"...nie pozwoliłam go skrzywdzić i nigdy nie pozwolę..."

403 26 7
                                    


od 563-***-***:
miałaś swoją szanse zaraz jedno z twoich dzieci nie będzie

Nic nie odpisałam bo nie chciałam z nią dyskutować dlatego że byliśmy już na miejscu w starej piekarni ojca Poli.
-ja wchodzę od tyłu a ty od przodu-
-no dobrze-
Gdy weszłam zobaczyłam jak Pola jest z jakimś facetem który ma broń i kieruję nią w stronę moich dzieci.
-co ty tu robisz miałaś mi dodać Adama a dopiero wtedy przyjechać po te bachory-powiedziała ta psychopatka
-żuć broń-powiedziałam kierując broń do faceta
-kochanieńka ty lepiej to odłóż jeśli chcesz mieć żywe te bachory- zawahałam się ale postanowiłam odłożyć broń bo widziałam że Adam stoi za mężczyzną i może go obezwładnić tylko ja muszę go zagadać
-a teraz niech on odłoży tą broń-
-o nie kochanie ty nie wywiązałaś się z umowy więc musi być kara-
-na prawdę zabijesz niewinne niczemu dzieci będziesz mógł później z tym żyć-zwróciłam się do niego bo ostatnia nadzieja że Adam go obezwładni
-nie odzywaj się a ty rób co ci kazałam-i wtedy rozeszły się dwa strzały jeden padł w stronę mojego synka a drugi padł z broni Adama do tego faceta. Byłam przekonana że Adam pierwszy strzeliła ale się myliłam. Gdy gdy spojrzałam w stronę dzieci Szymek płakał a Roksana leżała na nim i to ona oberwała kulkę która leciała w stronę Szymka, szubko do nich podbiegłam.

-Roxi odezwij się-powiedziałam widząc jej ranę na plecach
-Szymek jest cały, nie pozwoliłam go skrzywdzić i nigdy nie pozwolę-po tych słowach patrzyła mi w oczy zamglonymi, pięknymi zielono-żółtymi oczami
-spokojnie karetka już jedzie-powiedział Adam podchodząc do nas
-słyszysz musisz być dzielna jak zawsze, musisz bo Szymek nie będzie miał się z kim kłócić i bawić-na te słowa Roksana się tylko uśmiechnęła
Gdy karetka zabrała Roksanę do szpitala razem z Adamem i Szymkiem pojechaliśmy za nimi.

(w szpitalu)
-przepraszam przed chwilą przywieziono ty dziewczynę z raną postrzałową gdzie ją znajdę?-
-a kim państw są dla pacjentki?-zapytała pielęgniarka
-rodzicami-
-pojechali prosto na sale operacyjną, na końcu korytarz-
-dziękujemy-

-Adam może ja zadzwonię do rodziców żeby przyjechali i zabrali Szymona żeby tutaj nie siedział-
-dobry pomysł, małe dzieci nie powinny siedzieć w szpitalach-gdy zadzwoniłam do rodziców po czym wróciłam do Adama widziałam że jest bardziej wściekły niż smutny
-Adam nie wkurzaj się tak bo to nie pomoże-
-zawiodłem ją-
-nie rozumiem-
-musisz coś wiedzieć- gdy Adam podniósł na mnie wzrok i chciał mówić dalej ale rodzice mu przerwali
-kochanie co z Roksaną?-zapytała zmartwiona moja mama
-jest operowana nic nie wiadomo ale mam prośbę-
-co tylko chcesz kochanie-odparł tata
-zabierzcie i zaopiekujcie się Szymkiem nie powinien tu byś, a ja i Adam musimy być przy Roksanie gdy się obudzi-
-dobrze zabierzemy go do nas a wy dzwońcie jak będzie coś wiadomo albo jak będziecie czegoś potrzebować-
-dobrze-po moich słowach mama wzięła Szymka na ręce i poszli razem z tatą do wyjścia a ja chciałam dokończyć rozmowę z Adamem bo nie wiem o co mu chodziło gdy to mówił.

-możesz mi wyjaśnić o czym ty mówiłeś-
-wiem że będziesz na mnie zła ale to nie moja wina-
-mów o co chodzi-
-bo tydzień przed chrzcinami Szymka...Roksana dostała sms'a z ostrzeżeniem-
-słucham? I nic z tym nie zrobiłeś? Jak on brzmiał?-powiedziała zła, znaczy ja nie byłam zła ja byłam wkurwiona
-było tam żebyś ty mnie zostawiła bo jak nie to ona dostanie kulkę, nie powiedziałem ci bo Roksana mnie prosiła ona traktowała to poważnie ale nie chciała cie martwić i chciała załatwić to sama-
-i ty tak jej na to pozwoliłeś?-
-nie miałem wyjścia gdy powiedziałem jej że to może być poważne ona stwierdziła że wtedy my ją uratujemy. A jak zapytałem co jak ten ktoś będzie chciał do niej strzelić to powiedziała że ja zrobię to wcześniej i strzele do niego-
-pozwoliłeś jej-
-przepraszam wiem że zawiodłem i to podwójnie ale nie chciałem złamać obietnicy-
-sprawdziłeś wtedy chociaż ten numer do kogo należał?-
-tak i Bolek stwierdził że do Poli i gadałem z nią na ten temat i się dogadaliśmy i nie gdybym wiedział że jest jebnięta to zgłosiłbym to-
-dobra czasy nie cofniemy-

Operacja trwa już chyba około 3 godzin ale nadal nic nie wiadomo, aż w końcu wyszedł lekarz jego mina mówiła wszystko a zarazem nic. Była smutna, poważna, nadal skupiona, ale miała też iskrę nadziei.

Czy Roksana przeżyła operację? Czy Roksana umrze w zamian za życie swojego brata? Czy Adam i Marysia będą mieli jeszcze spokojnie i szczęśliwe życie? Czy będą we troję czy w e czworo?
Tego dowiemy się w kolejnym rozdziale. (704 słów)

Marysia i Adam-Zupełnie inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz