Myślałam, że to co najgorsze w moim życiu, mam już za sobą. Myślałam, że teraz będzie już lepiej. Gwałt, strata rodziców, wypadek i porwanie. Kilkakrotnie wygrałam ze śmiercią. Kilkakrotnie udawało mi się pokazać, jak silna jestem pomimo swej kruchości. Myślałam, że już nic mnie nie złamie. Bo, przecież miało być lepiej. Mieliśmy cieszyć się każdym dniem, jaki miał nadejść. Bo miało być, do kurwy lepiej.
Jak mogłam być aż tak głupia, wierząc, że wspaniałe zakończenia zdarzają się też w realnym życiu? Przecież, to tylko w bajkach żyję się długo i szczęśliwie. Nam, ludziom nie jest to pisane.
Tak bardzo się myliłam... Najgorsze miało nadejść. I to dzisiejszy dzień, jest najgorszym dniem w moim życiu. Ani gwałt, ani wypadek, czy porwanie nie bolało tak bardzo, jak te dwa słowa. "Założyliśmy się." Nasza miłość, to był jeden wielki żart.
Jak to możliwe?
Przecież tyle razy mówił mi, że mnie kocha. To tylko puste słowa, rzucane na wiatr? Tyle razy, mówił mi, że jestem jego księżniczką. Co z tym? To też kłamstwo?
Załkałam żałośnie i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie wierzę. - wyszeptałam. Łzy spływały po moich policzkach litrami. - Nie wierzę. - powtórzyłam o wiele ciszej.
Ponownie się rozpadłam. Ponownie zostałam zniszczona. Po prostu rozpadłam się na małe kawałki.
- Dlaczego? - to jedyne co teraz nasuwało mi się na myśl.
Jake po raz kolejny obdarzył mnie spojrzeniem pełnym bólu i smutku. Po raz kolejny nie uzyskałam odpowiedzi.
Znacie uczucie, gdy ktoś najpierw daję ci największe szczęście na ziemi, a później je po prostu odbiera? Kiedy ktoś, kogo kochasz miażdży ci serce? Ja nie znałam... Do dzisiejszego dnia. Oficjalnie mogę stwierdzić, że dzisiejszy dzień, jest jednym z najgorszych. Jeśli w ogóle nie jednym takim.
- To nie tak. - w końcu odezwał się. Jego głos, był przepełniony bólem.
Ale ja już w to nie wierzę. Nie wierzę w ani jedno jego słowo. On się mną bawił. Tylko po co nadal to ciągnął, skoro już dokonał swego? Pokochałam go, wykonał swoje zadanie, więc po co? Żeby jeszcze bardziej mnie złamać?
- A jak? - podeszłam do niego, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów. Nie krzyczałam, bo to nie miało sensu. Szeptałam, bo nie miałam siły, by mówić normalnym głosem. - Luke kłamie? - zaśmiałam się bez krzty wesołości.
- Nie. - zacisnął usta w wąską kreskę, a z moich ust wydobył się żałosny szloch.
Wpadłam w jeszcze większą histerię. Serce bolało mnie jeszcze bardziej. Czułam, jakby ktoś wbijał mi w całe ciało miliony noży, a ja nie mogłam umrzeć. Miałam wrażenie, że każdy śmieję się z tego, jak upadam na samo dno.
- Chciałeś mnie zniszczyć? - zapytałam, nadal starając utrzymywać się z nim kontakt wzrokowy. - Bo jeśli tak, to udało ci się. - przytaknęłam głową, uśmiechając się smutno.
Od razu odwrócił wzrok.
- Gratuluję. - wyszeptałam. - Dopiąłeś swego.
- Jane, to naprawdę nie jest tak, jak myślisz. - wyciągnął rękę w moją stronę, jednak od razu się odsunęłam. - Skarbie... - szepnął.
- Nie. - pokręciłam głową na boki. - Nie wierzę ci już w żadne słowo.
- Dlaczego? - przygryzł wargę. - Dlaczego wierzysz jemu, a nie mi?
CZYTASZ
Mój brat już śpi ✅
Teen FictionPOPRAWIONE ROZDZIAŁY 5/56 - Nienawidzę, gdy palisz - wyznał, a ja przewróciłam oczami. - Każdy czasem musi - wzruszyłam ramionami. - Nienawidzę patrzeć jak się trujesz. Nienawidzę, gdy niszczysz sama siebie. - Ale przecież ty też to robisz - zmar...