Rozdział XXIV "Menu w KFC"

226 11 1
                                    

Faustyna wróciła do nas dziwnie smutna, od początku dnia była jakaś nie swoja, teraz to przekracza wszystko. Siedzi, gapiąc się na burgera, którego podarował jej Lucas. W powietrzu utrzymywała się chujowa atmosfera, jedynie Morgan i Luci zachowywali się jak na nich przystało. Camilla usiadła się przy swoich, na chwilę obecną, przyjaciółkach, choć i tak miała je w dupie, cały czas patrzyła na nas, cała ta sytuacja jest niekomfortowa, przy najmniej dla mnie.

- Anastasia! Dlaczego siedzisz taka smutna?- No i się zaczyna. Pierdolona suka, nie może usiedzieć w miejscu. Całe pomieszczenie wypełniła zupełna cisza, idioci, nie potrafią zająć się swoim życiem.- Będziesz tak teraz milczeć? Jak to się stało, że z dnia na dzień stałaś się z Morganem niczym papużki nierozłączki?

- Osobiście uważam, iż stołówka nie jest miejscem na takie rozmowy.- Odezwał się Morgan, co było w tej sytuacji błędem.

- Bronisz jej?! Ty?!- Wybuchła szyderczym śmiechem, niczym nie różni się od Chloe.- Dlaczego? Nagle zrozumiałeś, że jest czegoś warta, czy jeszcze nie wskoczyła ci do łóżka?

- Przeginasz...- Zwróciła uwagę jej przyjaciółka. Współczuję jej, nic nie zrobiła, a oberwie się jej najbardziej.

- Ja przeginam?! Nie rozumiesz, że ona jest nikim?! Całą swoją popularność zdobyła dzięki Morganowi!- No i przegięła... Wstałam ze swojego miejsca i spojrzałam na nią ze zmrużonymi oczami.

- Po pierwsze, nie zdobyłam popularności żerując na Morganie. Jakbyś nie wiedziała, to on chciał żebyśmy byli parą, nie jestem osobą, która na siłę szuka uwagi innych. Po drugie, powinnaś słuchać swojej przyjaciółki, bo jeśli będziesz taką idiotką, jaką jesteś, to tylko ona ci zostanie. A po trzecie, zamknij mordę, chciałabym zjeść lunch nie musząc słuchać gadania jakieś gówno wartej szmaty, która jedynie nadaje się do wycierania spermy ze swojej tapety.- Zajęłam swoje miejsce kontynuując posiłek, ale nie mogłam niczego przełknąć dlatego wyszłam.

Pierdolona szmata, udaje kogoś a jest nikim. Dlaczego do tej szkoły chodzą sami debile? Ja pierdole... Mam już kurwa dość!

- Zaczekaj!- Zawołała za mną Faustyna. Odwróciłam się do niej ze zmarnowaną miną, nie musiałam długo czekać aż mnie przytuli.- Może to nie jest odpowiedni moment, ale nawet nie wiesz jak jej wygarnęłaś. Nawet Morgan stał nie wiedząc czy ma się odezwać czy lepiej nie.- Uśmiechnęłam się, jestem wielką szczęściarą, mając ją przy sobie.

- Idziemy gdzieś?

- Proponujesz wagary?! Ty?!- Mieliśmy jeszcze dwie lekcje, z czego jedna to wdż, a nie miałam już siły. Wymiana zdań z dziewczynami typu 'Jestem Najważniejsza' jest przytłaczające, wkurwiające, powodujące wymioty, koniecznie nie polecam.
- No co? Raz na jakiś czas, chyba mogę?- Wzruszyłam ramionami, wyminęłam ją, krótko mówiąc- Pójdę po telefon z szafki.

- Czekam przy samochodzie.- Uśmiechnęła się i udała w stronę wyjścia, powinnam raczej jej powiedzieć, że przyjechałam razem z Morganem. No nic... Sama powinna się szybko skapnąć, jedynie pójdziemy na pieszo. Szybko zwinęłam telefon z szafki i jeszcze szybciej wyszłam z budynku, aż przypominają mi się czasy z pierwszej liceum.

- Jestem!- Zawołałam do szatynki siedzącej na bruku. Odwróciła się do mnie i rzuciła swoimi kluczykami.
- Ty prowadzisz.- Przytaknęłam, wyciągnęłam dłoń, pomagając jej wstać. Ruszyłyśmy w stronę samochodu, gadając na temat, nie kogo innego, jak Morgana.- Słodko wyglądacie.

- Przestań, wcale nie wyglądamy słodko, prędzej jak para z niedorozwojem.- Prychnęłam.
- Mam ci dać rady na temat bycia w związku?
- Jestem dużą dziewczynką, dam radę.
Pojechaliśmy do naszej ulubionej kawiarni, zajęliśmy nasze ulubione miejsca i zamówiliśmy sobie po kawie i ciastku. Zdałam sobie sprawę, jak dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy, byłam zajęta denerwowaniem się na Morgana przez co nasze kontakty się pogorszyły. Jebany, zawsze wszystko co złe, musi być jego winą. Po odebraniu zamówień od razu temat zszedł na Camillę.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz