"I tak już zawsze będziesz moją małą dziewczynką, skarbie"

54.5K 2K 2.1K
                                    

Siedziałam na parapecie, wyczekując przyjścia Jake'a. Jak zwykle musiał się spóźniać, bo on oczywiście ma na wszystko czas. Nic nowego. 

Oparłam głowę o zimną ścianę, wzdychając cicho. Zamknęłam oczy i wciągnęłam do płuc nikotynę. Wiem, że będzie śmierdziało po tym w pokoju i Jake zapewne domyśli się, że paliłam, ale musi się w końcu z tym pogodzić. Będę paliła czy mu się to podoba, czy też nie. On też robi wiele rzeczy, które mi się nie podobają. 

Zgodnie z jego obietnicą, rozmawialiśmy na temat mojego palenia, ale szczerze mówiąc, nie przyniosła ona jakichś szczególnych skutków. Jedynie się pokłóciliśmy, jednak za pięć minut wszystko było już w porządku. Zresztą, tak jak za każdym razem w ostatnim czasie. Jesteśmy jak stare małżeństwo. Dosłownie.

Wydmuchałam dym, robiąc przy okazji z niego kółka. To dziwne, że w tak krótkim czasie, nauczyłam się tylu sztuczek. Znaczy, ten czas wcale nie jest taki krótki. Mimo wszystko, nadal dziwię się, jak osoba, która była przeciwna paleniu, teraz sama regularnie sięga do paczki z fajkami. 

Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie, ponieważ poczułam nieprzyjemny zimny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Kątem oka, spojrzałam na zegar, który wskazywał już dwudziestą trzecią. Do cholery, zawsze już u mnie był o takiej godzinie. A nawet i przychodził wcześniej, bo mój brat to jebany leń, który chodzi spać o dwudziestej pierwszej. Ale cóż, lepiej dla mnie. 

A jeśli mu się coś stało? 

Na samą myśl o tym, że mogłabym się dowiedzieć od kogoś, że coś mu się stało, serce mnie ściska, a oczy od razu robią się szklane. Jednak to Jake, nikt nie zbliży się do niego, bo każdy czuję respekt i obawę. Jeśli on nic sobie nie zrobi, nikt inny też nie odważy się tego zrobić. 

Minęło kolejne piętnaście minut, a jego dalej jak nie było, tak nie ma. Coraz bardziej zaczynam się denerwować. Przez to cholerne piętnaście minut, wypaliłam trzy papierosy. Co stres może zrobić z człowiekiem? To coś, odbiera logiczne myślenie, tak samo jak strach. A jeśli obydwie te emocję się zmieszają, to jest to po prostu mieszanka wybuchowa. Tak jak w moim przypadku. 

Kolejne dziesięć minut, a jego dalej nie ma. Nie przyjdzie dziś? Przygryzłam wargę, powoli zsuwając się z parapetu. Może napisał mi sms'a, że nie może przyjść, a ja tak zamyślona nawet tego nie usłyszałam? 

Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zasypiać bez niego. Że nie będzie mnie obejmował swoimi silnymi ramionami, a ja z głową na jego klatce piersiowej nie będę mogła wsłuchiwać się w rytm bijącego serca. Po prostu nie. Odkąd on śpi ze mną, wszystkie koszmary zniknęły. Tak nagle, jak gdyby ktoś je wyłączył. 

Nagle jednak do moich uszu dotarł dźwięk czegoś uderzającego o szybę. Uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie. Jednak przyszedł... 

Nie zastanawiając się dłużej nad niczym otworzyłam okno, wychylając się przez nie. Jake uśmiechnął się z dołu szeroko i pomachał mi, przez co automatycznie odwzajemniłam gest. 

Po chwili, cały pokój wypełnił się zapachem jego wody kolońskiej. Bez słowa podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Mruknęłam zadowolona i od razu odwzajemniłam pocałunek, wplątując dłonie w jego gęste włosy. 

- Cześć, skarbie. - wyszeptał, gdy oderwaliśmy się od siebie. 

- Myślałam, że już nie przyjdziesz. - westchnęłam smutno i odsunęłam się od niego. 

Zmarszczył brwi i podszedł do łóżka, na którym od razu usiadł. 

- Musiałem coś załatwić. - wzruszył ramionami, a ja przyjrzałam mu się badawczo. 

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz