"Czy ty właśnie zacytowałaś..."

60.2K 2.1K 1.3K
                                    

Z samego rana, pojechaliśmy do szpitala. Oczywiście, ja nalegałam, żeby Jake nie panikował, kiedy jest to niepotrzebne. Oczywiście, był nieugięty. 

Jak się okazało, mam bardzo stłuczone żebra, i zwichnięty nadgarstek. Z tego co pamiętam i jeśli dobrze zrozumiałam, żebra powinny dojść do 'normalnego' stanu, w ciągu trzech tygodni. Później mogę tylko odczuwać lekkie bóle w ich okolicach. Liczne rany i siniaki, nie są jakieś bardzo niebezpieczne. Wystarczy, że będę smarować je maścią, którą przypisał mi lekarz. 

Na szczęście, nie musiałam zostawać na obserwacji, bo tego bym już chyba nie zniosła. Chcę po prostu wrócić do domu, zakopać się w kołdrze i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co mnie spotkało. 

- Musimy podjechać do apteki. - oznajmił Jake, kiedy wolnym krokiem szliśmy w kierunku samochodu, na parkingu przed szpitalem. 

- Jake... 

- Nawet nie zaczynaj. - posłał mi mordercze spojrzenie. Przewróciłam oczami i bezradnie westchnęłam. 

Chłopak pomógł mi wsiąść na tylne miejsca, w samochodzie Zack'a, który zresztą już i tak na nas czekał. Mrugnęłam do niego jednym okiem, gdy zobaczyłam, że bacznie mi się przygląda w lusterku. Mój chłopak zajął miejsce na przednim siedzeniu, po czym Zack wyjechał z parkingu. 

- Nareszcie. - mruknął, a ja przewróciłam oczami. 

- Zawieź nas do... 

- Do Vanessy. - przerwałam szybko Jakowi. Spojrzał na mnie z grymasem na twarz, a ja uśmiechnęłam się słodko i posłałam mu błagalne spojrzenie. 

- Jane, to nie jest dobry pomysł. - podrapał się po karku. - Musisz odpoczywać, z Van możesz zobaczyć się później. 

- Prooooszę. 

- Jane... 

- Dobra, Zack nie słuchaj go, jedziemy do Van. - burknęłam, a mój chłopak przewrócił oczami. 

- Okej. - wzruszył ramionami i gwałtownie skręcił w prawo. 

Pisnęłam, a moja głowa spotkała się z szybą. Jęknęłam cichutko i złapałam się za dłońmi za głowę, bo poczułam przeszywający mnie ból. Przeszywał mnie od samej głowy, aż po czubki palców u nóg. Jake odwrócił się do mnie szybko, z przerażonym wyrazem twarzy. 

- Jest w porządku. - wymamrotałam cicho. 

- Ty idioto! - wrzasnął i uderzył z otwartej dłoni w tył głowy naszego przyjaciela. Wzdrygnęłam się lekko i z całej siły zacisnęłam powieki, a dłonie uformowałam w małe piąstki. 

Spokojnie, idiotko. Oni ci nic nie zrobią. 

Wciągnęłam głośno powietrze i wypuściłam je ze świstem. Czy teraz to już zawsze będzie tak wyglądać? Będę miała jakieś dziwne stany lękowe, gdy tylko ktoś będzie się wydzierał przy mnie? Lub podniesie rękę? Przecież tak nie może być. 

To już nie wróci. Teraz jestem bezpieczna. Było minęło. Muszę w końcu zrozumieć, że Alana już nie ma. Muszę wrócić do starego życia, z Jakiem i resztą. 

- Zamknij się, kretynie. - warknął i zmierzył mojego chłopaka wzrokiem. Mimo bólu i  lekkiego strachu, uśmiechnęłam się sama do siebie i pokręciłam rozbawiona głową. 

Za to właśnie ich uwielbiam. Niezależnie od tego, jak źle jest, oni zawsze potrafią mnie rozbawić. Nawet jeśli są to zwykłe wyzwiska, czy też wzajemne mierzenie się wzrokiem. Są całkiem podobni do mnie i do Van. My też często się wyzywamy, ale tak naprawdę jedna za drugą życie by oddała. 

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz