"...ty sama jesteś chętna..."

474 30 8
                                    


*Minęło dwa miesiące*

Od trzech tygodni chodzą normalnie do pracy wróciło wszystko do normy no prawie. Wróciłam do Adama ale tylko kwestii zawodowej, pracuje z nim, spotkam go normalnie bo tak jak Adam powiedział stał się dla Roksany i Szymka prawdziwym tatą. A my...nas chyba już nie ma, chociaż zdarzały nam się sytuacji niezręczne gdy spotykał się z dzieciakami. Nieraz gdy jest blisko mnie czuje jak bardzo mi go brakuję ale obiecałam sobie że nie popełnię tego samego błędu kolejny raz, nie pozwolę by oni wychowywali się bez ojca albo by ich rodzice byli skłóceni.

Z tych rozmyśleń wyrwały mnie głosy
-mamcia chodź do nas przecież nie będziesz jadła zimnego-odezwał się głos Roksany, gdy poszłam do kuchni ukazał mi się piękny obrazek gdzie siostrzyczka karmi swojego brata mlekiem i ojca który robi im zdjęcie.
-ale przepiękny widok-odezwałam się
-ale o co ci chodzi, znaczy wam bo jemu też odbiło-zdziwiona odparła
-o nie tylko nie jemu jestem teraz twoim tatą, najlepszym-odezwał się Adam
-może dlatego że innego nie mam-odparła mu podśmiewczo
-ale piękny obrazek prawda Adam, siostra która karmi swojego młodszego braciszka-
-dla mnie najpiękniejszym obrazkiem by była cała rodzina gdy byście do siebie wrócili-
-Roksana nie zaczynaj-odpowiedziałam jej
-dobra masz mamcia syneczka bo ja muszę jechać do szkoły-
-a może Adam cie zawiedzie żebyś nie jechała tym motorem-
-mama przestań minęło dwa miesiące od tego wypadku nic mi się nie stanie a poza tym wiesz jak wyglądał tamten wypadek i nie był z mojej winy-powiedziała dając mi Szymka
-Marysia daj jej pokój jest ostrożna gdy jeździ no chyba że trenuje na torze ale ona wie że ulica to nie tor wyścigowy-zawsze tak wygląda nasza rozmowa o motorze i tak Roksana trenuje jazdę na crosie na torze wygrała nawet ogólnopolskie zawody w swojej kategorii
-opiekunka chyba się spóźnia-powiedziałam gdy zostaliśmy sami
-a podobno jest najlepsza-
-bo jest nieraz się zdarza tylko że zaraz spóźnimy się do pracy-
-mamy jeszcze chwile to może ustalimy co z chrztem-
-może jak mały podrośnie no np gdy będzie miał 6 miesięcy co ty na to?-
-no dobrze a imprezę zróbmy skromną dobrze bo małe dzieci i duże imprezy to nie dobre połączenia-
-zgoda to co tutaj czy wynajmujemy sale?-
-tutaj-
-Marysia kiedy w końcu dasz mi się do ciebie zbliżyć?-zapytał podchodząc do mnie i Szymka udając że chce być bliżej niego ale on znów chciał mnie postawić w niezręcznej sytuacji. Wziął synka pocałował w czółko i położył do łóżeczka które stało w koło stołu.
-nie zaczynaj znów-odpowiedziała mu gdy on znów niebezpiecznie łamał odległość między nami
-powiedziałem ci już że nie spocznę dopóki znów nie będziemy razem-powiedział po czym mnie pocałował nie pierwszy raz bez mojego pozwolenie, musiałam go odepchnąć.
-mówiłam ci coś na ten temat-
-mianowicie-
-za każdym razem gdy mnie całujesz bez mojego pozwolenia mówiłam ci żebyś tego więcej nie robił, że masz nie robić tego na siłę-powiedziałam odchodząc od niego na jeszcze bardziej bezpieczną odległość
-na siłę...nie robię tego na siłę ty sama jesteś chętna, za każdym razem oddajesz pocałunek-
Na całe szczęście rozmowę przerwała nam opiekunka Szymka, po czym my wyszliśmy i pojechaliśmy do pracy przez całą drogę nic nikt nie mówił ale pod koniec drogi Adam się odezwał.
-możesz zaprzeczać ale ja to czuję wiem że nadal mnie kochasz-
-po czym tak niby twierdzisz?-
-po pierwsze oddajesz zawsze pocałunki, po drugie oddajesz je z czułością i całą miłością którą do mnie czujesz ale jest też w nich żal że nam się nie udało, a po trzecie gdy cię całuje ty cała drżysz i wtedy pragniesz-gdy Adam skończył to zdanie zdążył zaparkować pod komendą, ja chciałam wysiąść ale Adam zamknął drzwi.
-nie zaprzeczysz że mnie kochasz tak mocno i bardzo jak ja ciebie-po czym mnie odwrócił w swoją stronę i znów mnie pocałował.
-miałeś tego więcej nie robić-powiedziałam odpychając go i dawałam mu z liścia
-nawet gdyby każdy twój pocałunek kosztował mnie strzałem z liścia poświęcił bym się bo jesteś warta największego poświęcenia-po czym otworzył drzwi a ja wyszłam on od razu za mną.
-no nareszcie-na swojej drodze napotkałam Bolka
-o co ci chodzi?-zapytałam
-no nareszcie do siebie wróciliście gratuluję czyli dzieci was połączyły-
-nie wróciliśmy do siebie-odpowiedziałam
-jaki nie przecież widziałem-odparł
-powtarzam ci nie wróciliśmy do siebie a jak jeszcze raz zaczniesz ten temat to dostaniesz w twarz-
-trudny poranek?-skierował swoje pytanie do Adama
-może do siebie nie wróciliśmy ale wrócimy mogę ci to tu teraz obiecać-powiedział do Bolka puszczając mi oczko, a ja odeszłam zirytowana spotykając się z ciałem szefa
-o Marysia gratuluję Bolek powiedział mi zanim wyleciał z komendy-no nie tego już za wiele dla mnie
-a dajcie wy mi wszyscy święty spokój-no wybuchłam i poszłam zła do naszego pokoju.


Marysia i Adam-Zupełnie inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz