Rozdział XXXI "Kopę lat"

126 6 6
                                    

Godzinę później przyjechała przyjaciółka Morgana, po czym poszli do innego pokoju "pogadać". Ja w tym czasie postanowiłam się umyć i przede wszystkim ogarnąć. Jestem kłębkiem nerwów, a w ciągu jednej godziny wypiłam siedem kubków melisy i nadal czuję stres. Nie wiem co się stanie, jak wrócimy do miasta, nie wiem czy w ogóle do niego wrócimy. Martwię się o moich rodziców, Maksa i Faustynę! Boję się, że ją ktoś też porwał, a Morgan nic mi nie mówił, powiedział tylko, że to porwanie to był jeden z gorszych żartów drugiej szkoły. I nic więcej! Jeszcze nasza "śmierć"... Położyłam się w wannie, otulona gorącą wodą, a moje wszystkie mięśnie powoli się rozluźniły. Staram się unikać mojego ciała, bo wiem, że wygląda jak bakłażan. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem w innym świecie, bez nikogo, nie bojąc się o własne życie, ale tę wizje zniszczyło walenie do drzwi.

- Wyłaź! Musimy pogadać.- Głos Morgana brzmiał poważnie, dlatego od razu wyszłam owinięta ręcznikiem.

- Co jest?- Odwrócił wzrok, próbując powstrzymać śmiech.

- Ubierz się, bo nie zamierzam być kolejny raz wyzywany od zboczeńca.- Zaśmiałam się, a po chwili uświadomiłam sobie, że to on zmył ze mnie całą benzynę, za co mu dziękuję, ale też mam ochotę go zabić.

- I tak już nic nowego nie zobaczysz.- Przeszłam obok niego w kierunku schodów, prawda jest taka, że zostawiłam w sypialni ciuchy, a nie zamierzam się do tego przyznawać.

- To proponuję, żebyś chodziła bez ręcznika.- Stanęłam w miejscu czekając aż się zaśmieje, jednak tego nie zrobił. Chciałam się odwrócić i mu przywalić, lecz wierzyłam, że to był żart.

- Chcesz tego?

- I tak nic nowego nie zobaczę.- Powtórzył moje słowa, a ja zrobiłam się blada jak ściana. Na całe szczęście zadzwonił jego telefon, dzięki czemu mogłam się zmyć. Nagle poczułam jak chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie.- Musimy...- Urwał, słysząc samochód parkujący na zewnątrz.- Tylne wyjście.

Przerzucił mnie przez ramię i pobiegł w stronę wyjścia, działał jak w transie, więc postanowiłam mu nie mówić, że wziął mnie bez ubrań. Nie minęła minuta a my siedzieliśmy w samochodzie.

- Schyl się i nie wystawiaj głowy.- Zrobiłam co kazał, po czym ruszył z piskiem opon.

Jechał cały czas gdzieś skręcając, nie wiem jaką drogę wybrał, ale co chwilę się o coś obijałam. Jeszcze ten cholerny ręcznik, który mi się non stop zsuwał.

***

- Ana!- Usłyszałam za swoimi plecami głos Faustyny i momentalnie poczułam ulgę.

Cała nasza podróż trwała pół godziny, a międzyczasie Morgan kupił mi ubrania, przynajmniej nie muszę latać goła w tej...

Posiadłości?

Rozejrzałam się dookoła, cała okolica była piękna. Nie wiem, skąd Morgan zna takie miejsca i jak je w ogóle poznaje.

- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam!- Przytuliła mnie z całej siły.

- Spokojnie, nic mi nie jest.- Uśmiechnęłam się do niej, a ona zrobiła poważną minę i odwróciła się do stojącego za nią Morgana.

- Coś długo ci to zajęło, miałeś być jakieś dziesięć minut temu.- Morgan wzruszył ramionami i poszedł do środka budynku.- Chodź, musisz kogoś poznać.- Pociągnęła mnie w stronę wejścia.

Miałam cichą nadzieję, że to będzie dziewczyna, która mnie wtedy uratowała, jednak to nie była ona. Przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy najprawdopodobniej do salonu, gdzie przy oknie stała wysoka kobieta, ubrana w szlafrok i kapcie w misie.

- Cześć Ana, kopę lat.

Poczułam, jak mi się nogi uginają. Kiedy się odwróciła i uśmiechnęła, nie miałam pewności czy to sen, czy rzeczywistość.

- Carly...

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz