Nora
Czuję pod stopami twardość chodnika, a każdy krok przynosi ze sobą kolejne wspomnienie Landona. Zmarszczka w kącikach jego oczu, kiedy uśmiecha
się tym słodkim, nieśmiałym uśmiechem. To, jak się czuję, kiedy trzyma moje
dłonie w swoich.
Narobiłam strasznego bałaganu. Dlaczego zawsze robię bałagan,
gdziekolwiek się znajdę?
Przez ostatnich kilka tygodni zaznałam uczuć, o których istnieniu już
zapomniałam. Czułam się szczęśliwa. Wydaje się, że to proste – czuć się
szczęśliwą – ale dla kogoś takiego jak ja to osiągnięcie. Życie dla innych ludzi,
życie w więzieniu zmartwień i uległości, sprawiło, że zapomniałam, jak to jest po
prostu być szczęśliwą.
– Hej! – dobiega mnie z tyłu kobiecy głos.
Znam go i kiedy go słyszę, przechodzą mnie dreszcze i włosy mi się jeżą.
Odwracam się i widzę Dakotę przy oknie sklepu z przyborami plastycznymi.
Jej kręcone włosy są zaczesane do tyłu i jest ubrana, jakby szła na pogrzeb. Ma
czarną spódniczkę za kolano, a jej granatowa marynarka jest zbyt duża
w ramionach. Dziwnie jest widzieć ją w takich ubraniach – jestem przyzwyczajona
do tego, że zazwyczaj ma na sobie ciuchy na siłownię albo balet.
Nie mam czasu się z nią męczyć, nie dziś. Nie mam energii, którą mogłabym
na nią zmarnować.
– Spieszę się gdzieś – mówię, kiedy do mnie podchodzi.
Spoglądam na kamienicę Landona, żeby się upewnić, że za mną nie poszedł.
Idiotyczna część mojego serca chce, żeby to zrobił, chociaż nie skończyłoby się to
dobrze.
– Ja też. Musimy pogadać.
Potrząsam głową i przepycham się obok niej. Stanowczo nie musimy tego
robić.
– Nie mamy sobie nic do powiedzenia, Dakota.
– Wiesz, że to nieprawda.
Słyszę w jej tonie delikatną groźbę.
Odwracam się na pięcie i staję z nią twarzą w twarz. Unoszę dłonie w geście
frustracji.
– O czym? O czym chcesz rozmawiać?
– Właśnie wyszłaś z mieszkania Landona. Myślałam, że inaczej się
umawiałyśmy.
Przewracam oczami i odchylam głowę. Chyba nie mówi poważnie. Jestem za stara, żeby wchodzić w takie gierki z niedojrzałą gówniarą, która chce
zawłaszczyć zabawkę, którą już wyrzuciła.
– Jaja sobie robisz? Jesteśmy, kurwa, dorosłe, Dakota. Mam dwadzieścia
pięć lat. Jestem za stara na takie gierki. Landon jest wystarczająco dużym
chłopcem, żeby samemu podejmować decyzje w życiu i w miłości.
Ostatnie słowo dziwnie smakuje w moich ustach.
Trzeba było po prostu sobie pójść, kiedy ją zobaczyłam, ale nie zdołałam.
– Miłość? – wykrztusza. – Miłość? Myślisz, że Landon cię kocha?
Potrząsam głową. Nie, nie myślę tak. Wiem, że mnie nie kocha. Nie
zajdziemy aż tak daleko, zanim wszystko eksploduje mi prosto w twarz.
– Dobrze. Bo nie kocha. Nie możesz wejść do jego życia i wślizgnąć się
chyłkiem. Jest dla ciebie za dobry.
Dakota opiera dłoń na biodrze.
Robię krok w jej kierunku, utrzymując neutralny wyraz twarzy.
– Nie obchodzi mnie to.
Jeśli uwierzy, że mnie to nie obchodzi, może sobie pójdzie?
Usta Dakoty układają się w fałszywy uśmiech. Jest drobna, ale czasem
trochę się jej boję. Na przykład jak wtedy, kiedy przyszła do mieszkania, pachnąc
alkoholem, i toczyła naokoło dzikim wzrokiem. Wciąż prosiła, żebym dała jej
telefon, żeby mogła zadzwonić do brata, mówiąc, że musi się z nim zobaczyć.
Nigdy nie otworzyła się przede mną wystarczająco, żeby powiedzieć mi, jak umarł,
ale tamtej nocy wiedziałam lepiej niż ona, że nie odebrałby tego telefonu. Była
całkowicie obłąkana. Szalona. Płakała i płakała w kuchni, chowając się pod stołem.
Nakrzyczała na mnie, kiedy próbowałam jej dać szklankę wody, i rzuciła nią przez
całą kuchnię. Nawet nie drgnęła, kiedy szklanka rozbiła się o ścianę.
Następnego ranka podniosłam ją z podłogi, a Maggy pomogła mi zanieść ją
do pokoju. Od tamtego dnia wiedziałam, że coś w niej pękło.
Dakota wbija we mnie wzrok swoich wściekłych oczu.
– Dobrze. On też nie. Lubi naprawiać przedmioty i ludzi. – Mierzy mnie
wzrokiem, próbując całą przełknąć. – I zobaczył ciebie…
– Rozumiem. A teraz zostaw mnie w spokoju.
Nie mamy czasu na to, żeby wymieniała wszystkie powody, dla których
potrzebuję ratunku.
Powoli odchodzę, ale Dakota chwyta mnie za rękę i szarpie w tył. Biorę
głęboki wdech, strząsam ją z siebie i idę dalej. Palce mnie świerzbią, żeby się na
nią rzucić, ale trzymam ręce przy sobie.
Idzie za mną.
– Dlaczego to zrobiłaś? Czy możesz mi przynajmniej powiedzieć, dlaczego
udawałaś moją przyjaciółkę, żeby zbliżyć się do mojego chłopaka?
– Nie planowałam tego. Nie zrobiłam… – Właśnie że zrobiłaś. Dość kłamstw, Nora. Czy Landon wie, że od początku
wiedziałaś?
Zgrzytam zębami.
– Zamknij się.
To bardziej skomplikowane. To wszystko zbyt skomplikowane, by
dyskutować o tym na chodniku. Oczywiście, że nie wie. Pozwoliłam mu wierzyć,
że Dakota nie mówiła o swoich uczuciach do niego ani nawet o nim nie
wspominała. Nie wie nic o niczym. Czuję, że jestem mu tak bliska, mimo że nic nie
wie.
Dakota wciąż idzie ze mną, ale przynajmniej doszłam już prawie do stacji
metra. Nie pojedzie za mną aż do Scarsdale. Nie jest aż tak zuchwała.
– Myślę, że gdyby wiedział, z jak wielką premedytacją to wszystko zrobiłaś,
uciekłby od ciebie. Nie lubi kłamców ani stalkerów. I domyślam się, że nie ma
pojęcia, co znajduje się w Scarsdale.
Słowa Dakoty tną mnie jak małe nożyki, a powietrze wypala je, kiedy
idziemy.
– Ufałam ci, Sophia. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Pozwoliłyśmy
ci ze sobą mieszkać.
Rzucam jej gniewne spojrzenie. Nie za dobrze znoszę groźby – to fakt,
o którym Dakota dowie się bardzo, bardzo szybko, jeśli nadal będzie do mnie
mówić w ten sposób.
– Wrzuciłam do netu ogłoszenie i skończyło się na tym, że zamieszkałam
z wami. Nie robiłyście mi żadnej łaski.
Dakota poprawia torebkę na ramieniu.
Dlaczego wciąż tu stoję i się z nią kłócę?
– Tak, a kiedy się poznałyśmy, zauważyłam, że trzymasz ramkę z jego
zdjęciem o kilka sekund za długo. Od początku wiedziałaś, kim jest. – Dakota
mruga, a potem skupia wzrok na budynku znajdującym się obok nas. – Tyle razy
wypytywałaś mnie o niego i o nasz związek. Byłam dla ciebie miła, Sophia. Tak
samo jak Maggy.
Maggy, która potrzebowała dwóch godzin, żeby zrobić makijaż w naszej
małej łazience, ale przez cały ten czas miło ze mną gawędziła, była przyjemniejszą
połową tej pary. Tak czy inaczej, odkąd pojawiłam się w mieszkaniu, czułam
dystans między naszą trójką. Ja przeciwko nim.
– Czego właściwie chcesz, Dakota? – pytam w końcu.
Powoli schodzę po schodach do metra, a ona idzie tuż za mną.
Przebiega mi przez myśl, że mogłaby mnie zepchnąć ze schodów.
– Chcę wiedzieć, co się dzieje między tobą a Landonem, i chcę cię
poprosić… cóż, błagać… żebyś zostawiła go w spokoju. Mam tylko jego.
Jej słowa unoszą się dookoła mnie, obejmują od tyłu. Żałuję, że metro na
Brooklynie nie jest bardziej zatłoczone – mogłabym się wślizgnąć w tłum
i zniknąć.
Czekam z odpowiedzią, aż dotrzemy na dół schodów. Dakota chce, żebym
trzymała się z dala od Landona – nie mogę tego zrobić. Nie zdołałam nawet wtedy,
kiedy próbowałam.
Nie przestaje mówić.
– Nie masz już dosyć? Twoja bogata rodzina, wielkie domy w całym kraju.
Pieniądze, które co miesiąc dostajesz z…
– Słuchaj, Dakota.
Nie ma pojęcia, co mówi. Majątek mojej rodziny nie ma nic wspólnego
z tym, że pragnę Landona. To, że uważa obie te sprawy za powiązane, dużo mówi
o tym, jak go postrzega. Nie potrafię stwierdzić, czy uważa go za przedmiot czy
ekwiwalent bogactwa.
– Nie wiem, co ci powiedzieć. Zerwałaś z Landonem kilka miesięcy temu,
no i spotykasz się z…
Dakota intensywnie potrząsa głową.
– Byłam zdezorientowana. Teraz to rozumiem. Potrzebowałam uwagi,
a Landona przy mnie nie było. Czułam się samotna, a Maggy powiedziała, że na
pierwszym roku college’u powinnam być singielką. Wszyscy zawsze tak mówią.
Wszystkie głupie filmy też tak mówią.
Nigdy nie rozumiałam tego pomysłu z byciem singielką podczas studiów.
Jasne, ważne jest, żeby nauczyć się niezależności, a college to czas, kiedy
dowiadujesz się, kim jesteś i czego chcesz. Ale jeśli już masz wspaniałego
chłopaka, dlaczego to psuć tylko po to, żeby imprezować i sypiać
z przypadkowymi facetami?
– Więc chcesz, żebym trzymała się z dala od Landona, żebyś mogła do niego
wrócić? – pytam wreszcie.
– Jeśli będzie mnie chciał, to tak. Był mój od początku. Zanim jeszcze cię
poznał. Zanim zobaczyłaś to zdjęcie.
– Poznałam go już wcześniej. Nasi rodzice są znajomymi, pamiętasz?
Dakota z łatwością potrafi sprawić, że czuję się jeszcze bardziej obłąkana,
niż jestem.
Powoli kiwa głową.
– Tak, pamiętam. Ale pamiętam też godziny, które spędziliśmy na
rozmowach o nim, i niezliczone razy, kiedy mówiłam ci, jak bardzo go kocham i za
nim tęsknię… i pamiętam też, kiedy powiedziałaś mi, żebym się przespała
z Aidenem.
– Próbowałam ci pomóc jako przyjaciółka. Wciąż powtarzałaś, że chcesz
zaznać uroków życia w wielkim mieście! – próbuję nie mówić za głośno, ale
zupełnie sobie z tym nie radzę. – Mówiłaś, że Aiden jest seksowny i że chcesz się z nim przespać.
Rzucam jej spojrzenie spod zmrużonych powiek.
– Już i tak się zdecydowałaś… ja tylko cię popchnęłam, żebyś nie myślała,
że jesteś aż taką suką, kiedy się z nim pieprzyłaś.
Nozdrza Dakoty się rozwierają i przez bardzo, bardzo krótką chwilę prawie
się jej boję.
– Żartujesz? Już się zdecydowałam? No i kim ty jesteś, żeby mnie w ogóle
oceniać, pa-nien-ko? – mówi, podkreślając ostatnie słowo.
Teraz moje ciało jest już w całości pokryte cięciami. Z każdym słowem czuję
się coraz bardziej jak potwór. Dakota mogłaby równie dobrze sypać sól na moje
rany. Słuchanie o tym, że kocha Landona, jest dla mnie tak samo bolesne, a to, że
wini za wszystko mnie – być może słusznie – jeszcze pogarsza sytuację.
– Mogłabyś się zatrzymać i po prostu ze mną porozmawiać? – mówi
łagodnym, nawet smutnym głosem.
Odwracam się do niej.
– Co cię uszczęśliwi? Jeśli nie będę się do niego zbliżać na mniej niż
trzydzieści metrów? Tessa to również moja przyjaciółka, a on z nią mieszka.
I Landon jest ze mną szczęśliwy. Dakota, pozwól mu być szczęśliwym.
Drżą jej wargi i przełyka ślinę.
– Skąd wiesz, że jest szczęśliwy?
Co za tendencyjne pytanie. Chcę jej powiedzieć: ponieważ to czuję. Ale tego
nie robię.
– Skąd wiesz, że jest szczęśliwy, Nora?
Więc wróciłyśmy do Nory. Łzy szczypią mnie w oczy.
– Po prostu wiem, że jest. Może się mylę. Nie znam go tak dobrze jak ty.
Nie spuszcza wzroku z moich oczu.
– Nie. Nie znasz.
Wzdycham i rozglądam się po stacji. Mężczyzna i kobieta trzymają się za
ręce, czekając na pociąg. Muszą mieć co najmniej po sześćdziesiąt lat, a kiedy on
się pochyla i całuje jej siwe włosy, robi mi się ciężko na sercu. Jak to możliwe,
skoro jest takie puste?
Dakota przerywa i marszczy brwi.
– Nie mam nikogo, Nora. Myślałam, że mam ciebie, ale przyjaciółka nie
zrobiłaby tego co ty.
Ma rację. Nigdy nie byłam dla niej przyjaciółką. Nigdy nie chciałam nią być.
Chciałam tylko jego. Powinnam się czuć winna, ale trudno o to, kiedy wiem, jak
ona go traktuje: jak fagasa. Nie jest jebanym fagasem. Jest kimś znacznie lepszym.
Lepszym, niż którakolwiek z nas na to zasługuje.
– Przepraszam, że tak to się potoczyło – mówię na wpół szczerze. – Nie
chciałam cię zranić. Po prostu tak się stało. Dakota spogląda na mnie i zauważam łzę spływającą po jej policzku, zanim
udaje jej się ją otrzeć. Wiem, że to, iż dostrzegłam jej wrażliwość, by ją zabiło,
więc postanawiam potraktować ją życzliwie i udaję, że niczego nie zauważyłam.
– Między Landonem a mną jest coś prawdziwego, Nora. Kochaliśmy się od
czasu, kiedy byliśmy dziećmi. Przeszedł ze mną wszystko. To, jak znęcał się nade
mną ojciec, jak umarł mój brat; cierpieliśmy razem na więcej sposobów, niż
mogłabyś zrozumieć. Jest moim człowiekiem, Nora. Jest moim człowiekiem,
jedynym moim człowiekiem, i wiem, że nie traktowałam go tak, jak na to
zasługuje, ale byłam głupia i teraz to widzę. Teraz wiem, że muszę zrobić
wszystko, co mogę, by się upewnić, że wie, jak bardzo go kocham i doceniam.
Jej słowa sprawiają, że się trzęsę. Porzygam się, czuję, że to się zaraz stanie.
Kwas pali dno mojego gardła. Nie mogę słuchać, jak o nim w taki sposób mówi.
Fizycznie nie potrafię znieść słuchania tego, jak wypowiada jego imię i wyjaśnia
głębię tego, co ich łączy.
Milczę, nie mogąc zaoferować jej żadnych słów.
Znów zaczyna mówić, a ja żałuję, że nie mogę nacisnąć guzika
wyłączającego moje uszy.
– Dla ciebie on jest tylko częścią gry. Po prostu się z nim bawisz, a on się
bawi z tobą. To zabawa i tyle – mówi rzeczowo. – Ale dla mnie on jest drugą
połówką. Jest jedyną osobą, na którą mogę liczyć na tym świecie. Przeżyłam z nim
całe lata i chociaż może ci się wydawać, że jest inaczej, nie zdołasz z tym
współzawodniczyć. – Przerywa na chwilę. – Nie chcę cię zranić.
Z jakiegoś powodu jej wierzę. Nie umniejsza to mojego cierpienia.
– Straciłam mamę i brata, a tata umrze lada dzień. Nie mogę stracić również
Landona.
Jej głos przeradza się we łkanie, a ona ukrywa twarz w dłoniach. Mijający
nas nieznajomi gapią się na nas.
Kiedy stałam się taką gównianą osobą?
– Proszę, Nora. Daj mi jeszcze jedną szansę, żebym stała się osobą, której on
potrzebuje.
Ociera dłonią nos i znów spogląda na mnie. Jej ramionami wstrząsa szloch
i nie mogę jej nie współczuć.
Za kogo ja się mam, że wchodzę z butami w ich życie i odrywam ich od
siebie? Może i jest okropna, ale ma w sobie jakąś łagodność, która zawsze mnie
przyciągała. Nie nienawidzę jej – nigdy tak nie było. Po prostu wiedziałam, że nie
zasługuje na Landona. Ale teraz, kiedy stoi przede mną i płacze, kryjąc twarz
w trzęsących się dłoniach, zastanawiam się, kim jestem, żeby o tym decydować?
Ma rację, nie znam go.
Ona go zna.
Nie kocham go.
Ona go kocha.
Nie zasługuję na niego.
A ona, być może, zasługuje.
– Dobrze.
Odrywam jej dłonie od twarzy.
Znów ociera oczy i spogląda na mnie. Nie wiem, co jeszcze jej powiedzieć.
– Pójdę sobie – obiecuję i odchodzę, wtapiając się w tłum nieznajomych,
zanim może mnie powstrzymać.
CZYTASZ
Nothing less
Teen FictionCzęść II Zmysłowa Nora coraz bardziej zaprząta myśli Landona. Niestety, dziewczyna stara się trzymać na dystans, gdyż uważa, że ich związek skazany jest na porażkę. Sytuację próbuje wykorzystać Dakota, która coraz bardziej żałuje decyzji o rozstani...