Wchodząc do domu nie obyło się bez potnięcia się o kant komody i zrównania mnie z podłogą. A w sumie...
Walić to. Nikt mi nie zabroni spania na kafelkach, bardzo ładnych kafelkach swoją drogą.
- Maksio! Jakaś pani umarła w przedpokoju!- Dotarł do mnie głos jakiegoś dziecka. Nie usłyszałam odpowiedzi Maksa, tylko kroki, co raz to bardziej głośne.
Uniosłam twarz i spojrzałam wprost pięknym błękitnym oczom czarnowłosej dziewczynki. Jakie cudo! Wyglądała na pięcio-sześcio latkę i ubrana była w granatową spudniczkę i białą koszule.
- Maksio, ta pani ma kuku!- Jaki ma słodki głosik, mam nadzieje, że nie wyrośnie na jakąś sukę, jak Chloe.
- Hiyori, pomożeś jej wstać?- Skąś dobiegł głos Maksia.
Dziewczynka przytaknęła głową nawet na niego nie patrząc i wyciągnęła w moją stronę swoje malutkie rączki. Zdecydowanie najbardziej urocze dziecko na świecie! Pomogła mi wstać, po czym szybko ulotniła się do kuchni. Podreptałam za nią i ujrzałam ją na moim krzesełku barowym. Maks oczywiście coś gotował, bo najwidoczniej tylko on to potrafi.
- Jak mecz?- Usiadłam obok dziewczynki i przeniosłam wzrok na Maksa.
- Źle.- Podniósł brew widocznie zaciekawiony, a mała zaczęła bawić się drewnianą łyżką.- Kto to jest?- Wskazałam na dziecko.
- Ach... Hiyori?- Przytaknęłam.- Siostra Yuki'ego, nie mógł się nią zająć, bo coś mu wypadło.- Wzruszył ramionami.- A wiem, że mi przy niej pomożesz.
- Oczywiście! Hiyori, chcesz się w coś pobawić?
- Tak!- Z entuzjazmem skoczyła z krzesła i ciągnąc mnie za rękę, zaprowadziła mnie do salonu, który w ciągu kilku godzin zmienił się w plac zabaw.- Pobawmy się w księżniczki!
Do obiadu bawiłyśmy się w szlachetnie urodzone obrończynie całego świata. Hiyori miała naprawdę wspaniałą wyobraźnie, w jednej chwili z kocy i poduszek zbudowałyśmy nasz "świat" a walczyłyśmy przeciw Maksiowi (Strasznie spodobał mi się ten pseudonim) Po obedzie wróciliśmy do zabawy, lecz nawet i to musiał ktoś przerwać.
Christian Pv.
- Odpuścić?- Spytał roześmiany Lucas. Naprawdę kupa śmiechu jak nie wiem co.
- Bardziej niezdecydowanej dziewczyny niż ona to nie widziałem, a jak wszyscy już wiemy miałem ich dużo.- Przewrócił oczami.- Najpierw mówi, że tak, potem, że nie, później tak, co z nią jest nie tak?
- Ja tam nie wiem, ale fajnie się słucha, jak laska daje ci kosza.- Parsknął śmiechem w ogóle nie przejmując się moim problemem. Przyjaciel!- Może zaproś ją na romantyczny spacerek, w świetle księżyca i pizzą w bagażniku.
- Takie rady to sobie w dupę możesz wsadzić.- Prychnął w odpowiedzi. Powtórzę. Przyjaciel!
- Po trzech tygodniach, mamy pójść na randkę? Może od razu się oświadczę?- Wstał z fotela, jak poparzony, to się źle skończy... dla mnie i reszty świata.
- A później założycie rodzinę i będziecie mieli piękne dzieci!- Czasem się zastanawiam czy on czasem chory psyhicznie nie jest.- Zamieszkacie w pięknym domu i musicie mieć psa, pierdolić koty, koty to chuje, psy są miłe i kochane.- Strzeliłem, tak zwanego, facepalma i spojrzałem na niego jak na debila.
- To mi pomogłeś... Powinneś za mediatora pójść, wiesz?
- Rozwiązywanie twoich problemów to moja specjalność.- Przez niego osiwieje szybciej niż powinienem. Niech przybije piątkę z Kanavan, do wkurwiania mnie są najlepsi.- A tak serio, to odpuść, jak będzie miała dość ignorancji to sama będzie prosić o uwagę.
Och... To chyba jego pierwszy dobry pomysł od początku naszej znajomości. A ile pięknych i zjebanych chwil razem przeżyliśmy... Boże gadam jakbym był w nim zakochany. A nie jestem.
- A jeśli to nie wypali, zawsze można ją zabić i udawać, że nie wiemy nic o jej "zaginięciu".- Zrobił cudzysłów dwoma palcami, a ja nie mogłem uwierzyć własnym uszom. To właśnie jest ta gorsza strona tego człowieka, nie odkryta nawet przez samego jego.
- Nikogo nie zabijemy, chyba nie chcesz aby ktoś się wkurwił?- Usłyszeliśmy trzask drzwi poczym obok mnie usiadła Faustyna.
- Kto, kogo, co?
- Nieładnie podsłuchiwać.- Wyszczerzył się jak dziecko. Muszę go zapisać do psychologa, nie, do psychiatry.
- Nie powinnaś być u cierpiącej bieduleczki?- Jej wzrok mówił jedno, groźne "Tłumacz się", taki sam wzrok ma każda kobieta, kiedy się spóźnisz nawet pierdolone pięć minut.
- Coś ty, kurwa, zrobił?- Warknęła.
Nigdy nie zrozumiem jej toku myślenia. Dba o Anę, jakby była warta jakieś dwa miliony, jednocześnie cały czas ją okłamuje. Czy kiedykolwiek powie, tej chodzącej bombie wybuchowej, jaka jest naprawdę? Czy w ogóle zamierza to zrobić? Na jej miejscu już dawno bym to zrobił, ale to nawet nie jest moja przyjaciółka więc zwierzać się jej nie muszę.
- Chodzi mi tylko o to, że twoja przyjaciółeczka jest mocno popierdolona! Nic jej nie zrobiłem, może lekko zrobiłem zamęt w głowie.
- Który dzisiaj?- Przed chwilą chciała mnie zabić, teraz pyta się o datę? Czy tylko ja tu jestem normalny?!
- Drugi października.- Szatynka pomyślała przez chwilę i machnęła nonszalsko dłonią.
- No cóż... Wasze rozterki mnie nie obchodzą. Powinieneś wiedzieć na przykładzie siostry, jak się zachowują dziewczyny z okresem.
- Ale jak przyjdzie z płaczem, to mnie pierwszego skażesz na śmierć.- Wzruszyła ramionami.
- Tak to jest, kiedy twój przyjaciel potrzebuje pomocy.- Powiedziała strasznie cicho.- Anastasia pomimo tego, że wygląda na normalną, to tak naprawdę w środku jest zupełnie inna.- Dodała.
- A ty chcesz...- Natychmiast mi przerwała.
- Jedyne czego chcę to to, żeby moja przyjaciółka wróciła do czasów przed zniknięciem jej siostry. Nawet nie wiesz, co to znaczy patrzeć na kogoś, kto z dnia na dzień powie do siebie "hmm... ciekawie by było skoczyć z mostu"!
- Patrzę na Lucasa. Wiem co to znaczy.- Wybuchła szyderczym śmiechem.
- Anastasia nie jest normalna. Ona może wyglądać na osobę szczęśliwą, ale w rzeczywistości prawda jest inna. Zrozumiesz, jak zyzkasz jej zaufanie.- Wstała z miesjca i wyszła. Zostawiła mnie ze wspaniałym pomysłem, który z czasem ujrze światła dziennego.
Zyskam jej zaufanie, mam na to cały rok. Nie muszę się spieszyć.
Anastasia Pv.
Przede mną stali moi rodzice z szeroko otwartymi oczami, co się dziwić, miałam taki sam wyraz twarzy, jak oni.
- Ana! Ana! Golum zaatakował główną wierzę!- Obok mnie pojawiła się Hiyori. Popatrzyła na nich i natychmiast dodała ciche dzień dobry.
- Mama, Tata! Mieliście wrócić w środę!- Uścisnęłam ich mocno i z małą na rękach zasprowadziłam ich do kuchni.
- Hiyori! Ja nie chcę być golu...- Urwał, ujrzawszy moich rodziców.- Ciocia, Wujek! Mieliście być w środę!- Z daleka widać, że jesteśmy rodziną.
Mama z radością przytuliła do siebie Maksia. Wypuszczając go z matczynego przytulaska, spojrzała na nas z powagą.
- Co tu się dzieje?
- Opiekujemy się dziećmi.- Wyszczerzył się jak głupi do sera.
- Nieprawda!- Zaprzeczyła mała, obecnie siedząca na moich kolanach.- Ratujemy świat przed golumem!
Wybuchnęliśmi śmiechem na słowa małej, była tak strasznie urocza, że aż mam ochotę ją adoptować. Mama wzięła Hiyori w swoje ramiona i odwróciła się do taty, mówiąc;
- Oni też kiedyś tacy byli.- Ojciec przytulił moją rodzicielkę, więdząc, że już i tak łzy lecą jej kaskadami.
Uśmiechnęłam się, bo ja i moja matka mamy słabość do małych dzieci, nie jesteśmy pedofilami jakby co.
CZYTASZ
I'm Your Fake Girlfriend
Teen FictionDużo jest historii o sztucznych związkach, związkach z przestępcą i wielu innych tego typu rzeczy, a gdyby wrzucić to do jednego worka? Czy to coś zmieni? Czy każdy będzie miał swój "HAPPY END"? Czy nienawiść zmieni się w przeznaczenie? Tego nie w...