Mimo przypuszczeń Nory w Grindzie dzieje się wyjątkowo dużo jak na
niedzielne popołudnie, a ciało Aidena porusza się wolniej niż zwykle. Zapomniał
o dwóch zamówieniach, napisał złe imię na trzech kubkach i upuścił na podłogę
butelkę z syropem miętowym. To ja musiałem po nim sprzątać.
Myśląc o Norze patrzącej na nas w milczeniu z kąta na tyłach kawiarni, nie
mogłem czekać, aż napełni wiadro i ślimaczymi ruchami zacznie przesuwać
włóknami mopa po śliskiej plamie. Poza tym pachniało okropnie – od razu
rozbolała mnie głowa od ciężkiego zapachu syropu miętowego i wiedziałem, że
zdążę wszystko wysprzątać, zanim Aiden w ogóle skończy napełniać wiadro.
Oczywiście mi nie podziękował, tylko drwiącym głosem przypomniał o stojaku
z napisem „mokra podłoga”.
Miałem nadzieję, że niekończąca się kolejka odwróci moją uwagę od myśli,
że Nora siedzi i mi się przygląda. Ale tak się nie stało. Staję się nerwowy, kiedy
ona tu jest, i nie mogę się powstrzymać od patrzenia na nią co kilka sekund. Tak
czy inaczej, dobrze mi idzie praca, mimo rozkojarzenia, nie tak jak Aidenowi.
Najwyraźniej nie radzi sobie z presją obsługi kolejki kofeinowych zombie. Nie
pamiętam, kiedy mój umysł przerzucił się z trybu zdenerwowania na niego na tryb
konkurencji. Dziwne.
Podaję kobiecie o imieniu Julie potrójne latte na odtłuszczonym mleku
i znów zerkam na Norę. Zapisuje coś w notatniku. Nie patrzy na mnie. Nie wiem,
co pisze. Sprawia to, że czuję się trochę, jakby była obserwującym mnie
policjantem w cywilu.
Wykorzystuję tę chwilę, żeby nacieszyć się jej widokiem. Wydaje się
zrelaksowana z długopisem między palcami. Kilkakrotnie stuka nim w papier
i zakłada nogę na nogę. Uwielbiam to, jak nadyma usta. Kobiecy łuk jej górnej
wargi wystaje odrobinę bardziej niż dolnej.
– Koleś! – głos Aidena wdziera się w moje obsesyjne myśli o ustach Nory.
Kiedy na niego spoglądam, zauważam, że kolejka się uspokoiła – tylko
dwoje gości czeka na swoje napoje… ale mam mokre stopy. Dlaczego?
Aiden wskazuje na dzban z zieloną herbatą, którego zawartość wylewa się na
podłogę i moje stopy. Chwytam rączkę i podnoszę ją, a potem nakładam pokrywkę.
Kałuża nie jest zbyt wielka – wylała się tylko połowa dzbanka. Zerkam na Norę,
która teraz już patrzy na mnie z szerokim uśmiechem. Policzki zaczynają mi płonąć
i biorę mopa. Zmuszam swój zajęty mózg do tego, żeby myślał tylko o sprzątaniu.
Szast-prast, wyżymam, zanurzam w wodzie. Znów wyżymam, przecieram.
W kawiarni znów robi się pusto – minęły dopiero dwie godziny. Moja koszulka zdążyła się zabrudzić zmieloną kawą, a buty wciąż są mokre od wylanej
zielonej herbaty. Dobra wiadomość jest taka, że przez prawie dziesięć minut nie
było żadnego klienta, a wyraz twarzy Aidena mówi mi, że zaraz zacznie narzekać.
– Jestem megagłodny i muszę przygotować się do castingu – mówi jak na
komendę.
Ma przygarbione ramiona, a jego biała koszulka jest poplamiona brązowymi
strużkami. Obaj wyglądamy, jakbyśmy przeżyli Wielką Bitwę Kofeinową. Nora
odgrywa rolę królowej, o którą walczymy – jeden z nas zdobędzie koronę
i zostanie jej królem.
Zanim moja wyobraźnia zdąży mnie przenieść do tego odległego kraju,
Aiden robi kolejny krok w moją stronę i macha ręką.
– Tak że zrobię sobie przerwę, okej?
– Jasne. – Zerkam na Norę i kiwam głową. – Dla mnie w porządku. I tak
nikogo nie ma.
Muszę zamieść śmieci z podłogi i zetrzeć ślady po kubkach z kawą i okruchy
muffinów ze stołów. Muszę uzupełnić lód w pojemniku i wypucować blaty. Lista
wydaje się nie kończyć.
Nora wstaje zza swojego stolika i przeczesuje palcami włosy. Biorę ścierkę
i wychodzę zza baru.
– Przyjemniaczek, co?
Nora wskazuje kciukiem w kierunku znajdującego się na zapleczu Aidena.
– Jest w porządku.
Wzruszam ramionami, nie chcąc, żeby Aiden usłyszał, jak o nim
rozmawiamy. Jest wstrętny, ale nie chciałbym zranić jego uczuć czy coś. Wiem,
jak to jest, kiedy ludzie rozmawiają o tobie, jakbyś tego nie słuchał – to
beznadziejne. Nie życzyłbym tego nikomu. No cóż, może kilku osobom, ale Aiden
nie jest jedną z nich.
– Przypomina mi króla Joffreya – mówi ze śmiechem Nora i zakrywa usta.
– Kto to taki?
Nora wytrzeszcza oczy.
– Król Joffrey, ten mały blond ciul.
Że co?
– Naprawdę nie wiesz, o kim mówię, co?
Wpatruje się we mnie z niedowierzaniem.
Potrząsam głową.
– Nie oglądałeś Gry o tron?
– Ach. Nie, jeszcze nie.
– Niemożliwe!
Nora podbiega do mnie i chwyta za nadgarstki. Pachnie kokosami.
– Proszę, powiedz, że żartujesz! Tak źle cię oceniłam! Pod jakim kamieniem żyjesz i jak udaje ci się uniknąć spoilerów w necie?
Pod kamieniami college’u i pracy – chcę powiedzieć. Ale byłoby to
niegrzeczne… i niezbyt śmieszne.
– Nie miałem jeszcze czasu. Planuję obejrzeć. Wszyscy o tym mówią, ale nie
mam jeszcze kont na odpowiednich serwisach.
Brzmię jak robot.
Mam konto na Facebooku, ale zawsze zapominam hasła i muszę je
resetować. Mam około dziesięciu znajomych – połowa z nich to moja rodzina.
Tablica mojej mamy jest pełna wiadomości o dziecku i zdjęć brzucha, a Tessa
wciąż zamieszcza posty z Pinteresta. Mama ma obsesję tagowania mnie na
wszystkim. Zdjęciach, cytatach, obrazkach ze szczeniaczkami. Ostatni raz, kiedy
logowałem się na swoje konto, zauważyłem, że wrzuciła nasze zdjęcia ze swojego
ślubu i mnie otagowała. Nie trzeba było długo czekać, aż wszystkie znajome mojej
mamy zaczęły dodawać takie na przykład komentarze:
„Pamiętam, jak szczypałam te pultaski, kiedy był jeszcze maluszkiem!”
„Mały Landonek wyrósł na takiego przystojnego kawalera!!!”
„Kiedy spodziewasz się ślubu Landona, Karen?”.
Na ten ostatni mama odpowiedziała: „Kiedy skończą z Dakotą college!”.
W zeszłym roku wszystko było zupełnie inaczej. Nawet jeszcze kilka
miesięcy temu moje życie było zupełnie inne niż teraz. Wyobrażałem sobie, że
w tym czasie będę już mieszkał z Dakotą i będziemy zaczynać naszą wspólną
przyszłość.
Ale dość o Dakocie.
– Musisz obejrzeć – nalega Nora.
Częściowo się z nią zgadzam.
– Możliwe, że to zrobię.
Nie wiem, czy w ogóle mam czas na oglądanie seriali telewizyjnych między
szkołą, pracą, Norą, Tessą, Hardinem, Dakotą, mamą, siostrzyczką i Kenem.
Nora obraca między palcami papierowe opakowanie słomki.
– W takim razie jakie seriale oglądasz?
Odpowiadam, że ostatnio oglądam to, co Tessa. Nora siada przy stoliku
najbliżej mnie i mówi, że robię sobie krzywdę, nie śledząc Gry o tron. Dodaje, że
uwielbia też oglądać Kawalera dla beki. Zgodnie z prawdą przyznaję, że nigdy nie
widziałem ani jednego odcinka. Widuję twarze gwiazd na okładkach plotkarskich
magazynów w kioskach, które mijam po drodze na zajęcia, ale nie znam nazwisk
żadnej z nich. Nora mówi, że ktoś o imieniu JoJo zachował się strasznie głupio,
wysyłając do domu w zeszłym tygodniu kowboja z Teksasu.
Słuchając głosu Nory, stwierdzam, że podoba mi się uczucie wywoływane
przez jej słowa w moich uszach. Dużo gestykuluje – robi to z taką gracją, że nie
chcę, by kiedykolwiek przestawała mówić. Jest jedną z tych osób, które potrafią zwykłym słowom nadać ważne znaczenie – takie, o którym nie mogłyby nawet
marzyć, gdyby nie ożywiały ich jej usta.
– A więc co u ciebie? – pyta wreszcie, a ja nie mogę nawet sobie
przypomnieć, o czym mówiła.
Byłem za bardzo skupiony na jej ruchach i tym, jak pełna jest słów, żeby
naprawdę usłyszeć, co powiedziała.
– Yyyy… – szukam słów, z całych sił przywołując na pomoc pamięć.
– Jakieś plany na dziś? – pyta z półuśmiechem.
Nic. Absolutnie nic. Wzruszam ramionami.
– Nie jestem jeszcze pewien. Hardin jest u nas do poniedziałku.
Kiwa głową.
– Wiem.
– Chyba zatem wszystko zależy od tego, gdzie powieje Huragan Hessa.
Nora uśmiecha się na dźwięk tych słów, a ja zauważam w jej dłoni kolejny
papierek od słomki. Jest poskładany tak, że przypomina miecz. Na stoliku
zauważam dwie kupki cukru. Nora trzyma w dłoni pustą torebkę po brązowym
cukrze. Rozpoznaję górki cukru z dnia, kiedy poznałem siostrzyczkę Posey, Lilę.
Z jednej z górek wystaje kawałek serwetki, złożony jak flaga, dokładnie jak
ostatnim razem.
A więc to Nora musiała je wcześniej zrobić. Jak mogłem nie zauważyć, że tu
była?
– Tessa pracuje całą noc – mówi Nora.
Układa dłoń w miseczkę i zmiata do niej swoją miniaturową fortecę.
Zostawiam ścierkę na stole i wracam do baru. Podnoszę ruchomy kawałek
blatu, biorę wiaderko na śmieci i niosę je do niej. Potrząsa dłońmi nad plastikowym
pojemnikiem i wyciera je o mój fartuch.
– Chciałam cię gdzieś zabrać – mówi Nora półszeptem.
– Chciałbym gdzieś iść – odpowiadam natychmiast.
Spoglądam na nią. Odwzajemnia spojrzenie.
Chrząkam.
– To znaczy chcę iść z tobą, gdziekolwiek tylko zechcesz.
Nora pyta, gdzie jest miotła, i nie mówi nic więcej o tym, dokąd chce mnie
zabrać.
CZYTASZ
Nothing less
Teen FictionCzęść II Zmysłowa Nora coraz bardziej zaprząta myśli Landona. Niestety, dziewczyna stara się trzymać na dystans, gdyż uważa, że ich związek skazany jest na porażkę. Sytuację próbuje wykorzystać Dakota, która coraz bardziej żałuje decyzji o rozstani...