🐺ROZDZIAŁ 40🐺 (+18)

21.9K 871 466
                                    

Perspektywa: Brett

(+18)

Thomas podziękował mi za rozmowę i poszedł na górę. Moim zdaniem nie miał za co mi dziękować. Obiecałem mu przecież, że pomogę jak tylko będę mógł i nie musiał mi za to dziękować, bo robiłem to nie po to by czuć się potem z tego dumny bądź przepełniony pychą.

Spojrzałem na Liama. Usiadł na miejscu gdzie do niedawna siedział Thomas. Zaczął przecierać oko piąstką co wyglądało bardzo uroczo. Miałem ochotę go schrupać, ale obiecałem sobie samemu, że go nie tknę dopóki mi nie zaufa w tym iż nie chcę go w żaden sposób wykorzystać.

- Porozmawiałem trochę z Thomasem i teraz jeszcze bardziej jestem tego pewien. - zacząłem - Chcę dołączyć do waszego stada. - zdecydowałem.

Liam przestał trzeć oko i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Czemu? - spytał.

- Bo ty w nim jesteś, a gdzie ty, tam i ja. - wzruszyłem ramionami.

- Brett...- westchnął Liam i spuścił wzrok na swoje dłonie położone na blacie stołu - Czuję coś do ciebie i to jest pewne, ale zastanów się nad tym wszystkim. Ja jestem betą. Jak wiesz tylko męskie omegi mogą zajść w ciążę. - oznajmił.

To była prawda. Damskie omegi i bety oraz męskie omegi mogły zajść w ciążę. Z logicznego punktu widzenia powinienem znaleźć sobie na partnera któreś z nich, a Liam powinien być z jakąś kobietą betą, ale nic nie poradzę na to, że jedyne czego chciałem to chłopak przede mną.

- Nie stworzysz ze mną prawdziwej rodziny. - kontynuował.

- Kruszynko...- przerwałem mu i chwyciłem go delikatnie za podbródek aby na mnie spojrzał - Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę nikogo innego oprócz ciebie. Nawet nie wiem kiedy owinąłeś mnie sobie wokół palca i jestem skłonny zrobić dla ciebie wszystko. Dopóki uczucia, którymi dażymy siebie nawzajem nie znikną, to my JESTEŚMY PRAWDZIWĄ RODZINĄ, bo w niej nie chodzi o to aby mieć dzieci, tylko aby wzajemnie się kochać. A ja cię kocham. - wyznałem.

- Brett...- wyszeptał Liam z załzawionymi oczami - Ty palancie...- wyksztusił i zerwał się z miejsca aby usiąść mi na kolanach i pocałować mnie gwałtownie.

Objąłem go mocno i uśmiechnąłem się poprzez pocałunek.

Nie mogę żyć bez tego MOJEGO małego krasnala.

* * *

- Idziemy do szkoły? - zapytał Brad, kręcąc się po kuchni.

- Mały, daj spokój. Jestem taki niewyspaaaany! - jęknął Minho, prawie leżąc na stole.

- Ja idę. Mam trening, a jutro gramy mecz. - wtrącił Liam i wcale nie oblukałem jego zgrabnego tyłka w tym momencie.

- Ja też idę. - zdecydowałem, chociaż nie chciało mi się, ale będzie tam Liam, a ja ostatnio uwielbiam być blisko niego.

- Brett? Masz chwilę? - do kuchni wszedł Dylan.

- Pewnie. - odparłem i poszedłem za nim do salonu.

- Chciałem ci podziękować. Nie wiem co powiedziałeś Tommy'emu, ale pomogło. - odetchnął z wyraźną ulgą.

- Przestańcie mi dziękować. Najważniejsze, że Thomas czuję się lepiej. - oznajmiłem.

- Dzięki. - powtórzył, na co przewróciłem oczami - A i jeszcze jedno...- zaczął - Czy Tommy jadł w nocy czekoladę czy mi się to śniło? - zapytał.

- Masz dziwne sny, stary. - klepnąłem go po ramieniu - W sumie jak już gadamy to mam pytanie. - powiedziałem - Chciałbym przyłączyć się do waszego stada. Przyjmiecie mnie? - spytałem.

You're Only Mine! (Dylmas) A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz