Rozdział trzydziesty pierwszy

117 0 0
                                    

Nora
Czy ta winda zawsze jest taka głośna? Zmieniające się ciśnienie powietrza
i mechaniczne dźwięki sprawiają, że robi mi się niedobrze. A może chodzi po prostu o to, że nieunikniona rozmowa, którą mam odbyć z Landonem, sprawia, że
coś szarpie mnie od środka. Kiedy wychodzimy, nawet światła w korytarzu wydają
się jaśniejsze niż zwykle. No i idziemy strasznie wolno. Coś we mnie chce
powiedzieć Landonowi, że muszę iść, a potem uciec i nigdy nie oglądać się za
siebie.
Mogłabym go wymazać ze swojego życia równie łatwo, jak go do niego
wpuściłam.
Wpycha klucz do zamka i przytrzymuje mi drzwi. Przechodzę pod jego
ramieniem, a on włącza lampę. Przy jej świetle wygląda surowiej niż zwykle –
jakby składał się z samych ostrych kątów; ciemność spowija miękkość jego ust.
W ten sposób potrafię sobie łatwiej wyobrazić odejście od niego. Kiedy
światło zostanie włączone i zobaczę jego wrodzoną jasność, nie będzie to już takie
proste.
Dzisiejszy dzień zmienił to, jak postrzegam Landona. Zanim pojawiła się
Dakota, zaczęłam poznawać go z innej strony. Wejrzałam w jego cierpienie
i poczucie winy i zobaczyłam w nim obrońcę, mężczyznę robiącego, co w jego
mocy, w trudnej sytuacji.
– Chcesz się czegoś napić?
Idę za nim do kuchni, ale myślę: nie, chyba że masz butelkę wódki, do której
mogłabym się przyssać.
Landon nie włącza górnego światła, a ja nasłuchuję, czy Tessa jest
w mieszkaniu. Nic. Pewnie śpi albo jeszcze nie wróciła. Jest późno. Nie wiem
nawet, która godzina.
– Poproszę wodę.
Wyciąga z lodówki wodę i gatorade’a dla siebie, a później zatrzaskuje drzwi.
Jest wściekły?
Co za głupie pytanie, oczywiście, że tak.
Idę za nim do jego pokoju – mówi mi, że pójdzie wziąć szybki prysznic. Nie
wiem, czy dodatkowe opóźnianie sprawy zmieni cokolwiek na lepsze czy na
gorsze. Kiwam głową, a on włącza światło, bierze ubrania z komody i zostawia
mnie samą w pokoju. Kładę się na łóżku i wbijam wzrok w sufit.
Więc Landon leci do Michigan z Dakotą. Tylko ich dwoje, ich wspomnienia
i rodzinne miasto. Śmieję się żałośnie z samej siebie i pospiesznie ocieram łzy. Jej
tata umiera – to strasznie egoistyczne z mojej strony, że w ogóle w tej chwili myślę o sobie. Smutna prawda dotycząca tego, co stało się z bratem Dakoty, to tylko
jeden z aspektów tego, co razem przeszli. Nie powinnam była w ogóle próbować
wchodzić między nich. Pozwoliłam sobie zbłądzić, a teraz wszyscy dookoła mnie
cierpią z tego powodu.
Landon zasługuje na spokojne życie. Zasługuje na ciszę, spokój
i bezproblemową miłość. Jest solidny – to gość, który upewnia się, że wszystko jest
w porządku. Będąc z nim, nie musiałabym się martwić. Ale on byłby w gorszej
sytuacji. W zamian za komfort, który by mi dawał, zostałby wrzucony w szaloną
sieć, którą stało się moje życie. Ma miłą rodzinę, nienapędzaną przez chciwość
i pragnienie sławy.
Łzy palą mnie w oczy i zmuszam się do tego, by wstać i pozbierać się do
kupy. Ryczenie na jego łóżku i użalanie się nad sobą do niczego mnie nie
doprowadzi. Dziś jest ostatnia noc, kiedy jest mój, ostatnia noc, kiedy poczuję na
sobie jego dłonie, jeśli będę miała na tyle dużo szczęścia, by dostać chociaż to.
Schodzę z łóżka i idę do łazienki. Drzwi nie są zamknięte na klucz, a gdy je
otwieram, do przedpokoju wpada chmura pary. Szybko wchodzę i zamykam za
sobą drzwi na klucz. Zrzucam ubrania na podłogę i biorę głęboki oddech, a potem
wchodzę pod prysznic. Landon stoi pod strumieniem wody, która oblewa jego
nagie ciało. Ma zamknięte oczy i brodę uniesioną tak, że woda obmywa jego twarz.
Nie wykonuje żadnego ruchu, żeby dać mi poznać, że wie o mojej obecności, ale
nie wzdryga się, kiedy go obejmuję.
Opieram policzek o jego mokre plecy i przytulam. Pozostajemy tak przez
kilka minut, a może godzin – kto wie – a później wreszcie odwraca się do mnie.
Obejmuje mnie, a ja przywieram do jego klatki piersiowej. Jego serce bije dla
mnie, a moje pragnie go gorąco.
Kiedy wkładam palce pod jego podbródek i próbuję go pocałować, odwraca
głowę. Przeszywa mnie ból. Lepiej, żebym przyzwyczaiła się do tego uczucia. Jak
już mu wszystko powiem, a on spędzi jakiś czas sam na sam z Dakotą, między
nami i tak wszystko się skończy. Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, od czasu
kiedy pierwszy raz go pocałowałam, ale nie spodziewałam się, że przejmę się tym
tak bardzo jak teraz. Wszystko to miało się ograniczyć do zabawy – miałam być
starszą kobietą, którą będzie mógł ruchać przez kilka tygodni, a potem pójdziemy
każde w swoją stronę. Ale teraz, gdy się ode mnie odwrócił, nagle zorientowałam
się, że nie wiem, jak zabrnęliśmy aż tutaj. Kiedy przekroczyliśmy granicę od
przyjaźni do tego?
Do czego?
Zaczynam przepraszać.
– Przepraszam za… – nie wiem nawet, od czego zacząć.
– Nie teraz. Porozmawiamy, kiedy… – Spogląda na mnie z góry. –
Ubierzmy się. Zgadzam się z nim nie dlatego, że chcę, ale dlatego, że on tego chce. W tej
chwili chcę wszystkiego, czego on chce.
Kiedy wychodzimy spod prysznica, bierze ręcznik i odwraca się w moją
stronę. Landon się pochyla i wyciera moje stopy i łydki, osuszając moją skórę. Sam
ocieka wodą, ale oto klęczy przy moich stopach, zajmując się tym, by mnie
wysuszyć.
Moje gardło aż płonie od słów, które chciałabym mu powiedzieć, ale nie
mogę ich odnaleźć. Ciągnę go za ramiona, żeby wstał. Tym samym ręcznikiem,
którego użył, wycieram jego. Nie powstrzymuje mnie, tylko zamyka oczy, a ja
niespiesznie zbieram krople wody z jego ciała. Proszę go, żeby usiadł na toalecie,
żebym mogła dosięgnąć jego włosów; zgadza się. Ma zamknięte oczy i usta, a ja
żałuję, że nie możemy wrócić do dnia, kiedy go poznałam, i zrobić wszystkiego od
początku. Gdyby to była jedna z tych książek fantasy, które tak bardzo mu się
podobają, mogłabym rzucić czar i zawrócić czas. Opracowałabym jakiś eliksir,
który bym sobie podała, żeby zmusić się do mówienia mu prawdy od samego
początku.
Sięgam po kupkę jego ubrań na zbiorniku toalety i biorę jego czarne slipy.
Schylam się, dotykając jego uda, a on pozwala mi się ubrać. Zaciska dłoń w pięść,
a potem rozluźnia palce – powtarza to, dopóki nie skończę. Jego zielony T-shirt jest
pognieciony, a mokre włosy rozczochrane. Boli mnie, kiedy na niego patrzę.
Wycieram się do końca i zgarniam z podłogi czarne spodnie. Szarpie je
delikatnie i zabiera mi je.
– Dam ci coś do ubrania.
Bierze resztę moich ciuchów z podłogi.
Owijam się ręcznikiem i idę za nim do jego pokoju. Kiedy drzwi się za nami
zamykają, upuszczam ręcznik. Wzrok Landona przemierza moje nagie ciało, a ja
drżę pod jego spojrzeniem. Otwiera szufladę i podaje mi parę jasnoszarych majtek
i koszulkę bez rękawów.
Nie patrzy na mnie, kiedy się ubieram, a ja czuję się pusta w środku. Wiem,
że chęć, by pragnął mojego ciała, jest powierzchowna, ale to, że celowo odwraca
ode mnie wzrok, tylko napędza moje kompleksy.
Kiedy jestem już ubrana i czuję się jeszcze bardziej wrażliwa niż wcześniej,
siadam na krawędzi łóżka. Upija łyk gatorade’a i dołącza do mnie. Podaje mi moją
wodę.
Nie ma sensu tego przedłużać.
– Wyszłam za mąż, kiedy miałam dziewiętnaście lat.
Landon nagle wciąga powietrze i patrzy prosto w ścianę.
– Zrobiłam to z wielu różnych powodów. Żeby zbuntować się przeciwko
rodzicom, bardziej wkurzyć jego rodziców, móc iść za darmo do college’u. Nie
chciałam ani centa pieniędzy moich rodziców na college. Ślub z Amirem stanowił na to odpowiedź. Kiedy wyszłam za mąż, moje dochody nie zależały już od
bogactwa mojej rodziny.
Landon przez chwilę wygląda, jakby to analizował, a później jak zwykle
trafia w sedno sprawy:
– A gdzie twój mąż jest teraz?
Gdyby to tylko było takie proste.
– Mój mąż jest na polu gdzieś między Brooklynem a Scarsdale.
Tam w każdym razie jest jego duch.
Landon marszczy czoło i spogląda na mnie.
– Z początku byliśmy po prostu dzieciakami, które podpisały papier i nagle
stały się małżeństwem. Oboje czuliśmy, jakbyśmy wydostawali się z żelaznego
uścisku naszych rodziców. To była nastoletnia miłość, taka, w której wszystko jest
świetnie, dopóki nie pojawi się prawdziwy problem.
Przerywam. Czy ty kochasz mnie w ten sposób? – chcę spytać Landona.
– Więc kiedy pojawiły się prawdziwe problemy, na przykład jego picie
i wyrzucenie z college’u…
– Trzeba było to zapisać. Byłoby to znacznie łatwiejsze niż wyjaśnienie tak
skomplikowanej sytuacji.
– …jego rodzice obwiniali o to mnie i zagrozili, że odetną mu fundusze. Ale
nie potrafiłam go kontrolować… miałam wrażenie, że w ogóle przestałam go znać.
Starałam się, a on oczywiście się na mnie wściekał. Ale powiedział, że jego rodzina
chce, żeby przepisał na nią jakąś ziemię, którą kupiła w jego imieniu. Nie wyjaśnił
dlaczego, ale trochę poszperałam i uświadomiłam sobie, że jego rodzice chcą
zarobić na działce fortunę. Oczywiście zależy im na synu, ale planowali jego życie
przez lata przed wypadkiem, a kiedy ich plany spaliły na panewce, opracowali plan
B: zdobyć pieniądze ode mnie i sprzedać ziemię. Dzięki tym pieniądzom mogliby
zbudować kolejny szpital i nazwać go swoim nazwiskiem.
Chcieli, żeby oddał im swoją ziemię, jak zrobił to jego lojalny brat, ale Amir
odmówił. Pamiętam dzień, kiedy musiałam wyciągać Amira siłą z gabinetu jego
ojca. Był wściekły i wrzeszczał, że jego ojciec to oszust i kłamca. Nie mówił nic
przez całą drogę do domu, ale to właśnie tego dnia uświadomiłam sobie, że
wyszłam za przyjaciela, a nie kochanka.
Na papierze wszystko wyglądało idealnie. Nasi rodzice byli partnerami
biznesowymi, moja siostra była zaręczona z jego bratem, oboje byliśmy światowi
i pochodziliśmy z bogatych rodzin. Problem tkwił w tym, że on nienawidził
drobiazgów, które ja uwielbiałam, na przykład pieczenia. Byłoby w porządku,
gdyby nie interesowało go pieczenie, ale przynajmniej jadłby moje wypieki. Ale
nie jadł. Nawet nie próbował większości rzeczy, które robiłam. Jego pasję
stanowiły nieruchomości, które mnie nie interesowały ani odrobinę. Nasze rodziny
były związane pieniędzmi i wielkimi ego, a my wpadliśmy w grę, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Czy nie byłoby doskonale, gdybyśmy się zbuntowali i pobrali
się bez wielkiego wesela? Nasze materialistyczne rodziny strasznie by się
wkurzyły… warto było to zrobić choćby dla samej zabawy. Spiskowaliśmy
wspólnie, ale nigdy nie pojawiła się między nami szczególna fizyczna czy
emocjonalna intymność.
Po tym wszystkim, kiedy nie mogę złapać tchu po powiedzeniu mu tak wielu
rzeczy – więcej, niż chyba kiedykolwiek powiedziałam komukolwiek na ten temat
– Landon mówi tylko:
– A jak to się ma do twojej obecnej sytuacji? Jesteście w separacji czy nie?
Landon jest młody. Zbyt młody, by martwić się separacjami, małżeństwami,
oficjalnymi dokumentami i aktami własności ziemi. Zna tylko swoje uczucia. Nie
rozumie walki o władzę w bogatej rodzinie. Jest niewinny, a ja go plamię.
– Ponieważ… – Biorę głęboki oddech. – Teraz, kiedy nie może nic podpisać
sam, oni spodziewają się, że po prostu oddam im ziemię. Ale tak nie będzie. Amir
nie jest nic winny swojej rodzinie, podobnie jak ja. Gdyby nie ja, już by go
odłączyli i pozwolili mu umrzeć.
Landon szarpnięciem odwraca się do mnie. Trudno mu dodać dwa do dwóch.
Dlaczego mu po prostu nie powiedziałam? Teraz, kiedy wszystko zostało
ujawnione, nie wydaje się takie złe. Chciałabym, żeby wszystko było proste. Moje
problemy pewnie brzmią jak problemy bogatej dziewczyny, ale to nie sprawia, że
są mniej istotne dla mojego życia.
– Nigdy nie byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Byliśmy przyjaciółmi
z dzieciństwa i podjęliśmy dorosłą decyzję, na którą nie byliśmy gotowi. Łatwiej
było się nie rozwodzić, ale spotykaliśmy się z innymi ludźmi. Cóż, w każdym razie
on.
– Brakuje mi kawałka tej układanki. – Landon masuje sobie kark dłonią. –
Jak długo…
– Wymaga opieki? Ma teraz cały sprzęt w domu. Własną pielęgniarkę we
własnym domu.
– Waszym domu.
– Formalnie tak.
– A jak inaczej ma być? Formalnie jesteś mężatką i ukrywałaś przede mną
ogromną część swojego życia, aż ktoś inny wymusił na tobie wyznanie prawdy.
Dlaczego mi po prostu nic nie powiedziałaś? Mógłbym sobie z tym jakoś poradzić,
razem z tobą. Ale teraz wszystko, co cię dotyczy, wydaje się sztuczne i nieszczere
i naprawdę nie wiem, co myśleć.
Przełykam ślinę.
– Wiem. Przepraszam, że cię w to wszystko wciągnęłam.
Landon szybkim ruchem odwraca się do mnie całym ciałem. Patrzy
surowym wzrokiem. – Nie. W nic mnie nie wciągałaś. Trzymałaś mnie na zewnątrz, dopóki nie
dało się inaczej. Bóg jeden wie, jak długo jeszcze trzymałabyś mnie w niewiedzy.
Wzruszam ramionami. Nie mam na to odpowiedzi.
– Nie sądziłaś, że możesz mi w tej sprawie zaufać? Naprawdę tego nie
pojmuję.
– Nie chodzi o to, że ci nie ufałam, ale to sprawa wielkiego kalibru. Jesteś
w college’u, Landon. – Spoglądam na jego trzęsące się ręce, które trzyma na udzie,
a później znów w jego oczy. – Musisz się martwić egzaminami i żyć swoim
życiem. Jesteś młody, nie powinieneś się przejmować tego rodzaju szajsem.
Wstaje, wykonuje nagły zamach i uderza pięścią w drewniane wezgłowie.
– Nie tobie sądzić, czym powinienem się przejmować!
Również się podnoszę.
– Nie miałeś nawet być tak bardzo zaangażowany w moje życie! –
odkrzykuję.
– Dobrze, Nora. Możesz próbować to odwrócić i sprawić, że będzie się to
wydawało moją winą. Zdecyduj się: albo chcesz być ze mną i możemy rozwiązać
tę sprawę wspólnie, albo nie.
Mrugam oczami.
– Co?
– Co? – powtarza, unosząc ręce w powietrze.
Czuję, że po mojej twarzy spływa łza, której nie zdążyłam powstrzymać.
– Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim wciąż próbujesz mnie
akceptować… i chcesz mi dać kolejną szansę.
Mogłabym przeżyć tysiąc żyć i nigdy bym na niego nie zasłużyła.
Potrząsa głową i przestaje się przechadzać tam i z powrotem po pokoju.
– Cóż, więc jak będzie? Zdecyduj.
– A co z Dakotą?
Spogląda na mnie wzrokiem, z którego strzelają płomienie.
– Co z nią?
– Lecisz z nią do Michigan. Będziecie sami…
– Żarty sobie stroisz? Tym się przejmujesz?
Siada na łóżku i zatapia twarz w dłoniach.
Spodziewałam się, że to wszystko potoczy się inaczej. Myślałam, że
pójdziemy do jego pokoju i stwierdzimy, że wszystko pogmatwało się za bardzo,
żeby ciągnąć to dalej, że będzie smutny, kiedy odejdę, ale jutro mu przejdzie.
Głowa mnie boli.
Może mogę współzawodniczyć z Dakotą? Może jednak wybrałby mnie?
Historia jej brata mnie prześladuje, prześladuje ich. To, w jaki sposób
Dakota weszła do sklepu na dole za Landonem, podczas gdy ja po prostu stałam na
chodniku. Patrzyłam, jak chwyta go za ręce i jak on się nie odsuwa. Kiedy wreszcie odeszła, schowała twarz w dłoniach i płakała. Prawda jest taka, że moja pierwsza
miłość już dawno się skończyła, ale ich jeszcze trwa.
– Dotknij mnie – mówię mu.
Podchodzę bliżej, staję tuż przed nim i błagam, żeby mnie dotknął.
Potrzebuję jednej ostatniej nocy z nim. Jego dłoń chwilę unosi się nad moją twarzą,
a ja zamykam oczy, kiedy muska kciukiem moje policzki.
– Przepraszam – mówię, kiedy jego palec przesuwa się po moich ustach.
Nie mówię, za co przepraszam, ale całkiem niedługo to zrozumie.
Podziękuje mi za to, że teraz się wycofałam. Lepiej późno niż wcale.
Wiem, jak to skończyć, jak go przemóc i odwrócić jego uwagę.
Moje dłonie przesuwają się do jego brzucha do twardych mięśni
i przyciągam go do siebie za koszulkę. Dotyka mnie miękkimi ustami. Mogłabym
go całować, całować i całować, i nigdy się nie znudzić. Popycham go na łóżko.
Napieram na jego ramiona i wchodzę na niego. Biorę go całego, krążąc nad nim
biodrami. Mokre i zimne włosy opadają mi na plecy, a Landon unosi dłonie, by
pieścić moje piersi. Nie spieszę się z nim, powoli drapiąc paznokciami jego napięty
brzuch, kiedy się na nim poruszam. Wzdycha, dyszy, wypowiada moje imię.
Mówię mu, że nigdy nie mam go dość, a on się zgadza i przyciąga moje ciało do
swojej klatki piersiowej, dochodząc. Czuję, jak drży z przyjemności, i próbuję nie
płakać.
Co się ze mną stało? Kim jest ta słaba kobieta płacząca nad ciałem chłopca,
który nie mógł jej kochać, ponieważ była zbyt pokręcona?
Kładę głowę na jego klatce piersiowej i zamykam oczy, zanim popłyną
z nich łzy. Próbuję oddychać spokojnie, mając nadzieję, że nie rozpozna moich
emocji.
Kiedy zasypia, zabieram ubrania i zostawiam go w ciszy Brooklynu.
Gdy docieram do bramy domu, mam napuchnięte i zaczerwienione oczy.
Ciężko mi na piersi i czuję się osłabiona. Musiałam długo jechać, a było za późno,
żeby wezwać kierowcę. Całą drogę pociągiem gapiłam się na siedzenie po drugiej
stronie, przypominając sobie noc, kiedy Landon za mną pojechał. Im bardziej
próbuję odsunąć od siebie te wspomnienia, tym bardziej czuję się zmuszona, by
pamiętać.
Wpisuję kod do wielkiej metalowej bramy, a taksówkarz odjeżdża. Brama
się otwiera ze skrzypieniem, a ja powoli wchodzę na rozległy podjazd. Idealnie
przycięte drzewa i kwiaty rosną po obu stronach drogi, jakby w posiadłości toczyło
się życie. Spoglądam na ciemny dom stojący na szczycie wzgórza. Tam nie ma
życia.
W domu panuje cisza, poza cichym dźwiękiem napowietrzacza do akwarium
i popiskiwania maszyn, które daje się słyszeć, kiedy zbliżam się do głównej
sypialni. Samochód pielęgniarki stoi przed posesją, więc wiem, że gdzieś tu jest. Każdy z moich kroków odbija się echem od ścian i zastanawiam się, czy
kochałabym ten wielki dom, gdyby sprawy miały się inaczej.
Czy nauczyłabym się kochać męża i stworzyła w tym domu rodzinę?
Spoglądam na wiszące nade mną żyrandole i drogie dzieła sztuki na ścianach.
Niepowtarzalne obrazy i żyrandole dla człowieka, który nigdy ich nie zobaczy.
Drzwi sypialni nie są zamknięte na klucz – oczywiście, że nie – więc
otwieram je popchnięciem.
Amir siedzi na swoim wózku.
Ma zamknięte oczy.
Jego twarz jest świeżo ogolona, a górny guzik białej bawełnianej koszuli jest
odpięty.
Był takim pięknym mężczyzną.
Jest takim pięknym mężczyzną.
Rankiem nakrzyczę na jego pielęgniarkę, Jennifer, że zostawiła go na całą
noc na wózku, ale teraz tylko odkładam torbę i siadam u jego stóp. Unoszę jego
ciężkie ramię i kładę głowę na jego udzie. Maszyna, dzięki której oddycha, syczy,
a ja odsuwam wąż od moich stóp i przekładam sobie jego ramię nad głową.
Nie płaczę i po raz pierwszy od długiego czasu mogę sobie wyobrazić, że
mieszkam tu, w tym pokoju, z moim milczącym mężem przez resztę życia.

Nothing less Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz