Rozdział XIII.II "Pocałunek pod drzewem wiśni."

355 14 1
                                    

Cudem udało mi się uciec od Matta i jego pomysłu podrzucania mną. Ogólnie to wpadł na pomysł, aby Alec i Eliot mną rzucali w górę, w dół i tak bez przerwy. Na moje szczęście powiedziałam, że zwymiotuje, bo mam chorobę lokomacyjną czy coś w tym stylu.

Christiana, tak jak i Faustyny cały czas nie ma, nie wiem gdzie poszli i co tam w ogóle robią. Może coś im się stało? A ja tu cały czas stoję i myślę co ze sobą zrobić. Cholera. Szukałam ich po całym domu, trafiając czasem do pokoju w którym dwójka ludzi... się spotkała i no ten... po prostu współżyła. Mogę nawet przypuszczać, że mnie nie zauważyli.

Może są na dworze? Ta myśl przyszła mi do głowy, kiedy przeszłam obok drzwi od tarasu. Nie sądzę aby chodzenie na zewnątrz samą o tej porze nie jest za dobre, no ale cóż... muszę znaleźć przyjaciółkę i chłopaka oraz jego głupiego przyjaciela. Wychodząc na zewnątrz owiał mnie chłodny wiatr. Zazwyczaj wieczory w maszym mieście są ciepłe, czasami lekko zawieje. A teraz wydaje mi się, jak bym była zimą u babci w Paryżu. Ubrałam na siebie moją koszulę, którą miałam przewieszoną na biodrach. Niestety nie pomogło.

Rodzice bruneta musieli wydać dużo pieniędzy na ten ogród. Jest bardzo piękny. Drzewa rosną po obu stronach drogi robiąc efekt żywego tunelu. . Dróżka może i nie jest zbytnio długa, to biały żwir dodaje tu kontrastu.Wow... ale to dopiero początek. Bo dalej znajduje się taka jakby polana, lecz nie jest to polana. Rosną tu rozmaite krzewy i drzewa, które robią tu taki "magiczny ogród"
Wow... Lecz najpiękniejsza jest tu altanka z rosnącym obok drzewem wiśni. Różowe kwiatki na jej gałązkach robią romantyczny klimat. Wow... Mogę tu zamieszkać? W tej altance?

Pierwsze co zrobiłam to udałam się do romantycznej altanki. Zapomniałam w tym momencie o tym, że nie wiem gdzie jest mój chłopak, moja przyjaciółka. Liczyła się tylko szansa poczucia się jak w bajce. Moje przemyślenia na temat tej przepięknej altanki przerwał cichy szloch dobiegający ze środka. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, lecz z każdym krokiem płacz, bądź szloch robił się głośniejszy. Gdy byłam już w środku, to ujrzałam w środku czarnowłosą dziewczynę ubraną w czarne Jeansy i jakiś top, dokładnie nie wiedziałam jaki bo siedziała tyłem ale zdążyłam zauważyć, że był czarny. Na nim miała jakąś bluzę zbyt dużą jak na nią. Może ma chłopaka?

- Miałaś być silna... ugh...! Ten debil zawsze wszystko niszczy...- Mówiła w ogóle mnie nie zauważając, postanowiłam posłuchać przez chwilę, a później z nią pogadać.- Nie wierzę, że dałam się nabrać...! Dlaczego jestem taką idiotką?!

- Nie, nie jesteś idiotką, tylko chłopak, który zrobił ci krzywdę.- Dziewczyna podskoczyła, gdy tylko mnie usłyszała. Szybko się odwróciła, ja zauważyłam iż ją znam. Tak... to jest...

Viktoria Schalke!

Wiedziałam. Tylko ona w naszej szkole ma dziwny odcień zieleni w oczach. I ubiera na siebie męskie bluzy.

- Jezus! Czy musisz mnie tak straszyć?!- Zaśmiałam się i usiadłam obok niej. Ona natomiast się odsunęła.- Czego chcesz?- Spytała wybierając łzy rękawem bluzy. I tak je widziałam!

- Pogadać. A dokładnie:
+Dlaczego płaczesz?
+Jaki chłopak Cię zranił, bo to zdążyłam zauważyć.
+I Dlaczego się nim przejmujesz?

Może te wszystkie pytania były bez sensu, bo większość można się spodziewać.

- I ja mam na nie odpowiedzieć? W twoich snach, nawet cię nie znam.- Prychła. Kogoś mi przypomina... a wiecie kogo? Mnie! Odpowiadam w bardzo podobny sposób, lecz ja dodaje obraźliwe epitety.

- Bo myślisz, że ja Cię znam?- Teraz to ja prychłam.- Lepiej ci będzie jak wyrzucisz wszystko z siebie.- Viktoria zamyśliła się dając mi czas na wymyślenie kolejnego argumentu.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz