🐺ROZDZIAŁ 36🐺

14.3K 911 171
                                    

Perspektywa: Liam

Obudziłem się o szóstej z samego rana. Nie chciało mi się spać.

Zjadłem prawie całą zawartość lodówki z nudów. Spojrzałem na zegarek. Była ósma. Westchnąłem cicho. Co ja mam robić przez całą niedzielę? To był jak dla mnie najnudniejszy dzień w tygodniu! Jeszcze na dodatek nie miałem do kogo iść. Luke nie odbierał, Dyl jedzie dziś do rodziny z Thomasem, a Minho pewnie kotłuję się gdzieś po kątach z Bradem.

Chwilę później postanowiłem, że pójdę pobiegać w lesie. O tej porze nie było tam za dużo wilków, więc mogłem być spokojny o to, że któryś mnie zaatakuję.

Wstałem z kanapy i zacząłem zakładać bluzę.

- A ty gdzie, maluszku? - spytała słodkim głosem matka.

Przewróciłem oczami i zacisnąłem ręce w pięści.

- Nie.jestem.mały. - wysyczałem - I idę pobiegać. - dodałem łagodniejszym tonem.

- Z Dylanem i Minho? - dopytała.

- Tak. - skłamałem żeby się nie martwiła i wyszedłem z domu.

Wsadziłem ręce w kieszenie bluzy i ruszyłem w stronę lasu.

Po drodze jak zwykle moje myśli poszły nie w tym kierunku co trzeba i znów przypomniały mi się gorące pocałunki Brett'a na szyi. Pokręciłem szybko głową aby odegnać te wspomnienia. On chciał mnie zaciągnąć tylko do łóżka! I tyle! A ja nie byłem na jedną noc.

Dotarłem na skraj lasu. Już miałem się rozbierać gdy usłyszałem szelest. Wszedłem trochę głębiej w las, nadsłuchując uważnie.

Poczułem silny zapach alfy i od razu rozpoznałem do kogo on należy.
Tylko ja potrafię mieć takiego pecha!

Nie minęła minuta, a wielki, brązowy wilk stał już przede mną.

- Czemu ja mam takie cholerne szczęście i zawsze muszę cię spotkać? - zirytowałem się.

Wilk podszedł bliżej i trącił pyskiem moją rękę. Moja wewnętrzna beta aż wyrywała się do niego. Zawsze tłumaczyłem to tym, że chcę po prostu go zagryść.

- Nie dotykaj mnie, palancie! - powiedziałem i odwróciłem się tyłem do niego, po czym dałem krok naprzód, a potem następny i jeszcze jeden.

Zatrzymały mnie dopiero jego słowa.

- Już uciekasz, kruszynko? - spytał z rozbawieniem w głosie.

Zacisnąłem dłonie w pięści i szybko odwróciłem się w stronę Brett'a.

- Przestań nazywać mn...- urwałem gdy zobaczyłem, że jest nagi.

Czułem jak moja twarz dosłownie płonie, tak samo jak moje ciało i wszystko wewnątrz.
Zakryłem oczy ręką i ponownie odwróciłem się do niego tyłem.

- Kurwa! Ubierz się, Brett! - wykrzyczałem.

Usłyszałem cichy szelest kroków za plecami, ale nie chciałem się odwracać, bo ON tam był! Nagi!

- Na pewno mam się ubrać? - spytał szeptem tuż przy moim uchu, na co zadrżałem.

- Tak! - przytaknąłem.

- Nie wierzę ci, ale okej, ubiorę się. - westchnął.

Stałem jak idiota przez kolejne trzy minuty. Nie wiedziałem czy mam uciekać czy się odwrócić czy może stać tak dalej?
Nagle poczułem szybkiego buziaka na policzku. Odkręciłem się w stronę Brett'a. Przeskanowałem wzrokiem jego ubiór. No jasne! Jak zwykle! Miał na sobie tylko spodnie, a koszulkę trzymał w ręku i paradował bez niej!
Czy on chcę abym zszedł na zawał?!

- Chodź, kruszynko. Musimy pogadać. - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku skraju lasu.

- Nie nazywaj mnie tak! - wykrzyczałem, próbując wyrwać swoją dłoń z jego, ale tak mówiąc szczerze, nie wysilałem się nad tym za bardzo.

Byłem ciekawy co ten palant ma mi do powiedzenia.

- Masz do wyboru tą nazwę, wyzywanie od krasnali i innych lub będę cię nazywał sezamkiem. - posłał mi złośliwy uśmieszek.

- A spierdalaj. - burknąłem.

Podeszliśmy pod dom Brett'a. Droga zajęła nam tylko pięć minut, bo razem z Bradem mieszkał zaraz koło lasu.

- Wejdziesz? I na spokojnie pogadamy? - zaproponował, zakładając w końcu koszulkę, chociaż nie byłem z tego faktu za bardzo zadowolony.

- Nie. - zaprzeczyłem od razu z założonymi rękami.

- No dobrze, panie uparty! - zirytował się.

- Mów szybko co masz mi do powiedzenia. Nie mam czasu. - skłamałem, bo tak naprawdę czasu miałem dużo.

- Co o mnie myślisz? Tak szczerze. - spytał.

Jego pytanie mnie zdziwiło i to bardzo, bo od kiedy zależy mu na tym aby wiedzieć co o nim sądzę? Myślałem, że ma to gdzieś.

- Jesteś palantem. Nienawidzę cię. Wkurza mnie sama twoja obecność. Oraz to jak nazywasz mnie "małym". - odpowiedziałem szczerze.

- Rozumiem. - westchnął.

- I nie podoba mi się to co przy tobie ostatnio zacząłem czuć, ale walczę z tym jak tylko mogę, bo nie chcę być twoim chłopcem na jedną noc. - dodałem.

Brett przez chwilę milczał i patrzył na mnie uważnie. Zaraz potem przybliżył się, robiąc krok w moją stronę.

- Również cię nienawidzę. Bardzo lubię nazywać cię "małym" i nie przestanę tego robić. A wiesz czemu? - spytał, a ja pokręciłem szybko głową - Bo uważam, że to iż jesteś taki drobniutki jest urocze. I może mnie teraz odepchniesz i nazwiesz palantem, ale podobasz mi się, Liam. Nie wiem jak to się stało, ale nagle zobaczyłem w tobie kogoś więcej niż tylko upierdliwego dzieciaka. NIE CHCĘ ciebie na jedną noc. Jestem tego pewien. Nie mógłbym cię wykorzystać i zostawić. Chyba nie potrafiłbym żyć bez naszych kłótni. Nie potrafiłbym...- urwał gdy przerwałem mu, zarzucając ręce na jego szyję i przywierając ustami do tych należących do chłopaka.

Oczywiście musiałem ustać na palcach, a i tak Brett musiał się lekko schylić aby oddać pocałunek.

- Nie skończyłem. Miałem jeszcze powiedzieć, że...- zaczął gdy oderwał się od moich warg.

- Walić to. - stwierdziłem.

Brett uśmiechnął się szeroko i połączył nasze usta. Zacieśniłem uścisk dłoni wokół jego szyi. Nie myślałem już nad tym czy robię dobrze czy źle i czy będę potem żałował. Jedyne czego w tej chwili chciałem to jego obecność i nic więcej mnie nie obchodziło.
Poczułem jego język w buzi w momencie gdy złapał mnie pod uda i uniósł do góry. Zaplotłem nogi wokół jego bioder, spiąc cicho. Nie wiedziałem co się dzieję dookoła. Jedyne co potrafiłem, to skupić się tylko i wyłącznie na pocałunku i huraganie uczuć wewnątrz mnie.

Brett oderwał się od moich warg i ze zdziwieniem stwierdziłem, że jestem w jakimś pokoju. Chłopak posadził mnie na łóżku i uśmiechnął się cwaniacko.

- No to teraz jesteś zmuszony spędzić ze mną niedzielę. Nie wypuszczę cię, sezamku. - powiedział.

Przewróciłem oczami i walnąłem go lekko w ramię za to jak mnie nazwał.

- Nienawidzę cię. - oznajmiłem.

- Ja ciebie też. - odpowiedział - To co film? - spytał z uśmiechem.

- Film. - zgodziłem się.

- A masz coś do jedzenia? - zapytałem po chwili.

Nie moja wina, że Thomas cały czas mnie objadał w szkole!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Brett

You're Only Mine! (Dylmas) A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz