"[...] nie raz, wychodził z takiego gówna"

56.6K 2.1K 1.6K
                                    

Nadszedł dzień, którego właśnie się obawiałam. To dziś, Luke stanie przed sądem, gdzie usłyszy wyrok. Co jeśli przeze mnie go zamkną? 

Przeze mnie, może stracić szansę na normalne życie. Bo nie ukrywajmy - ludzie, którzy byli za kratkami, mają ciężko w życiu. Kto przyjmie do pracy byłego więźnia? Jaka dziewczyna, będzie chciała skazanego chłopaka? Oczywiście, nie mówię, że takiej nie ma, bo są. Aczkolwiek myślę, że i tak będzie miał utrudnione znaleźć tą jedyną na całe życie.

Jeśli go zamkną, to na ile? To pytanie, ciągle przewija mi się przez myśl. Nieważne co robię. Czy jem, czy leżę i oglądam telewizję, czy po prostu rozmawiam z Caitlin, mam je ciągle gdzieś z tyłu głowy. 

A może, uznają go za niewinnego...? W końcu, świadkiem jest tylko Clary...

Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. 

Ale wiem, że za niecałe trzy godziny, wszystko się wyjaśni. Dostałam wezwanie, żeby stawić się jako świadek. Zapewne, znowu będę musiała wracać do tego... Znów te oczy, znowu ten uśmiech. Ten szyderczy śmiech, gdy mnie katował. Na samą myśl o tym wszystkim, mam po prostu ochotę wybuchnąć płaczem. 

Może i jest lepiej. Nie odskakuję jak poparzona, gdy ktoś podniesie rękę, czy też powie coś za głośno. Ale to i tak we mnie siedzi. Może już nie boli tak bardzo, ale jednak.

Przewróciłam oczami, gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka mojego telefonu, tym samym przerwał mi on moje przemyślenia. Z cichym jękiem, zwlokłam się z łóżka i podeszłam do biurka, gdzie leżało urządzenia. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam i usiadłam na obrotowym krześle. 

- Tak?

- Hej, hej. - powiedziała wesołym głosem Vanessa, przez co kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. - Jesteś w domu?    

- Na razie jeszcze tak. - westchnęłam i przetarłam twarz dłonią. 

- W takim razie, zaraz będę. Musimy pogadać. 

- Jasne. - mruknęłam, a po chwili usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. 

Z cichym westchnięciem odłożyłam telefon. Chwyciłam małą kartkę, którą dostałam od Luke'a na święta między palce i przygryzłam wargę. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co ten człowiek odwalił. 

Zaraz po przekroczeniu progu domu Zack'a, pobiegłam do salonu, gdzie siedział Luke z piwem w ręku. Wcześniej, nie mieliśmy okazji, żeby się spotkać, więc muszę podziękować mu teraz.

- Luke, idioto! - krzyknęłam i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak słysząc mój głos odwrócił głowę w moją stronę i odwzajemnił uśmiech, uwydatniając w policzkach dołeczki. Odłożył piwo na mały kawowy stolik i wstał na równe nogi, co od razu wykorzystałam. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego tors, najmocniej jak potrafiłam. 

- Wow, czym zasłużyłem sobie na takie powitanie? - zaśmiał się. 

Kątem oka spojrzałam na Jake'a, który ciskał w chłopaka piorunami. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, tal samo zresztą jak szczęka. Przewróciłam oczami i mimowolnie westchnęłam. Zazdrosny jest dupek. 

- Skąd wiedziałeś? - zapytałam odrywając się od niego. Zmarszczył brwi i posłał mi pytające spojrzenie. - Skąd wiedziałeś, że śpiewam?

- Ma się swoje źródła. - zakpił, a ja posłałam mu ostrzegające spojrzenie. - Van mi kiedyś mówiła, że lubisz śpiewać. Zresztą ile razy ja sam słyszałem, że to robisz. Uprzedzając twoje pytanie - tak, robiłaś to nieświadomie.

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz