|9|

4.1K 471 181
                                    

Kolejny dzień przyniósł dziwną atmosferę. Rozmowa między mną a mamą wniosła do domu obce nam podniecenie; rodzicielka chodziła cała w skowronkach, a Robert wydawał się bardziej wesoły niż zwykle. Wszystko dlatego, że zgodziłem się być z Erykiem w jednym pokoju przez dziesięć minut. Mama i Robert uważali, że jest to pierwszy duży krok w stronę uspołecznienia mnie i byli z tego powodu przeszczęśliwi. Nie miałem serca, by uświadomić im, że to i tak się nie uda.

Zdziwiłem się, że nie poszli tego dnia do pracy. Był piątek, a więc normalnie powinni wyjść rano i wrócić po południu.

— Wzięliśmy wolne, żeby cię wspierać — wyjaśniła mi mama z uśmiechem. Dawno nie widziałem jej w takim stanie – wprost promieniała. Przez to czułem się jeszcze gorzej, bo chyba jako jedyny zdawałem sobie sprawę, że próba porozmawiania z Erykiem jest możliwa tylko w pozytywnych myślach mamy i Roberta.

Byłem ciekaw, jak podchodzi do tego Eryk. Wyśmiał mamę, gdy usłyszał, po co do niego przyszła? Wszystko zależało od sposobu, w jaki rodzicielka przedstawiła mu problem. Eryk od początku chciał mi pomóc, ale nie wiedział, w co próbuje się mieszać. Zastanawiałem się, ile mama musiała mu powiedzieć, by mniej więcej zrozumiał sprawę. I czy w ogóle mu powiedziała?

— Eryk przyjdzie do ciebie jutro rano — oznajmiła rodzicielka. Poczułem uścisk w żołądku, jednak postanowiłem go zignorować. Ostatnie, czego potrzebowałem, to atak paniki. Nie mogłem cofnąć decyzji, bo mama (i Robert) na mnie liczyła, a zresztą to było (aż) tylko dziesięć minut. Tylko jeden raz i więcej nie będziemy poruszać tego tematu.

Boże, jak bardzo chciałem, żeby to było takie proste.

Wewnątrz umierałem ze strachu. Świadomość tego, co miało nastąpić za niecałe dwadzieścia cztery godziny sprawiała, że miałem ochotę płakać, krzyczeć – zniknąć. Nie chciałem mówić tego mamie, ponieważ patrzenie na nią w stanie uniesienia było czymś rzadkim. Rodzicielka zwykle starała się być optymistycznie nastawiona, ale po tylu latach mieszkania ze mną pod jednym dachem zrozumiała, że ja nigdy nie mam pozytywnego nastawienia.

Kubek z gorącą herbatą przyjemnie ogrzewał mi dłonie. Mimo grubego, świątecznego swetra, który podarowała mi wraz z Robertem w zeszłe Boże Narodzenie (prezent położyła pod miniaturową choinką stojącą na biurku w moim pokoju; nikt z nas nie pamiętał, kiedy ostatnio spędziliśmy razem święta), spodni dresowych i skarpetek odczuwałem chłód. Nie sądziłem, abym się rozchorował, ponieważ nie miałem ku temu sposobności.

O rozmowach z Erykiem zdążyłem zapomnieć do momentu, kiedy mama zaproponowała mi rozmowę z nim w jednym pomieszczeniu.

Oparłem się o ścianę i zaciągnąłem się zapachem herbaty z cytryną. Choć na chwilę próbowałem zapomnieć o tym, co czeka mnie jutro, lecz było to bardzo trudne. Słyszałem dobiegające z dołu przytłumione rozmowy mamy i Roberta, warkot silników samochodowych, wiatr. Od wielu dni nie słyszałem natomiast skrzypiec – zapewne dlatego, że okno w pokoju Eryka było zamknięte pomimo jego zapewnień. Nie winiłem go jednak, ponieważ on też musiał odczuwać chłód, jaki fundował nam październik, i być może wreszcie zrozumiał, że nigdy nie będziemy przyjaciółmi.

Po dłuższej chwili porzuciłem próby zapomnienia o Skrzypku i z westchnieniem dopiłem herbatę. Oczywistym było, że dopóki nie zamknie za sobą drzwi naszego domu, nie zdołam odgonić go od siebie. Miałem nadzieję, że mama dotrzyma obietnicy i więcej nie będzie próbowała namówić mnie do podobnych eksperymentów pomimo szczerych chęci, jakimi się kierowała. Kochałem ją, naprawdę, ale nie lubiłem, gdy naciskała na mnie, chociaż jasno powiedziałem „nie".

Otworzyłem oczy, gdy usłyszałem, jak otwierają się drzwi. Spojrzałem, nieco zdziwiony, na rodzicielkę, która trzymała w dłoni jasnoniebieską kopertę. Uśmiechała się szeroko, tak, że zacząłem domyślać się, od kogo pochodzi tajemnicza przesyłka.

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz