XXXV "Strzel do mnie"

54 3 0
                                    

Zatrzymaliśmy się w jakimś motelu, Morgan wynajął pokój i szybko nas w nim zamknął.

- Chcesz pogadać?- Spytał z wyraźną troską w głosie. Czemu akurat teraz postanawiasz się o mnie tak troszczyc, co?

- Nie nadaję się do waszego świata, nie musisz mi tego tłumaczyć, już wszystko rozumiem.- Usiadłam na łóżko, myśląc cały czas o Faustynie.

Świat, w którym żyli był pogrążony w mroku, śmierci, oszustwie. Żyli na zasadach, które tworzyli, nie zwracając uwagi na nikogo. Byli... przestępcami.

- Nienawidzisz nas?

- Nie. Po prostu nie nadaję się do was...- Czułam jak łzy zbierają mi się w oczach.- Do niej...- Dodałam z gulą w gardle.

Dlaczego... Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Dlaczego wszyscy, co mnie znają, muszą mnie okłamywać? Dlaczego...

- Wyglądasz jakbyś chciała ryczeć.- Ten głos...- Nie jest to nic nowego, jak się straciło przyjaciółkę, prawda?

Podniosłam głowę, a nade mną stała czarnowłosa dziewczyna w opasce. Widać było, że zna się z Morganem z ich... przestępczej strony. Kiedy ona tu w ogóle weszła?

- No cóż...- Chwyciła mnie za podbródek, czym zmusiła do spojrzenia jej prosto w twasz.- Nie mamy czasu żebyś sobie ryczała. Depczą ci po piętach, dla mediów jesteś martwa i myślisz, że jedynym rozwiązaniem jest płacz?

- Victoria...- Morgan chciał jej przerwać, jednak to by nic nie dało. Miała racje.

- Jesteś ofiarą, nie umiesz się obronić, gdziekolwiek nie pójdziesz tam cię znajdą.- W tym momencie nie bałam się tego co do mnie mówi, tylko z jakim spokojem to mówi. Jakby była wyprana z jakichkolwiek emocji.- Jak będziesz ryczeć, to nie przeżyjesz. Jak się wychylisz, to zginiesz. Same z tobą problemy...

- Nie musicie mnie już chronić.- Powiedziałam nieświadomie.

- Do prawdy? Przekonajmy się.- Pociągnęła mnie za rękę prosto do wyjścia. Była niższa ale za to bardzo silna, nawet jakbym była w pełni sił obawiam się, że bym sobie z nią nie poradziła.

- Victoria, co ty chcesz zrobić?- Morgan szedł za nami. Czarnowłosa zabrała mnie na pusty parking.

Puściła mnie i stanęła na przeciwko. Nie ukrywam, przeraziłam się lekko. Ona była taka... zimna? Ciężko było z niej coś wyczytać.

- Masz.- Podała mi do ręki pistolet.- Strzel do mnie.

- N-nie mogę. Nie umiem, ja...

Nie dałabym rady tego zrobić. Jestem zbyt miękka na śmierć ludzi, zwłaszcza kiedy wiem, że nic mi nie zrobili. Ja nawet jej nie znam, nie wybaczyłabym sobie czegoś takiego.

- Dlaczego nie możesz? Pociągasz za spust, a reszta to sama fizyka.

- Nie znam cię, nie zrobię ci krzywdy, bo nic mi nie zrobiłaś.

Dziewczyna podrapała się po głowie, jakby zastanawiając się co zrobić dalej.

- Co jeśli, atak na dom Carly ja zaplanowałam? Co jeśli to ja strzeliłam do ciebie i pokojówki, kiedy byłyście na balkonie?- Nie... Nie miała jak. Tam było za dużo osób.- Co jeśli to ja doprowadziłam do stanu w jakim się znajdujesz? Co jeśli to przeze mnie twojej kochanej przyjaciółki z nami nie ma?

- Kłamiesz. Nie zrobiłabyś tego.- Błagam niech nie gada o Faustynie.

- Tak myślisz? Przecież mnie nie znasz.- Zrobiła krok w moją stronę. Instynktownie wycelowałam do niej z broni. Nie kontrolowałam tego, po prostu nie chciałam, żeby się do mnie zbliżała.- A jednak. Kontynuując. Jak myślisz co się teraz dzieję z Faustyną?

- Przestań.- Prychnęła.

- Zabrali ją? Może uciekła?- Czułam jak łzy zaczynają lecieć mi po policzkach. Mówiła to z takim spokojem, jakby w ogóle się niczym nie przejmowała. Jakby zniknięcie Faustyny było niczym.

- Proszę cię, przestań.- Zrobiła kolejny krok.

- A może pojedziemy zobaczyć, czy nie jest martwa? Ooo... Zapewne leży zakrwawiona z rozwaloną czaszką, gdzieś na ścianie.- Jeszcze jedno słowo i nie wytrzymam.

- Victoria skończ.- Morgan powtórzył. Zapewne widział, że mam już dość.

- Ciekawe jakie były jej ostatnie słowa?

- Przepraszam.

- "Przepraszam"? Niezbyt do niej podobne...- Nie wytrzymałam.

Pociągnęłam za spust.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz