Ostatni takt dobiegł końca

2K 237 48
                                    

Długo zastanawiałam się, co mogę tu napisać. W końcu powinno to być coś głębokiego, dającego do myślenia na kolejne tygodnie, kiedy wrócicie do swoich spraw i Skrzypek nie będzie dalej aktualizowany. Chciałam, aby to, co tutaj Wam przekażę, zostało w Was jako pamiątka po przeczytaniu tego opowiadania.

Bo widzicie, całej tej historii towarzyszył pewien istotny cel. W końcu zaczęłam je pisać, ponieważ na facebookowej grupie Piórowładni została zapoczątkowana akcja pn. „Kolorowe słowa", która miała na celu uświadamiać ludzi na temat chorób psychicznych dzięki pisaniu bądź czytaniu opowiadań. Dzięki temu powstało wiele wspaniałych prac, które znajdziecie na profilu Piorowladni.

Ale oprócz tego Skrzypek jest jeszcze czymś. Czymś dużo bardziej osobistym. Niewiele osób o tym wie, ale to opowiadanie jest moją formą katharsis – oczyszczenia. Moim małym, nieco metaforycznym pamiętnikiem i rejestrem postępów. Bardzo ładnie – choć pewnie nie do końca świadomie – ujęła to Ennawa, która napisała pod jednym z rozdziałów pewną własną teorię:

 Bardzo ładnie – choć pewnie nie do końca świadomie – ujęła to Ennawa, która napisała pod jednym z rozdziałów pewną własną teorię:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie macie pojęcia, jak dużo z tej teorii jest prawdą. Kiedy zaczynałam pisać Skrzypka, byłam Jankiem – zamkniętą w sobie, stroniącą od ludzi osóbką o bardzo niskim poczuciu wartości. Nienawidziłam tego, kim jestem, a jednocześnie nie szukałam sposobu – albo sił – aby cokolwiek zmienić. Teraz, po tych dwóch latach, mogę śmiało powiedzieć, że zmieniałam się razem z Jasiem. Moim Erykiem byli wszyscy ci, którzy mnie wspierali – rodzice, znajomi, a także Wy, którzy czytaliście Skrzypka i motywowaliście mnie do dalszego pisania. Kiedy Janek stawiał swoje pierwsze kroki w stronę zdrowia, ja stawiałam własne. Oboje miewaliśmy swoje wzloty i upadki, ale nie poddaliśmy się. Jesteśmy dzielni. I chociaż żadnej depresji nie można wyleczyć w stu procentach, teraz jesteśmy na tyle silni, że gdy znowu będzie chciała zaatakować, skopiemy jej tyłek. Może już zacząć się bać!

Nie piszę tego po to, aby się wyżalić ani pochwalić, o nie. Chcę Was tylko poprosić, abyście rozglądali się wokół siebie. Być może osoba, która bardzo potrzebuje pomocy, w ogóle tego nie okazuje. Nie pozostawajcie obojętni w stosunku do nikogo, bo to może się bardzo, bardzo źle skończyć. Pamiętajcie, że każdy z nas ma swoje słabości i nie należy się ich wstydzić. Głupotą jest udawanie, że wszystko jest okej, bo nie jest, a takie zbywanie problemu do niczego nie prowadzi. Bądźcie również fair w stosunku do samych siebie – znacie się najlepiej. Jeśli uważacie, że potrzebujecie pomocy, poproście o nią. To żadna ujma na honorze.

Zakończenie tego opowiadania jest również zakończeniem pewnego etapu w moim życiu. Praca nad historią Janka i Eryka oraz samą sobą sprawiła, że inaczej patrzę na niektóre rzeczy, w tym odbicie w lustrze. To chyba największa wartość, jaką wyniosłam ze „Skrzypka", i jestem z tego bardzo dumna. Mam nadzieję, że również w Waszych sercach coś z niego pozostanie.

Ostatni takt tego utworu dobiegł końca. 166 111 słów, 593 strony w formacie przeciętnej książki. Mam nadzieję, że podobnie jak ja przeżywaliście tę historię całym sercem i że coś z niej wynieśliście. Nie ma dla autora nic lepszego od świadomości, że nauczył kogoś czegoś dobrego.

Kocham Was wszystkich. Bez wyjątku. Za to, że byliście ze mną przez ten czas, wspieraliście, motywowaliście, pisaliście w wiadomościach prywatnych. Bez Was pewnie bym zrezygnowała. Kto wie, czy też nie zrezygnowałabym z siebie.

Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie. Planuję kilka kolejnych opowiadań, w których również zamierzam poruszyć istotne – myślę – tematy.

Buziaki!

wazonik, bo Gosia jest jakieś takie za poważne (:

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz