Rozdział dwudziesty czwarty

105 0 0
                                    


– To butelka bardzo starego Château Moulin de Roquette, Landon. Jest
z Bordeaux – wyjaśnia Stausey, wypowiadając wszystkie słowa z odrobinę francuskim akcentem.
Nie mam pojęcia, o czym mówi. Podejrzewam, że chyba wyjaśniła mi, co to
za wino. Ale i tak nie poznałbym różnicy.
Kiwam głową i mówię, że brzmi świetnie. Dla mnie równie dobrze mogłoby
to być wino za sześć dolców.
Mąż Stausey podchodzi z drugiej strony baru i wyciąga do mnie rękę. Jest
ubrany znacznie swobodniej niż żona. Ma ciemne, sprane dżinsy i jest boso. Jego
zwykły biały T-shirt sprawia na mnie wrażenie, jakby jego właściciel był znacznie
bardziej wyluzowany, niż przypuszczałem.
– Hej, stary, miło cię poznać.
Uśmiecha się. Ma niewiarygodnie białe zęby.
– Jestem Ameen, ale możesz mi mówić Todd.
Wzrusza ramionami i spogląda na żonę.
– Albo Ameen.
– Sophia dużo nam o tobie opowiadała. Podobno twoi rodzice mieszkają
zaraz obok naszych. Świat jest mały – mówi Stausey, patrząc prosto na siostrę.
Więc nazywa ją Sophią? Zapisane.
– To prawda.
Nie jestem pewien, co jeszcze powiedzieć. Świat jest mały, Stausey, ale
wydaje się, że ty mieszkasz w okolicach jego pępka.
Rozglądam się po pokoju i zauważam fortepian i nowoczesne meble.
Wszystko doskonale do siebie pasuje – od sterty dekoracyjnych poduszek leżących
na kanapie po obraz wiszący nad wejściem na korytarz.
– Chodź – mówi Stausey, biorąc mnie za rękę. – Kolacja już prawie gotowa.
Prowadzi mnie do jadalni i sadza u szczytu stołu.
– Landon, chodź usiąść koło mnie.
Nora, siadając, uderza otwartą dłonią w krzesło obok siebie.
Kiwam głową i idę do niej. Ostatecznie Stausey siada naprzeciwko mnie,
a Todd obok, naprzeciwko Nory.
– Todd jest cudownym kucharzem – oznajmia nam Stausey, kiedy Nora
napełnia mój kieliszek.
Jedzenie wygląda pięknie – pieczony kurczak z ryżem i wszystkimi innymi
dodatkami znanymi cywilizacji. Stausey całuje męża w policzek, a on obdarza ją
uśmiechem czystego podziwu.
– Prawda? – dodaje Stausey.
Spoglądam na Norę, która wpatruje się w swój talerz. Kiedy podnosi wzrok, uśmiecha się i przygryza wargę, aby za bardzo się z tym nie afiszować. Chwyta
szczypce ze środka stołu i nabiera sobie na talerz warzyw z drugiego półmiska.
– Więc Landon… – zaczyna Todd, na tyle miły, że inicjuje rozmowę, skoro
żadne z pozostałych nie potrafi tego zrobić, chociaż naprawdę wolałbym, żeby nie
wybrał na to momentu, kiedy włożyłem do ust widelec z kęsem kurczaka. – Sophia
mówiła, że studiujesz na NYU. Jak ci się podoba? Wielu moich znajomych
skończyło ten uniwerek.
Nora bierze kolejny kęs jedzenia, a ja szybko przeżuwam, żeby mu
odpowiedzieć.
– Jest super. Studiuję edukację wczesnoszkolną, więc na drugim roku robi
się naprawdę fajnie.
Stausey krztusi się chlebem, a ja sięgam po wodę, żeby uspokoić gardło,
w którym coś mnie drapie.
– Na drugim roku? Myślałam, że jesteś już na ostatnim roku New York
University?
Najwyraźniej skrótowce takie jak NYU są poniżej godności Stausey.
– Nie, na drugim. Jestem do przodu o kilka punktów, ale dopiero co
przeniosłem się z Washington Central po pierwszym roku.
Nora zerka na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a Stausey odwraca
się do niej, wyraźnie zdezorientowana.
– Hmm – mówi mimowolnie Stausey i łapię ją na tym, że patrzy na mój
kieliszek.
Pewnie właśnie sobie uświadamia, że jestem za młody, żeby legalnie pić
w jej domu. Więc nie tylko wpuścili do domu przypadkowego studenta
z Brooklynu, ale i złamali dla niego prawo.
– Pewnie źle zrozumiałam. – Stausey spogląda znacząco na młodszą siostrę.
– Tak czy inaczej, co sądzisz o Nowym Jorku? To piękne miasto, zawsze jest co
robić. Chociaż czasem mam dość tłumów. Mieszkamy to tu, to w stanie
Waszyngton, i tam podoba mi się bardziej.
Nora mówi, że siostra wciąż się przeprowadza, a Stausey stwierdza, że ma
szczęście, że jej mąż jest takim dobrym chirurgiem i świetnie idą mu inwestycje
w nieruchomości. Jak miło. Czy to dobry moment, żebym pochwalił się, że potrafię
wyrecytować pierwszą część filmu Władca pierścieni prawie linijka po linijce?
Moje kwalifikacje to dokładna odwrotność tego, co on może powiedzieć o sobie.
Nie mam za dużo do dodania do tej rozmowy.
– Rozumiem, dlaczego może ci się podobać w Waszyngtonie – stwierdzam,
postanawiając zgadzać się ze wszystkim, co mówi, żeby ułatwić sprawę.
Siostra Nory opowiada o winnicach, balach charytatywnych i orkiestrze
symfonicznej, którą chcieli zobaczyć już od miesiąca. Kiwam głową, a Nora dodaje
tu i tam po kilka słów. Ta Stausey całkiem dużo gada. Czyszczę talerz, a później znów sobie nakładam i zjadam wszystko. Kiedy kończę, Nora pyta, czy się
najadłem, i w tej samej sekundzie, kiedy kiwam głową, Stausey wstaje od stołu
i przynosi tort. Jest dobry, to marmurkowe ciasto czekoladowe pokryte masą
o smaku pianek.
Pytam Nory, czy go zrobiła, a ona przytakuje.
– To najlepszy tort, jaki kiedykolwiek jadłem – mówię nie raz, a dwa.
– Sophia to najlepsza piekarka na świecie, prawda? Kiedyś myślałam, że
oszalała, nie idąc na studia medyczne. Strasznie trudno się na nie dostać, a przecież
miała na to sposoby. Sądziłam, że jej odbiło, kiedy oznajmiła, że chce iść się uczyć
robić babeczki.
Ton Stausey jest pasywno-agresywny – i to w najlepszym razie. Rozdziela
razy z takim słodkim uśmiechem, że nie masz pojęcia, co cię trafiło.
Ale Nora wie i przewraca oczami, patrząc na siostrę.
– Wygląda na to, że rodzina radzi sobie świetnie, mimo że ma jednego
chirurga mniej.
Jej talerz jest już pusty, i pije trzeci kieliszek wina. A może czwarty?
Nie chcę, żeby ten wieczór tak szybko się zepsuł. Chcę, żeby wszyscy czuli
się tak komfortowo, jak to możliwe, no i oczywiście usiłuję zrobić jak najlepsze
wrażenie na Stausey i jej mężu. Atmosfera w pokoju staje się gęsta i czuję, że
chodzimy we czwórkę po cienkiej linie. Jedno potknięcie i wszyscy spadniemy.
– Jest cholernie dobrą szefową kuchni, to prawda.
Inspirując się Leo w roli Gatsby’ego, unoszę kieliszek, patrząc na moją
dziewczynę. Nora odwraca ku mnie wzrok i przygryza dolną wargę.
– To imponujące, co potrafi zrobić. Moja współlokatorka Tessa pracuje z nią
i powiedziała, że to pierwsza cukierniczka, która tak szybko zasłużyła na awans.
Kontynuuję chwalenie Nory. Pamiętam jej wkurzoną reakcję, kiedy
wcześniej nazwałem ją piekarką.
Todd mówi jako pierwszy.
– To cudownie, Soph. Już jak byłaś dzieckiem, wiedziałem, że świetna
z ciebie kucharka. Pamiętasz, jak miałaś ten mały piecyk, w którym cały dzień
robiłaś ciasta?
Popija czerwone wino i spogląda to na Norę, to na mnie.
– Raz namówiła mnie, żebym dał jej dwadzieścia dolców! Za jedno ciasto!
Szwagier Nory spogląda na nią z dumą. To dobrze. Musi być przyzwoitym
człowiekiem, jeśli jest skłonny przyznać, że mu imponuje – bo powinna.
– Jak zawsze podstępna – mówię żartobliwie, wbijając jej palec w udo.
Sięga po moją dłoń pod stołem, splatamy palce.
– Razem z moim bratem urządzali całą masę biznesowych przekrętów –
ciągnie Todd. – Raz poprosili mnie, żebym kupił im mały wózek, z którego
mogliby sprzedawać swoje rzeczy. Todd ma szczęście, że pamięta Norę z czasów, których chętnie sam stałbym
się częścią.
Upijam kolejny łyk wina, wiedząc, że nie śmiałbym prosić o kolejny
kieliszek, kiedy skończę ten.
– Od jak dawna znasz Norę? – pytam, ale to Stausey odpowiada.
– Od kiedy miała dziesięć lat. Poznał ją mniej więcej wtedy, kiedy
zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Zakochaliśmy się w sobie w ogólniaku.
Stausey bierze dłonie męża w swoje, a on spogląda na mnie. Pamiętam, że
Nora mówiła mi o jego młodszej siostrze i o tym, jak się z nią zaprzyjaźniła – miała
chyba na imię Pedra? Ale nie wspominała o bracie. Może się przesłyszałem?
– Tak, ale potrzebowaliśmy chwili, żeby to sobie uświadomić – dodaje Todd,
przypominając Stausey, że nie są doskonali, mimo jej widocznej potrzeby, by tak
ich postrzegano.
Nie znam jej za dobrze. Nie wiem, dlaczego co chwila ją oceniam. Co bym
o niej myślał, gdybym nie zajrzał na jej Facebooka?
– Nora i mój brat byli ze sobą bardzo blisko – mówi Todd, wpatrując się we
mnie.
Stausey całuje męża w policzek. – Podobnie jak my. Byliśmy z Ameenem
nierozłączni od chwili, kiedy się poznaliśmy.
Nora rysuje kciukiem kręgi na mojej dłoni, a ja żałuję, że nie mamy kilku
minut dla siebie. Chciałbym ją spytać na osobności, jak sobie radzę i jak ona się
czuje.
– Kiedy wracacie do Waszyngtonu? – pytam tego z nich, które zechce
odpowiedzieć.
Ku mojemu zaskoczeniu to nie Stausey. Przez ostatnich kilka minut była
cichsza niż przez cały wieczór.
– We wtorek – mówi Todd. – Stausey tu zostanie, kiedy pojadę do DC na
konferencję. Potem wpadnę na chwilę do Nowego Jorku i późnym wieczorem
polecimy do Waszyngtonu. W kolejny wieczór mamy bal charytatywny… to
będzie cholernie pracowity tydzień.
Uśmiecha się, wyglądając na nieco zmartwionego, co sprawia, że jeszcze
bardziej go lubię. Pomysł, że traktuje „wpadnięcie” po swoją żonę z innego miasta
jako równie normalne jak podróż metrem, rozśmiesza mnie w duchu.
Nora spogląda na mnie, ale zaciskam usta.
– Masz czas zrobić ze mną zakupy dla dziecka, Soph? – pyta Stausey.
Dziwnie jest słyszeć, jak nazywają ją Sophią, a co dopiero zdrobniale. Co by
się stało, gdybym ja ją tak nazwał? I o co chodzi z tym, że wszyscy tu mają
podwójne imiona? Nora Sophia i Todd Ameen. Czy powinienem kazać wszystkim
mówić do siebie Matthew? To moje drugie imię i mógłbym spokojnie zacząć kazać
tak się nazywać bliskim znajomym. Ciekawe, czy skołowałoby to Norę, tak jak jej zmiana imienia skołowała mnie?
Nora kiwa siostrze głową i wygląda na naprawdę zainteresowaną
kupowaniem wyprawki. Niezależnie od tego, jaka relacja łączy Norę z siostrą,
najwyraźniej nie wpływa na jej radość z tego, że będzie miała siostrzenicę.

Nothing less Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz