Rozdział XIV "To nie Benjamin..."

316 15 0
                                    

Jego usta tak ładnie wyglądają, kiedy coś mówi... Ciewawe czy tak samo smakują? W końcu dwa razy je czułam na swoich i zdecydowanie za krótko...

- Anastasio Nie Wiem Jak Masz Na Drugie Imię Kanavan! Czas do szkoły!- Coś ściągło ze mnie ciepłą kołdre i zaczęło ciągnąć za kostkę.

- Jeszcze pięć minut. I bądź cicho głowa mnie boli!

- Gówno mnie obchodzi twoja głowa!- Skuliłam się chowając głowę w nogach. Kryjąc się przed słońcem i moim złym chłopakiem.- Nosz kurwa...- Warknął, wchodząc na łóżko i próbując mnie podnieść. Zaczęłam się wyrywać i (nie wiem jak do tego doszło) spadliśmy na podłogę. Leżałam na jego torsie, wkurzyłabym się gdyby nie to iż jestem śpiąca. Zamknęłam oczy chcąc wrócić do miłego snu.- No ja nie wierzę...

Złączyłam nasze usta z początku obydwoje nie wiedzieliśmy co się dzieje, lecz...

- Dosyć!- Poczułam coś mokrego na mojej głowie, później na nogach, a po chwili cała byłam mokra. Zaraz co się dzieje?! Jak poparzona wstałam otwierając szeroko oczy. Jestem w kabinie prisznica, a nade mną stoi nie kto inny jak Christian Pojebany Morgan z słuchawką prysznicą.

- Co ty robisz?!- Chwyciłam się za głowę czując silny ból. Cholera, ile ja wypiłam? Pamiętam jak piłam z Christianem te cholerne shoty.- Która godzina?

- Jest godzina 7. Bierz prysznic, a jak skończysz to na komodzie w pokoju masz tabletki.- Wyszedł, zostawiając mnie samą. Spojrzałam na swoje ubrania i ze zdziwieniem stwierdzam, że nie są to ubrania z wczorajszego dnia. Jestem ubrana w zbyt dużą jak na mnie koszulkę i... Cholera czy on mnie rozbierał?!
................................................................

Owinięta tylko w ręcznik wchodzę do pokoju. Co zdążyłam zauważyć już pod prysznicem to to, iż nie jestem u siebie w domu. A jak do tego doszłam? Po prostu w mojej łazience jest ryżowy dywanik, a tu go nie ma.

Zgodnie z instrukcjami Morgana na któreś z komod są tabletki. Łeb mi pęka. W dodatku okna nie są zasłonięte. Czuję się jak jakiś wampir, który dopiero po dłuższym czasie wyszedł z trumny. Patrzę na łóżko z czarną pościelą i moje nogi same mnie do niego prowadzą. Kładę się mając nadzieję, że Morgan mnie nie znajdzie. I, że w ogóle nikt mnie nie znajdzie.

- Zapomniałem Ci przynieść...- Urwał, patrzą na mnie.-... Wody... możesz mi powiedzieć co ty robisz?- Wzruszyłam ramionami, na co on się zaśmiał. Podszedł do tego wielkiego łoża i usiadł obok mnie. Schylił się do mojego ucha i szepnął;
- Być może uznasz mnie za zboczeńca, ale w tym ręczniku wydać ci pośladki.

W ekspresowym tempie wstałam do siadu zakrywając to co trzeba. Ten debil natomiast się śmiał w najlepsze. Hahaha... zabawne... Gdzie są moje ubrania?

- Masz.- Podał mi tabletki i wodę. Alleluja! Trochę zaschło mi w gardle. Zastanawiam się gdzie jestem. Pokój w jakim się znajdujemy nie przypomina mi mojego pokoju. Lecz nie spytam się bo to głupio zabrzmi. Muszę jeszcze dowiedzieć czy czasem nie zrobiłam czegoś głupiego, bądź czegoś co mogłabym żałować. Spytam się dzisiaj Faustyny, ona za pewne będzie wiedzieć. A może spytam się Christiana? Choć wątpię, żeby mi odpowiedział bez wyśmiania mnie.

- Zrobiłem śniadanie, jeśli jesteś głodna.

- Wiesz... Wolałabym się najpierw ubrać...- Przejechał po mnie wzrokiem od góry do dołu i mogę przysiąść, że jego prawy kącik ust drgnął. Palant...- Gdzie są moje ubrania?

- Zostawiłaś je wczoraj w aucie, ale przyniosłem je do domu. Zaraz ci je przyniosę.- Uśmiechnął się jakby bawił go jakiś żart opowiedziany w jego głowie. Wyszedł zostawiając mnie samą. Nie ukrywam, krępowało mnie bycie z nim tutaj samemu, kiedy ja miałam tylko jakiś ręcznik na sobie.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz