"Nie jesteśmy już razem!"

1.5K 100 17
                                    

W pewnym momencie Kas został brutalnie odciągnięty ode mnie i rzucony na ścianę, a sprawcą tego był Alan?! Co mu kurwa odbija?!

- Co kurwa?! Alan ogarnij się!

Patrzyłam przerażona kiedy Kas był okładany pięściami przez Alana. Kurwa on go bił! Odciągnęłam Alana od Kastiela.

- Zostaw mnie kurwa jeszcze nie skończyłem!

- O co ci chodzi?!

- Nie będziesz z nim!

- Bo co?! Ogarnij się. Nie jesteśmy już razem!

- Ale jeżeli nie będziesz ze mną to nie będziesz z nikim! To ja namówiłem twoją matke by przyjechać!

- O czym ty mówisz?

Spojrzałam kątem oka na Kastiela, który podniósł się już z ziemi i usiadł na kanapie przyglądając się nam.

- Moja matka nie wyjechała. Namówiłem twoją matke, aby wzięła mnie do siebie i nie mówiła ci, że to moja sprawka. Chciałem zobaczyć czy dalej jesteś suką i jak widzę nią jesteś.

Krew się we mnie zagotowała. Ona wie, że go nienawidze, a jednak.

- Spierdalaj z mojego życie dupku.

- Mam tu mieszkać jeszcze miesiąc i dwa tygodnie.

Uśmiechnął się cwanie ukazując rząd białych zębów, które zaraz mu powybijam.
Również się uśmiechnęłam i powędrowałam do jego pokoju z uśmiechem. Chłopak został na dole to dobrze. Wyrzuciłam wszystkie jego ubrania i rzeczy przez okno i na wszystko rzuciłam walizkę. Zeszłam na dół i złapałam chłopaka za kark, wyprowadziłam z domu i za drzwiami powiedziałam z uśmiechem.

- Twoje rzeczy czekając pod oknem "twojego" pokoju.

Chwile uśmiechał się, ale uśmiech mu zrzedł kiedy przemyślał moje słowa.

- Wyrzuciłaś moje rzeczy przez okno?!

- Bye.

Zamknęłam mu drzwi przed nosem i przypomniałam sobie o kimś. Kastiel! No tak! Szybko pobiegłam do niego, a on dalej siedział na kanapie i teraz oglądał coś w telewizji.

- Nic ci nie jest?

Usiadłam obok niego i spojrzałam na niego z troską.

- Będzie kilka siniaków, a tak to myślę że jest dobrze.

- Powinien cię zobaczyć lekarz.

- Nie martw się o mnie. Wszystko jest dobrze.

Teraz na mnie spojrzał, a ja momentalnie zakryłam usta ręką. Boże. Z prawej strony jego głowy leciała krew. Bardzo dużo krwi. Spływała mu od prawej brwi aż po nos. Że on tego nie czuje.

- K-k-krew.

Wyjąkałam i patrzyłam na niego z przerażeniem.

- Co? Gdzie?

- N-na t-twojej t-t-twarzy.

- Co?

Dotknął się trochę nad brwią i syknął. Na palcach miał krew.

- Boże drogi. Jedziemy do szpitala. Niech ci to zszyją.

- Nie potrzeba.

- Potrzeba. Chodź.

Pociągnęłam go w stronę drzwi gdzie założyłam kurtkę, buty i wyszłam a Kas za mną. Wsiedliśmy do samochodu, a chłopak go otpalił.

- Napewno możesz prowadzić?

- Nie jestem niedorozwinięty tylko mam ranę.

Widziałam po nim, że coś jest nie tak. Był blady bardzo. Dotknęłam jego ramieni i spojrzałam w oczy.

- Widzę, że jest coś nie tak. Ja poprowadzę.

Chłopak popatrzył to na mnie to na drogę przed sobą i pokiwał głową zgadzając się. Zamieniliśmy się miejscami.

- Umiesz jeździć?

- Jezdziłam autem mamy po parkingu.

- Taak.

Powiedział i zapiął pasy.

***

Jedziemy do tego jebanego szpitala już godzinę. Kastiel już odlatuje, a ja jestem coraz bardziej zdenerwowana.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę.

Złapałam go za rękę skręcając na parking. Otworzyłam drzwi i obeszłam auto dookoła i otworzyłam drzwi. Odpiełam pasy i pomogłam Kasowi wysiąść i zaprowadziłam go do środka.

- Potrzebuje pomocy!

Zebrało się wokół mnie kilka pielęgniarek i lekarz. Zabrali Kasa, a mi kazali wypełniać jakieś papiery. Oczywiście inteligentna ja zdjełam kurtkę, a pod nią był przesiąknięty bandaż.

- Proszę pani...

Starszej pani przerwał lekarz.

- Och, a pani co się stało?

- A to, nic takiego.

- Proszę za mną.







Hejka
Rozdział byłby wcześniej, ale usunął się i musiałam pisać od nowa.

Kastiel: Sam się usunął?

Ktoś. Ktoś go przez przypadek usunął.

Kastiel: Ktoś -_- Ty! Ty go usunęłaś!!

Skarżypyta. Zmieniam towrzystwo. Foch.

Kastiel: Nieeeee

Phi

Do następnego
Gwiazdka? Komentarz?

Nowa || Słodki flirt ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz