Rozdział XII "Ich jest trzech?!"

336 14 0
                                    

- Czego tak właściwie szukasz w szafie mojej mamy?- Spytałam nadal będąc przerzuconą przez ramię. Coś mi się wydaje, że on to lubi. Ale nie mam pewności. Nadal nie wierzę w to, że tam idę. Mogłabym w spokoju dokończyć posiłek. Heh... Nawet tego już nie mogę.

- A to nie twoja sypialnia?

- Nie. A czemu pytasz?- Spytałam słodko, wiedząc, że go to wnerwi. Och... chyba ostatnio mówiłam, że nie jest mi go szkoda.

- Doprowadz mnie powoli do szału.- Wyszedł z sypialni moich rodziców i ruszył do drzwi na w prost. Zaczęłam chichrać się z powodu tego, iż to była łazienka. Po trzech następnych próbach znalezienia mojego pokoju, jego ciężka misja dobiega końca.- Co by ci tu ubrać...?- Czy on myśli na głos? Też tak mam... tylko że przez sen.

- Nie wiem po co to robisz sama bym sobie coś znalazła. I najlepiej by było gdybyś mnie puścił.- Dodałam zła, co mnie zaskoczyło to to, że Christian zrobił to co powiedziałam. On coś brał?

- Szukaj, a ja w tym czasie dokończę pizzę.- Nim zdążę się sprzeciwić, bo  go już nie było. Jak dziecko. Przewróciwszy oczami przeniosłam wzrok na moje ubrania. Co się nosi na imprezy w dzisiejszych czasach? Ostatni raz byłam na takiej imprezie dwa lata temu. Więc co się dziwić, że nie wiem?

Ubierz to co dwa lata temu...

Moja podświadomość przewraca oczami, na co posyłam jej wściekłe spojrzenie. Łatwo jej mówić. Przecież sporo urosłam od moich szesnastu urodzin. Aż pięć centymetrów! To dużo jak na mój dotychczasowy wzrost. Ale w końcu mogę się ubrać podobnie. Na ten pomysł, aż przybiłam sobie piątkę w myślach. Co mi zaszkodzi?

Wyjełam z szafy czarne Jeansy z wysokim stanem, do tego czarny
t-shirt z białym nadrukiem "f#!k you". Czerwono-czarną koszulę w kratę owinęłam sobie wokół bioder. Do tego  czarne trampki.  Spojrzałam na siebie w lustrze, nie jest źle. Rozpuściłam włosy tak, że proste blond włosy opadały kaskadami na moje plecy. Szybko je rozczesałam tak aby nigdzie nie było kołtunów. Zrobiłam sobie lekki makijaż, ponieważ nie wyobrażam sobie siebie siedząca i zmywającą to świństwo z twarzy. Naprawdę. Pomalować się to nie problem, ale zmyć to z siebie, to już jest problem. Podziwiam dziewczyny, które po pierwsze; robią sobie taki makijaż, po drugie; wyglądają w nim dobrze i po trzecie; są cierpliwe przy zmywaniu go. <--To się nazywa idealna kobieta.

Zeszłam na dół i ze zmarwieniem stwierdziłam, że nie ma w salonie mojego nie proszonego gościa. Poszedł sobie? Czy go do końca powaliło?! Kazał mi się ubrać, a on sam sobie idzie na imprezę. Zabić to mało. Ja się przyszykowałam na to co miało być, czyli na te całe "party". Ugh... Ale teraz widać gołym okiem cechy lekkiego makijażu, nie będę siedzieć i tego zrywać przez bóg wie ile godzin. I w dodatku nie pójdę na to gówno, to się nazywa upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Odwróciłam się i skierowałam w stronę schodów, kiedy usłyszałam dźwięk charakterystyczny przy otwieraniu drzwi. Natychmiastowo tam spojrzałam, a mój wzrok skrzyżował się z wzrokiem Morgana. Westchnęłam, stwierdzając, że jednak pójdę. 

- Gotowa?- Spytał, przerywając ciszę, która panowała. Moja podświadomość walczy z ciekawością o to by się spytać czy też nie.

- Tak. Gdzie byłeś?- Moja ciekawość wygrywa tę bitwę, tańcząc nad resztkami podświadomości ubitymi w ziemię. Przynajmniej zamknię się na kilka dni... Co ja dadam, na kilka godzin.

- Rozmawiałem z bratem. Musimy wstąpić do mnie do domu na chwilę.- Powiedział obojętnie, na co przybrałan taką postawę, obojętności.- Wzięłaś rzeczy na przebranie?

- Co wzięłam?- Nie przypominam sobie, aby zabierała takie rzeczy na imprezy z moją siostrą. Dziwne.

Czasy się zmieniły, tak jak imprezy.

I'm Your Fake GirlfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz