Wbiegłam do domu i od razu popędziłam do mojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać. Dlaczego myślałam, że chociaż trochę mu na mnie zależy? Dlaczego jestem taka głupia? Głupia! Głupia! Głupia!
Na szczęście Ashton wraca do domu dopiero za dwa dni, więc nie będzie zadawał niepotrzebnych nikomu pytań. Usłyszałam, dzwonek telefon i z jękiem wyciągnęłam telefon z kieszeni. Odebrałam, nawet nie patrząc, komu zachciewa się rozmawiania.
- Tak? – zapytałam cicho.
- Jane! Jak się czujesz? – Zapytała moja przyjaciółka. No tak, mogłam się spodziewać, że to ona dzwoni.
- Jak gówno. – burknęłam.
- Nie przejmuj się tym dupkiem. – powiedziała spokojnie. – Może do Ciebie wpadnę? – zapytała z nadzieją.
- Łatwo ci kurwa mówić, bo to nie Ciebie on co chwilę rani! – krzyknęłam. – I nie, nie przychodź. Chcę być sama. – Odpowiedziałam już spokojnie.
- Jane.. – westchnęłam. – Dobrze, ja chcesz. Jakby coś się działo, to dzwoń, nawet w nocy, okej?
- Ta, chyba żebyś mnie zabiła. – burknęłam.
- Dla ciebie mogę zrobić wyjątek. – można było wyczuć, że uśmiecha się mówiąc to.
- Och, co za zaszczyt. – mruknęłam sarkastycznie.
- Dobra mała. – On tak do mnie mówił.. – Jak coś, to dzwoń. Narka. – powiedziała i rozłączyła się.
Dlaczego ja w ogóle płaczę przez tego idiotę? Przecież, nienawidzę go. Nigdy go nie lubiłam. Znaczy może w ostatnim czasie, coś się zmieniło. Sama już nie wiem.
Szybko podniosłam się z łóżka, czego od razu pożałowałam, bo dostałam zawrotów głowy, przez co byłam zmuszona usiąść. Westchnęłam i gdy zawroty odpuściły, ponownie wstałam. Tym razem bezproblemowo.
Poszłam do łazienki, gdzie od razu zrzuciłam ubrania i weszłam pod prysznic. Puściłam gorącą wodę i pozwoliłam sobie na chwilę odprężenia. Z moich oczu znowu zaczęły lecieć łzy. Cholerny dupek!
Wyszłam z kabiny prysznicowej około dwudziestu minut później. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z zaparowanej łazienki. Podeszłam do szafy, skąd chciałam wyciągnąć komplet bielizny, ale przerwała mi czyjaś ręka na ramieniu. Krzyknęłam i odskoczyłam jak oparzona.
- Jane.. – szepnął jakiś głos za mną. Od razu uzmysłowiłam sobie do kogo on należy.
- Co ty tu do chuja robisz?! Chyba dałam ci do zrozumienia, że nie chcę Cię znać! Nie chcę Cię widzieć! – krzyknęłam, a z moich oczu poleciały niekontrolowane łzy. Zacisnęłam powieki jak najmocniej umiałam. – Wyjdź stąd. – powiedziałam spokojnie. Zabrałam z szafy bieliznę, oraz za dużą bluzkę Ashtona i jakieś stare dresy. Nie obchodzi mnie jak będę wyglądać. Teraz jest to mój najmniejszy problem. Wróciłam do łazienki, gdzie ubrałam ciuchy i zmyłam resztki makijażu. Związałam włosy w niedbałego koka i wyszłam.
Nadal tu jest.. Siedzi na podłodze oparty o łóżko z głową odchyloną do góry.
-Powiedziałam, żebyś stąd wyszedł. – syknęłam.
- Nie wyjdę dopóki nie porozmawiamy. – odpowiedział i wstał na równe nogi.
- Nie mamy o czym rozmawiać. – mruknęłam i pokręciłam głową. Usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę, spojrzałam chłopakowi w oczy. Chciałam aby moje spojrzenie było obojętne, ale nie udało mi się bo z moich oczu po raz kolejny wypłynęły łzy. Chłopak usiadł obok mnie i cicho westchnął. Odsunęłam się od chłopaka, na tyle, na ile pozwalała mi długość łóżka, chłopak widząc to posłał mi zbolałe spojrzenie. Zabolało mnie, ale nie mogę tego dać po sobie poznać.
CZYTASZ
Mój brat już śpi ✅
Teen FictionPOPRAWIONE ROZDZIAŁY 5/56 - Nienawidzę, gdy palisz - wyznał, a ja przewróciłam oczami. - Każdy czasem musi - wzruszyłam ramionami. - Nienawidzę patrzeć jak się trujesz. Nienawidzę, gdy niszczysz sama siebie. - Ale przecież ty też to robisz - zmar...