Rozdział trzeci

120 3 0
                                    


W mojej sypialni panuje cisza.
Wydaje mi się taka mała.
A może to ja wydaję się sobie taki mały po kolejnej żenującej sytuacji
z Norą? Tym razem było lepiej, ponieważ wspólnie braliśmy udział w tej niezręcznej scenie.
Spowodowaliśmy ją.
Wciąż wspominam, jak jej spragnione ciało porusza się na moim, świadome
swojego celu. Słyszę jej jęki i czuję jej gorący oddech na skórze.
Teraz w moim pokoju robi się ciepło.
Za ciepło.
Odrywam się od drzwi i idę do okna. Moje biurko jest zabałaganione – sterty
książek i żółtych karteczek zawalają drewnianą powierzchnię. Cóż, jest z IKEA
i kosztowało mniej niż sto dolarów, więc pewnie nie ma nic wspólnego z drewnem.
Stukam palcem w ciemnobrązowe potencjalne drewno – wydaje głuchy dźwięk.
Wiedziałem, że nie jest prawdziwe.
Palce mi się trzęsą, kiedy odsuwam żaluzje, żeby otworzyć okno. Na
parapecie jest pełno okruchów farby i kurzu, a nawet martwa mucha. Tessa
skrzywiłaby się, gdyby to zobaczyła. Robię sobie w głowie notatkę, żeby w tym
tygodniu posprzątać. Ciągnę za upartą drewnianą framugę, która wreszcie ustępuje,
i okno się otwiera.
Unoszę je wyżej, wpuszczając do pokoju spokojne dźwięki miasta.
Uwielbiam poziom hałasu na Brooklynie. Słychać samochody, zazwyczaj jakieś
głosy ludzi idących po chodnikach, ale nic przesadnie szalonego. Taksówki
również trąbią znacznie rzadziej niż na Manhattanie. Nigdy nie zrozumiem,
dlaczego ludzie używają klaksonu z nerwów. Nie pojmuję, dlaczego ktoś miałby
myśleć, że to w jakiś sposób przyspieszy ruch. Jedyne, czego dokonuje ten
niegrzeczny gest, to wkurzenie ludzi i zwiększenie poziomu stresu.
Dzięki tym przypadkowym myślom całkiem nieźle udaje mi się nie wracać
do tego, co właśnie zrobiliśmy z Norą. Cóż, teraz znów przyszło mi to do głowy.
Jak przeszliśmy od tworzenia scenki filmowej do tego, że dosiadła mnie na
krześle? Ściągam spodnie i bokserki i wyrzucam je do kosza na brudną bieliznę
przy drzwiach do szafy.
Przebieram się i siadam na brzegu łóżka, przy oknie. Mój telefon jest
podłączony do ładowarki na stoliku nocnym. Sięgam po niego.
Hardin odbiera po drugim dzwonku.
– Za późno, żebyś mnie przekonywał do zmiany planów… będę w piątek.
Przewracam oczami.
– Cześć, u mnie wszystko w porządku. Dzięki, że pytasz. – Rozumiem. Jak mogę ci pomóc w ten piękny wieczór? – pyta Hardin.
W tle słyszę buczenie alarmu samochodowego.
– Nic. Dzieje się coś dziwnego…
Nie wiem, jak wyjaśnić, co jest grane, ani dlaczego zadzwoniłem w tej
sprawie do Hardina.
Śmieje się.
– Będziesz musiał wyjaśnić to znacznie dokładniej.
Wzdycham do telefonu i nasłuchuję, co dzieje się dookoła mnie. Słyszę ciche
głosy Tessy i Nory rozmawiających w kuchni.
– Okej, znasz znajomą Tessy, Norę? Właściwie to, kiedy ją poznałeś, miała
na imię Sophia, ale Tessa mówi, że ona woli, żeby przyjaciele mówili do niej Nora.
To znaczy… pewnie i tak będzie ci się myliło jej imię.
Przez chwilę milczy. Zastanawiam się, czy nie mówiłem za głośno. Nie
mogę dosłyszeć, o czym gadają dziewczyny, więc mam nadzieję, że one słyszą mój
głos jeszcze słabiej.
– Tak, chyba tak.
– Okej, więc właśnie uprawialiśmy seks.
Ciągnę za sznurek żaluzji i je podnoszę.
– Cóż, chyba nie do końca seks. Ale byliśmy naprawdę, naprawdę blisko.
– I?
Oczywiście, jedyne, co powie Hardin, to: „I?”.
Pilnuję się, żeby nie mówić głośniej niż szeptem.
– No i tak. Nora mówiła mi raz za razem, że musimy pozostać przyjaciółmi,
i po prostu rozmawialiśmy jak zwykle, a dwie sekundy później dosiadła mnie,
miała orgazm, chwilę potem weszła Tessa, no i teraz jestem w swoim pokoju
i wpadam w obłęd, bo nie mam pojęcia, co teraz zrobić albo powiedzieć.
– Wow. Tessa weszła? Laska dosiadała cię na krześle? Cóż, nie ma co…
Zaraz… ruchałeś się z nią na krześle w kuchni? Czy po prostu ujeżdżała cię,
dopóki nie doszła? – mówi swobodnym tonem, jakby nie użył właśnie słów
brudnych jak publiczna toaleta.
– Hmm, to drugie. Nie uprawialiśmy seksu… no, takiego seksu, kiedy coś
wchodzi w coś innego…
– Naprawdę? – Jego głos jest spokojny i pogrywa w nim rozbawienie. –
Naprawdę to przed chwilą powiedziałeś? Może mam cię poprosić, żebyś pokazał
mi na lalce, gdzie cię dotykała?
– Nie wiem, dlaczego do ciebie zadzwoniłem.
Wzdycham. Opadam na plecy i gapię się na pomalowany w dziwne kolory
wiatrak na suficie.
Hardin chyba zauważył coś w moim głosie, więc trochę odpuszcza.
– Ale podoba ci się? To znaczy… dlaczego jeszcze seks z nią miałby być
problemem? Ty jesteś singlem, ona jest singielką… tak?
Myślę o tym przez chwilę. Naprawdę jestem singlem?
Tak. Zerwaliśmy z Dakotą kilka miesięcy temu.
Wiszący nade mną fakt, że była tu zaledwie wczoraj, macha mi ręką przed
oczami.
Rany, ale ze mnie dupek. Powinienem powiedzieć Norze o tym, że Dakota tu
była. To byłoby fair. Tak właśnie postąpiłby miły chłopak, a ja jestem miłym
chłopakiem.
– Oboje jesteśmy singlami. Tyle że Dakota była tu wczoraj wieczorem.
Nie chcę tego przyznawać.
Nie jestem jednym z tych gości.
Naprawdę.
– Ups, Delilah też? Co, do cholery, się tam dzieje?
Nie zawracam sobie głowy poprawianiem go w sprawie imienia Dakoty.
– Nie wiem. Ale nie mów Tessie. Naprawdę, ona i tak ma już dość swoich
problemów, a Nora naprawdę się boi, że Tessa się dowie. Mówię serio. Nawet jeśli
Tessa zacznie się rozbierać i spyta cię, co się dzieje, masz udawać, że nic nie wiesz.
– Jeśli będzie naga, nie mogę niczego obiecać.
– Ech.
– Dobrze. Dobrze. Nic nie powiem. Rozmawiałeś z nią już o jej
harmonogramie w pracy?
Nie. Bo jestem za dużym tchórzem.
– Jeszcze nie. Dużo ostatnio pracowała. A, i muszę cię ostrzec w pewnej
sprawie, ale nie możesz się wkurzyć. – Robię pauzę. – Naprawdę, nie możesz.
Obiecaj mi – mówię łagodnie.
Nie chcę, żeby Tessa i Nora usłyszały, jak plotkuję o nich z Hardinem.
– Co? Co się dzieje? – pyta, a ja słyszę, że jego umysł tworzy już najgorsze
z możliwych scenariuszy.
– Obiecaj – powtarzam.
Prycha z niecierpliwej frustracji.
– Tak, jasne, obiecuję.
– Znasz tego kelnera z weekendu nad jeziorem? Kiedy przez cały czas
kłóciliście się z Tessą?
– Nie kłóciliśmy się cały czas – mówi z wyrzutem, ale nie za wielkim. – Ale
tak, co z nim?
– Jest tutaj.
– W twoim mieszkaniu? – Hardin podnosi głos, a ja zaczynam myśleć, że
może to nie był najlepszy pomysł, żeby mówić mu teraz, w ten sposób.
– Nie. W Nowym Jorku. Pracują razem.
Wzdycha, a ja mogę sobie tylko wyobrazić, jaką ma teraz minę. – Czy oni… wiesz… Tego… spotykają się albo coś?
Potrząsam głową, mimo że mnie nie widzi.
– Nie, nic z tych rzeczy. Chciałem ci tylko powiedzieć, bo myślę, że dla
twojego dobra lepiej nie robić z tego wielkiego halo. Wiesz, żeby pokazać Tessie,
że dojrzewasz i takie tam.
Również dlatego, że nie chcę, aby moje mieszkanie doszczętnie spłonęło
podczas drugiej wojny hessowej. Oczywiście, gdyby rzeczywiście spłonęło, nie
miałbym tego problemu z Norą za każdym razem, kiedy jesteśmy razem
w kuchni…
– Dojrzewam? Jestem bardzo dojrzały. Dupku.
– Tak, widzę to po twoim rozwiniętym słownictwie, dupku – droczę się
z nim.
– Słuchaj, koleś. Jestem z ciebie dumny, że przeklinasz i prawie przeleciałeś
Naomi, Sarę czy jakie tam sobie wybierze imię w przyszłym tygodniu, ale za
minutę mam ważny telefon.
Nie mogę się nie śmiać z tego, jak radzi sobie ze słowami.
– Dzięki za pomoc.
Przez chwilę milczy.
– Jeśli naprawdę chcesz o tym pogadać, to może oddzwonię do ciebie, jak
skończę?
Jego głos jest tak pełen niespodziewanej szczerości, że aż się podnoszę na
łóżku.
– Nie, w porządku. Muszę tam wyjść i wystawić się na ciosy.
– Mam nadzieję, że czeka na ciebie Mike Tyson.
– Zamknij się.
Połączenie się urywa.

Nothing less Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz