"To jak? Gotowa?"

205K 5.7K 8.9K
                                    

Rozdział poprawiony przez @mrsSnapeSherlock

- Odwiedzę was niedługo... Bardzo was kocham i cholernie za wami tęsknię... –powiedziałam i położyłam białą różę na szarej płycie. Ostatni raz spojrzałam na grób, wycierając przy tym spływającą po moim policzku łzę. Westchnęłam cicho i wróciłam na ścieżkę wydeptaną przez ludzi.

Wracałam właśnie z cmentarza, byłam u moich rodziców. Tak cholernie mi ich brakowało. Tęskniłam za szczerymi rozmowami z mamą, która była dla mnie najlepszą przyjaciółką i najlepszą matką na świecie. Znaczy mamą nadal jest, bo nikt nigdy nie będzie mi w stanie jej zastąpić. Tęskniłam tak cholernie za tatą, za jego ramionami - kiedyś było to dla mnie najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Niestety, zostało mi to odebrane dwa lata temu w wyniku wypadku samochodowego. Jechaliśmy do dziadków na święta jak co roku, ale niestety nie skończyło się jak co roku, bo pewnemu idiocie zachciało się wjechać w nasz samochód. Chociaż nigdy nie znaleziono sprawcy wypadku, darzyłam go szczerą nienawiścią. Za to, że odebrał mi to, co najważniejsze i za to, ile cierpienia przysporzył mojej rodzinie. Na szczęście mój brat miał później dojechać sam do domu dziadków. Nie wiadomo, jakby się to skończyło gdyby wtedy jechał z nami. Może odwiedzałabym ich trójkę, mieszkając w domu dziecka?

Nazywam się Jane Willson i mam siedemnaście lat. Jedyne, co w życiu mam, to brat i przyjaciółka, którą kocham najbardziej na świecie. To ona po przeprowadzce do Londynu, pomogła mi się otrząsnąć. Dwa lata temu mieszkaliśmy w Glasgow, lecz niestety wspomnienia nie pozwoliły nam tam zostać. Po prostu nie radziliśmy sobie z nimi.

Wracałam do domu najdłuższą drogą, jaka była możliwa. W końcu doszłam do parku i usiadłam na jednej z niewielu wolnych ławek. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i włączyłam muzykę, a konkretniej „Poison" - Martina Garrixa. Miałam na jego punkcie totalną obsesję. Słuchałam jego muzyki od jakichś trzech lat. Podziwiałam go i jednocześnie zazdrościłam mu. Udało mu się w życiu, to trzeba przyznać. Miał wszystko, czego dusza zapragnie - kochających rodziców, podróże po całym świecie, robienie tego, co kocha i wielką ilość pieniędzy. Właściwie ja też nie mogłam narzekać na biedę. Mój brat, Ashton, miał własną firmę, przez co mieszkaliśmy w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu. Praktycznie zawsze dostawałam to, co chciałam. Nie, że byłam jakąś rozpieszczoną gówniarą. Co to, to nie. Nie lubiłam wywyższać się przy ludziach.

***

– Już jestem! – Krzyknęłam, gdy weszłam do domu. Oczywiście nikt nie odpowiedział... Przyzwyczaiłam się, że całymi dniami siedziałam sama w tym wielkim domu. Nie miałam się nawet do kogo odezwać. Ashton całymi dniami siedział w firmie. Wychodził wczesnym rankiem, a wracał późnym wieczorem. W ciągu roku szkolnego jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale teraz, w wakacje, zaczynała doskwierać mi samotność.

Było już po piętnastej, więc ruszyłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Wybór padł na naleśniki. Pomyślałam, że zrobię ich trochę więcej dla Ashtona, z pracy zawsze wracał głodny. A jak go znałam, nie będzie mu się chciało robić nic do jedzenia, więc pójdzie spać głodny. Włączyłam radio i zaczęłam smażyć naleśniki, cicho przy tym śpiewając.

Pół godziny później byłam już najedzona na maksa. Sprzątnęłam wszystkie brudne naczynia i skierowałam się do salonu, aby obejrzeć kolejny odcinek „Teen Wolf" – kolejne z moich uzależnień.

Zdążyłam obejrzeć jakieś piętnaście minut odcinka, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Jęknęłam sfrustrowana, ale podniosłam się z kanapy.Przekręciłam klucz w drzwiach i, nawet nie patrząc kto przyszedł,szeroko je otworzyłam.

– Cześć, Jane! – krzyknęła Vanessa i rzuciła mi się na szyję, a ja, nieprzygotowana na taki ruch zjej strony, upadłam boleśnie na ziemię.

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz