Patrzyłam zdezorientowana na Christian'a, który był zapatrzony w obraz autostrady. Liczę na to, że to co przed chwilą powiedział to żart. Ale on się nie śmieje. Czyli się przeliczyłam. Druga opcja- dyrektor powiedział mu to, co ja najprawdopodobniej miałam mu powiedzieć.
Więc mam dwa wyjścia. Pierwsze- powiem prawdę. Drugie- skłamie. Trzecie(takie alternatywne)- będę udawać idiotkę.
Ełe due like fake...
- Ale co to ma wspólnego z tą "ciekawą" informacją.- Powiedziałam, jednocześnie robiąc cudzysłów palcami. Anastasio zaczynam uważać, że nie używasz mózgu. Oj cicho bądź dziwny głosie w mojej głowie. Czy ja gadam sama do siebie?
- Ty tak serio, czy downa masz?- Nie mam downa, tylko lubię wybierać alternatywne wyjścia. Wdech... Wydech... spokojnie jestem sama, bez przydupasa siedzącego obok. Jestem na łące pełnej alpak.
- Zmieńmy temat, okey?- Powiedziałam i sama nie uwierzyłam mojemu spokojnemu głosu, a co dopiero Christian.- Jaką chłopaki dali ci ksywe, czy jak się to tam mówi?
- Serio Cię to interesuje?- Czy mnie to interesuje? Oczywiste, że nie. Po prostu nie chce mi się mówić cały czas przydupas. Znowu mam dwa wyjścia i jedno alternatywne. Więc...
- Nie interesuje mnie to...- Wyciągnęłam rękę aby mi nie przerywał.- Po prostu nie chce mi się mówić cały czas na ciebie przydupas.- Wzruszyłam ramionami i wygodniej rozsiadłam się na fotelu.
- Nazywałaś mnie przydupasem?- Morgan zaśmiał się na moje określenie. Tak jak zwykle, gdy mówię takie oczywiste rzeczy. W zasadzie, dlaczego ja go tak nazywam? Powinnam wymyślić coś... coś gorszego.- Jeśli tak bardzo tego pragniesz, to mówią na mnie Morgan. Po nazwisku. Dziwię się, że tego nie wiesz...
- Pierdol się pizdokleszczu.- Tak. To jest odpowiednia nazwa dla tego czegoś. Spojrzałam na okolice za oknem i stwierdziłam, że jesteśmy w jakieś nieznanej mi miejscowości.- Gdzie jesteśmy?
- W stanie Oregon. Za półtorej godziny będziemy w stanie Waszyngton.
- Okey.- Chyba nie powiedziałam wam ważnej, bądź nieważnej informacji. Mianowicie mieszkamy w stanie Kalifornia. A dokładniej w Los Angeles. Jedziemy do stanu Waszyngton a nie do samego Waszyngtonu. Gdybyśmy tak jechali to byśmy musieli jechać bardziej na wschód. Co zabawne szkoła do, której jedziemy nazywa się WEST HIGH SCHOOL, a wiadome jest, że samo WEST oznacza zachód. A ta szkoła jest wysunięta bardziej na północ, czyli teoretycznie rzecz biorąc, powinno to się nazywać NORD HIGH SCHOOL, tylko że to nazwa naszej szkoły, która jest wysunięta na zachód. Moje pytanie brzmi: Jaki debil nazywał te szkoły?! Albo. Czy ten ktoś znał się na kierunkach?!
Taaak... miałam piątkę z geografii. I w dodatku przez dwie godziny gadam z tym debilem. Yey...
- Nad czym tak intensywnie myślisz?- Aż tak bardzo widać kiedy myślę? Boże... Ciekawe jak wygląda moja twarz na matmie, kiedy zastanawiam się nad zadaniem?
- O wszystkim i o niczym.- Powiedziałam, co zbudowało minę niezrozumienia na twarzy tego faceta.
- Nie da się tak.
- Chcesz się założyć?
- Już jeden zakład mam na głowie, drugi mi nie potrzebny.
~*~*~*~*~*~
Pół godziny później staliśmy w korku.
Nie umiesz kłamać Anastasio...
Tak naprawdę to zgubiliśmy się przez tego debila. Tak. Morgan pomylił skrzyżowania i teraz jesteśmy w jakieś wiosce.
- Może spytajamy się kogoś o drogę?
- Pytaliśmy. Sama słyszałaś. Nikt nie wie o zachodniej szkole na północy kraju!- Był zdenerwowany. Co widoczne było na jego zaciśniętej żuchwie. Jesteśmy na poboczu, Christian od nawet nie wiem ilu minut siedzi nad mapą i intensywnie myśli.
O ile to robi.
- Pomóc wam dzieciaki?- Zapytała osoba, która stała za mną. Znam ten głos, tak samo jak właściciela tego głosu. Odwróciłam się i szybko pobiegłam do staruszki, która jak widać zdążyła wyjść z swojego Volkswagena.
- Pani Williams!- Uścisnęłam kobietę, po czym odchyliłam się na długość ramion.- Nie wiedziałam, że wróciła Pani z Polski.
Pani Williams była przez miesiąc w Polsce. Mieszka tam jej córka i jej zięć. Jest z urodzenia Polką, ale woli mieszkać w Stanach. Ma kota o imieniu Fox. Nie rozumiem jak można nazwać kota nazwą ulubionej stacji telewizyjnej. Wracając. Mieszka sama bo jej mąż zginął pięć lat temu na raka. Spędzam u niej dużo czasu, bo moich rodziców nie ma często w domu. A pani Williams to moja ulubiona sąsiadka. Prowadziła restaurację, ale ze względu na wiek musiała iść na emeryturę. A jej obiady? Po prostu niebo w gębie. (Dosłownie i w przenośni) Przez ten czas co u niej byłam trochę nauczyłam się języka Polskiego. Chociaż na początku było zabawnie, bo staruszka robiła mi kawały. Coś w stylu, że mówię jakieś głupoty na swój temat, ale po Polsku.
- Ja właśnie wracałam od Pani Groclin i widzę znajome farbowane włosy. Od razu wiedziałam, że to ty.- Powiedziała, a mi się miło zrobiło na sercu. I też prawda. Mam farbowane włosy. W rzeczywistości jestem brunetką. Ale wolałam mieć taki sam kolor włosów co moja mama.
- Twój chłopak?
- Nie. To jest...
- Christian Morgan. Można powiedzieć, że jestem jej przyjacielem.- Dokończył za mnie. Podał Pani Caroline rękę, z tym swoim parszywym uśmiechem.- To twoja babcia?- Miałam ochotę go wyśmiać. No ale mu się nie dziwię, że tak to odebrał. Nieznajoma mu osoba, podchodzi do mnie, na oko ma siedemdziesiątke, w dodatku ściska mnie jak kogoś z rodziny. Mógł pomyśleć, że jesteśmy rodziną.
- Caroline Williams. Sąsiadka Any. A więc co tu robicie łobuzy?- Spytała.
- On/Ona pomylił/pomyliła drogę!- Powiedzieliśmy w tym samym czasie.- Ja?! Chyba ty! I weź przestań mówić to samo co ja!
- Spokojnie. A gdzie musicie jechać?- Spojrzałam na Christian'a, a on na mnie.
- WEST HIGH SCHOOL.- Westchnął. Ta szkoła naprawdę jest jakaś nieznana, czy coś?
- Pokaż mi mapę chłopaku. Na co czekasz?!- Coś czuję że Christian ma kłopoty. A te kłopoty to moja sąsiadka.
~*~*~*~*~
- Zdążymy kupić coś do jedzenia?- Spytałam gdy szliśmy po terenie szkoły. Pani Williams zaznaczyła Morgan'owi drogę czerwonym szlaczkiem na mapie, co brzmi dziecinnie ale się sprawdziło. Christian wygląda na zmęczonego. Zrobię dla niego coś miłego. A przynajmniej się postaram.- Idę kupić kawę.
Teren tej szkoły jest duży. Podobny do naszej. Niedaleko jest mały sklepik, gdzie można kupić kawę i inne rzeczy do jedzenia. Gdy byłam już przy "kawiarence", wyciągnęłam telefon z zamiarem sprawdzenia godziny. 8.15 super powinnyśmy być tu godzinę temu. Czyli cały mój plan nie spóźnienia się na lekcję poszedł w dupę.
- Będzie się pani tak gapić na ten telefon, czy w końcu coś pani kupi? - Usłyszałam przed sobą. Nawet nie zauważyłam, że już doszłam do tego sklepu. Chociaż ta ekspedientka jest do dupy.
- Bardzo przepraszam, że muszę sprawdzić godzinę.- Wysyczałam w jej kierunku. Nawet jej nie znam, a już jej nie lubię. Naprawdę. Żadko mi się zdarza, że nienawidzę od pierwszego spojrzenia.
- Daruj se Kanavan, tylko się pośpiesz.-Coś tu nie gra. Skąd ona mnie zna? Pierwszy raz tu jestem, a już mnie ludzie znają. Normalnie sławna jestem.
- Poproszę latte, kawę z mlekiem bez cukru i żebyś powiedziała mi skąd mnie znasz.- Prosto i na temat. Tak przyglądając się tej dziewczynie, mogę stwierdzić, że jest ładna. Ale szkoda, że taka wredna. Ma rude włosy i zielone jak trawa oczy. Ubrana jest biały T-shirt a na nim troszkę ubrudzony fartuszek.
- 11,98. I każdy was tu zna. Nasze szkoły zawsze ze sobą rywalizują. Ze wszystkim, sportem, Cheerleaderkami, wszystkim nawet kujonami. Dziwie się, że takiego czegoś nie wiesz.- Prychła. Okey, wiem, że nasze szkoły rywalizują. Ale żeby o kujony? Nie przesadzają?
CZYTASZ
I'm Your Fake Girlfriend
Teen FictionDużo jest historii o sztucznych związkach, związkach z przestępcą i wielu innych tego typu rzeczy, a gdyby wrzucić to do jednego worka? Czy to coś zmieni? Czy każdy będzie miał swój "HAPPY END"? Czy nienawiść zmieni się w przeznaczenie? Tego nie w...