Rozdział XXV "Cel"

253 12 1
                                    

Od: Nieznany
Wkurwiłaś mnie suko to, że raz dałam ci za wygraną nie oznacza, że się poddam. Mam nadzieję, że wiesz co to oznacza? A jeśli nie, cóż... To twój i twojego, pożal się boże, chłopaka sprawa. I dla jasności, doskonale wiem co robicie, więc z łaski kurwa swojej się odpierdol od Morgana.

Mam się odpierdolić? Hmm... Zastanawiam się czy w ogóle się przypierdoliłam? Ja nic złego nie robię, chyba, bo jeśli liczyć dziesiątki dziewczyn, które chcą być z Morganem, to może i robię coś złego, ale tylko jeśli patrzymy na nie. A poza tym, po cholerę mi to napisała, bo znając życie to była Ca... Już nawet nie chce mi się dokończyć. No i chuj, zapisałam „tajemniczy” numer jako Zabijcie mnie i położyłam się obok bruneta. Christian postanowił, że spędzi ze mną trochę czasu, aby przyswoić się z tym, że będzie tak przez jeszcze dziewięć miesięcy. Normalnie jak ciąża! Jednak osobiście uważam, że to ja powinnam się przyzwyczajać, gdyż pomimo tego miesiąca nadal mam ochotę umyć zęby po tym jak go pocałuję, da się to wyleczyć?

- Kto napisał?- Odezwał się po chwili. Chciałam powiedzieć, że to nie jego interes, ale w sumie to jest jego interes.

- Twoje psychopopierdolone wielbicielki postanowiły zmusić mnie do zerwania z tobą przez drogę SMS-ową.- Brunet zaśmiał się pod nosem, zupełnie jakbym opowiedziała jakiś żart.

- Psychopopierdolone?- Podniósł brew rozbawiony.

- Doskonale widać jak cię to obchodzi.- Prychnęłam i usiadłam po turecku, co uczynił też ten idiota.

- Szczerze? Mam je wszystkie w dupie, najlepiej będzie jeśli ty też będziesz.- Wzruszył ramionami. Miedzy mną a nim jest taka różnica, że ja nie mam tak pojemnej dupy jak on, dlatego sorry, ale nie.
Czasami mam wrażenie, że to wszystko to jakiś pieprznięty sen, a ja się obudzę, jak zwykle spóźniona, nie będąc kapitanem, mając Faustynę i pijąc z nią i Maksem piwo przy włączonych serialach. Bez imprez, bez tego całego gówna, które przez najbliższy czas będę musiała przejść i pomyśleć, że to tak naprawdę początek.

- Ana!- Zawołał Maks z dołu i sądząc po głośnych krokach za chwilę wejdzie do pokoju.- Faustyna przyszła z jakąś laską i chłopakiem!

- Przecież mówiłam ci, że to jest Monika ty tępaku!- Wrzasnęła na niego szatynka, a po chwili z hukiem otworzyła drzwi, całe szczęście, że rodzice pojechali do sklepu. Razem z Moniką usiadły przy biurku tak, że jedna siedziała na nim, a druga na fotelu, natomiast wspomnianym chłopakiem okazał się Lucas, zero zaskoczenia, bo coraz częściej spędzają ze sobą czas.

- A co ty tu robisz?- Lucas zawołał na widok swojego przyjaciela, raczej kumpla, jak kto woli.

- Oto samo mogę spytać ciebie.- Prychnął Morgan i odwrócił się do szatynki.- Czym sobie zasłużyliśmy, że do nas przyszliście?

- Nudziło mi się, a Monikę spotkałam w supermarkecie, więc wzięłam ją ze sobą, jednak on...- Wskazała na Luciego, który położył się na skraju łóżka.- Sam się przypałętał.- Dawno nie widziałam jej tak podjaranej, gdy mówiła o Lucasie, no bo to przecież Lucas!

- A o co chodziło twoim rodzicom?- Spytałam, przypominając sobie sytuację z kawiarni.

- Daria miała znowu jakiś problem, oskarżyła mnie o zabranie nowej biżuterii jej wymyślonej przyjaciółki.- Zaśmiałam się pod nosem, Daria była jej dziewięcioletnią siostrą i kłóciła się z nią o wszystko.- Mniejsza z tym, zgodziła się?- Zwróciła się do Morgana z nadzieją w oczach.

- Tak.- Zaraz, zaraz, oni coś planowali przeciwko mnie? Myślałam, że się przyjaźnimy, co za zdrajczyni.

- Dobra, dobra, ale jako, że ktoś to musi powiedzieć...- Monika odezwała się pierwszy raz od wejścia. Coś mi nie pasowało, Faustyna ani razu nie obraziła Lucasa, a ten leżał cicho nie mówiąc nic co do niego by pasowało.- Ana, przykro mi, ale zrezygnuj z bycia kapitanem i to jak najszybciej.

- Nie rozumiem.

- Idź w poniedziałek do dyrektora i powiedz, że chcesz zrezygnować.- To jest chyba jakiś żart, przez miesiąc męczyłam się z tym, żeby teraz zrezygnować? Spojrzałam na Morgana, licząc, że mi to wytłumaczy, no w końcu to on chciał tego wszystkiego, ten jednak siedział i się nie odzywał, tak samo jak Faustyna.

- Zrobię to, ale najpierw powiedzcie mi dlaczego?- Skrzyżowałam ręce na piersi, wyczekując odpowiedzi od nich?

- Bo stałaś się celem West High...- Po dłuższej chwili ciszy odezwał się Morgan. Celem? W jakim sensie?

- Chcą cię ośmieszyć na turnieju, nie znamy szczegółów, bo nasz informator zawalił.

- Ośmieszyć albo coś gorszego.- Dodał Lucas, chyba pierwszy raz widzę go poważnego, woow...

- Nie robiąc takiej dramaturgii, chcą cię po prostu zapierdolić.- Monika jak zwykle szczera do bólu, a tak miło zapowiadało się te popołudnie.

- Mam zrezygnować, bo może stać mi się krzywda, czyli co? Zabiją mnie? Przecież nic nawet nie zrobiłam.

- Ty nie, blogerka już tak.- Słucham? Myślałam, że dała sobie już z nami spokój. Czy ja zawsze muszę o czymś nie wiedzieć?!

- Dobra, zrezygnuje i to nie dlatego, że już wszystko rozumiem, tylko chcę spać dzisiaj spokojnie. Kiedy indziej mi to wyjaśnicie.- Położyłam się na plecach mając już wszystko gdzieś. Nie wiem jak oni, ale w tej sytuacji widzę same plusy! Wrócę do poprzedniego życia, zerwę z Morganem, a te szmaty co nie mają własnego życia dadzą mi spokój.

Godzinę wcześniej...

Christian pv.

Zgodnie z rozkazem Kanavan poszedłem do jej pokoju, gdzie zadzwoniła do mnie Faustyna. Zgaduję, że ma dla mnie gówniane wiadomości, gdyż od tygodnia takie dostaję.

- Dużo czasu nie mam, nad jeziorem zerwiesz z Aną i nie obchodzi mnie to jak to zrobisz, ale nie ma płakać.- Była zdenerwowana, mało powiedziane, była wkurwiona.

- Johnson, to dla mnie nie problem, o co chodzi?- Zapytałem wprost, Faustyna należy do osób, do których trzeba mówić bez zbędnych ceregieli.

- Kanavan jest celem.- Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni bluzy, słysząc kroki. Nie zdziwiłem się widząc Anę wchodzącą do pokoju, wyglądała na zmarnowaną zachowaniem jej rodziców, choć według mnie to było bardziej zabawne, zwłaszcza jej podirytowanie. Sądziłem, że przeprosi za całą tą sytuacje, jednak ona rzuciła się centralnie na środek łóżka.

- Czemu ty? Co jest ze mną nie tak?- Najwidoczniej nie zwracała na mnie uwagi, mało tego, zachowywała się jakby mnie nie było. Warto posłuchać, może w końcu dowiem się o co chodzi.- Po co mi to było? Matka mi żyć nie da przez niego, idiota.- Jej dalsze użalanie przerwał sygnał mojego telefonu, akurat w tym momencie?- Miło wiedzieć, że tu jesteś.- Prychnęła. Coś mi się wydaje, że z jej nastawieniem łatwiej będzie z nią zerwać. Chociaż jeśli nie byliśmy prawdziwą parą, to znaczy, że nawet nie muszę z nią zrywać. Po prostu mogę powiedzieć „Wiesz, znudziło mi się to udawanie, nara!”

- Masz fajnych rodziców.- Usiadłem obok niej i poczochrałem jej włosy.

- Też miło wiedzieć.- Po krótkiej chwili jej telefon zawibrował, najprawdopodobniej dostała SMS-a.

Obecnie...

- A nie możemy zrobić tak, że oficjalnie Kanavan będzie kapitanem, a nieoficjalnie nie. W ten sposób nikt nie ucierpi.- Zaproponowałem, widać było, że Faustynie się ten pomysł nie spodobał, no cóż, jej problem.- Bo patrz, damy fałszywe info, że przykładowo Monika będzie kapitanem i oni się nawet nie zorientują.

- Stary... Teraz ci się myślenie włączyło.- Prychnął idiota leżący w nogach.- Ale, że masz rację to w sumie... Czemu nie?

- A ty Ana?- Spojrzałem na dziewczynę, a ta wyglądała na nieco zawiedzioną?

- Mi to obojętne.- Wzruszyła ramionami.- Byleby przeżyć ten tydzień.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz