Rozdział XXIII "Nie, nie jestem."

243 12 3
                                    

Yuki przyszedł po swoją siostrę późnym wieczorem, mała zdążyła do tego czasu zasnąć w moim pokoju, dlatego mama zaproponowała herbatę na zapoznanie się z przyszłym chłopakiem Maksa. Ja nie mogłam im towarzyszyć, gdyż zadzwonił do mnie Morgan, nieźle rozumie słowa odpuścić. Odebrałam jedynie z tego powodu, że nie zamierzał przestać dzwonić.

- Czego?- Warknęłam do słuchawki. Opierałam się o filar werandy na zewnątrz, więc nikt na szczęście nie słyszał o czym i z kim gadam.

- Będę za pół godziny, do tego czasu ubierz się w jakiś dres.

- Ubierz się w jakiś dres, jestem Morgan bla, bla, bla.- Mróknęłam pod nosem.- Czy ty nie miałeś czasem odpuścić?

- Miałem i to zrobię, ale najpierw musisz ze mną gdzieś pojechać.- Czułam, że szczerzy ten swój pysk, jebany idiota.

- A co jeśli się nie zgodzę?

- Wątpie. Przecież chcesz mieć spokój, czyż nie?- Cholera, jebaniec ma rację, ale to nie jest powód, żeby mnie wyciągać z domu, gdzie jest ciemno jak w dupie!- To jak?

- Zgoda.

~~~~~~~~~~

Ubrałam czarne getry, jakąś podkoszulkę urytą pod bluzą z kapturem. Rodzicom powiedziałam, że idę pobiegać i jedynie Maks wyczuł, iż ściemniam. Wytłumaczyłam mu z grubsza o co chodzi, ten oczywiście zrobił mi wywód, który powiniem ojciec mi zrobić.

Wyszłam z domu w tym samym momencie, gdy pod bramą stanął Morgan w swoim czarnym Mercedesie. Przebiegłam ten krótki dystans i wsiadłam do środka, natychmiast zapinając pasy. On ruszył z żadnym Cześć czy Pocałuj się w dupę, czego nawet nie żałuje, cisza jest rzadko spotykana pomiędzy nami. Po dość krótkim czasie wjechaliśmy do jakiegoś lasu na końcu miasta, nie pytałam po co, tylko cały czas patrzyła na mijane przez nas drzewa. Zatrzymaliśmy się kiedy droga, którą jechaliśmy się skończyła. Dojechaliśmy na jakiś parking w środu lasu, zapewne niedaleko jest punkt widokowy czy coś.

- Reszta pieszo.- Odezwał się i wyszedł, nie protestowałam, nie miałam powodów aby protestować.

Szliśmy obok siebie nadal się nie odzywając. Mam ndzieję, że to nie był cel przyjazdu tutaj, spacerek w zupełnej ciszy. Nawet nie wiem gdzie idziemy, ponieważ rzadko kiedy odwiedzam pobliskie lasy. Jak się po chwili okazało dotarliśmy do zbocza, z którego był widok na całe miasto. Piękny widok, światło ulicznych lamp z daleka było małą plamką, zlewającą się z innymi. Skąd on zna te miejsce?

- Chodź na ławkę.- Oderawałam wzrok od krajobrazu, Morgan usiadł na ławce stojącej za nami. Nie zauważyłam jej szczerze powiedziawszy.

- A teraz, wytłumaczysz mi co my tu robimy?- Przeszłam do konkretów, żeby mieć od niego jak najszybciej spokój. Bo tylko po to tu przyszliśmy, prawda? Prawda.

- Tak właściwie to sam chciałbym wiedzieć.- Odwrócił się w stronę krajobrazu, ignorując mnie, patrzącą się w niego zdezorientowana.- Wkurwia mnie to, że jesteś inna...- Co? Czyli to moja wina?- Wkurwia mnie to, że zachowujesz się czasami jak suka, a nieraz jak normalna kumpela.

- Przeprasz, że nie jestem bezmózgim plastikiem?

- Ja pierdole... Nie o to mi chodzi...- Usiadłam wygodniej, bo coś czuje, że to będzie bardzo długie.

- Wiesz... jeśli ty nie wiesz o co ci chodzi, to ja tym bardziej nie będę wiedzieć.- Wruszyłam ramionami, a Morgan uderzył się, mocno, z otwartej dłoni w twarz.- Ale jeśli chcesz, żebym była bózgiem to nie ma sprawy...- Co ja robię? Co jest ze mną nie tak?

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz