikt nigdy
nie powiedział mi tego, co ona przed chwilą. Nie przypominam sobie. Z pewnością
nie jestem najbardziej pewnym siebie facetem na świecie, ale nie uświadamiałem
sobie, jak bardzo sam obniżam swoją wartość, i nie wiem, jak to naprawić.
Kiedy wychodzimy z bistro, Nora robi zdjęcie fasady budynku. Nie pytam
dlaczego, a ona sama tego nie komentuje.
– No, myślę, że powinniśmy zrezygnować z lodów.
Klepie się po brzuchu. Jej dżinsowa koszula jest zapięta pod szyję, a teraz,
kiedy znów wyszliśmy na słońce, widzę zarys jej stanika.
Telefon Nory dzwoni, a ona zerka na ekran. Mina jej rzednie.
– Cholera. Muszę iść.
Teraz? W samym środku powitalnej wycieczki po Brooklynie?
– Teraz?
Robię krok w jej kierunku i chwytam za dłoń. Obawiam się, czy się nie
odsunie, ale nie robi tego. Prostuję plecy i spoglądam na nią z góry.
– Musisz iść w tej chwili?
Kiwa głową.
– Muszę jechać do Scarsdale. Powinnam niedługo wrócić.
– Co takiego jest w Scarsdale? Teraz tam mieszkasz? Nie powiedziałaś mi
jeszcze, co się stało z Dakotą i Maggy.
Nora prostuje plecy i wplata swoje palce w moje.
– A ty nie powiedziałeś, dlaczego zerwaliście.
Znów zmienia temat.
– Nie chcę mówić o Dakocie.
Wolałbym robić przynajmniej sto innych rzeczy, a nie rozmawiać w tej
chwili o mojej byłej dziewczynie, po naszym wspaniałym wspólnym popołudniu.
Nora unosi się na palcach i trzymając usta zaledwie kilka centymetrów od mojego ucha, mówi:
– A ja nie chcę rozmawiać o Scarsdale – szepcze.
Wtula się we mnie, a ja rozpływam się, czując ciepły dotyk jej ciała.
– Chcę cię poznać. Pozwól mi na to – mówię łagodnym głosem.
Nora unosi twarz do mojej, a ja zapominam, że jesteśmy na zatłoczonym
chodniku.
– Próbuję.
Jej miękkie usta muskają moje.
– Przyjdę – mówi niemal bezgłośnie, nie odrywając warg od moich. – Będę
u ciebie za kilka godzin. Dobrze?
Kiwam głową, nie mogąc wydusić słowa, a ona znika.

Nothing less Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz