|17|

3.8K 473 246
                                    

Obudziłem się, leżąc na sofie w salonie. Pod moją głową znajdowała się poduszka.

Przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje. Jak się tutaj znalazłem?, rozmyślałem, nieco podnosząc się, aby znaleźć coś (lub kogoś), co wyjaśniłoby tę sytuację. Wszędzie było cicho, dom sprawiał wrażenie opuszczonego.

Odchrząknąłem.

— Mamo? — Mój głos był cichy, niemal niedosłyszalny. Gdy nikt się nie pojawiał, spróbowałem jeszcze raz, tym razem głośniej: — Mamo, jesteś tu?

Kroki utwierdziły mnie w przekonaniu, że tym razem dostałem usłyszany. Kilka sekund później w pomieszczeniu pojawiła się moja rodzicielka z wyrazem zatroskania na twarzy.

— Janek, synku, jak się czujesz? — zapytała, kucając obok mnie i ujmując moją dłoń.

— Dobrze — odparłem i jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. — Co się stało? Dlaczego tu leżę?

Mama nie odpowiedziała od razu. Zacisnęła wargi, zastanawiając się, jak ma to zrobić. Pomogła mi usiąść prosto, a potem przykryła mi nogi kocem, który ze sobą przyniosła. Dopiero potem zdecydowała się rozwiać moje wątpliwości.

— Ty... zemdlałeś.

Uniosłem brwi, nie rozumiejąc, jak to mogło się stać.

— Dlaczego miałbym...

I właśnie wtedy wszystko wróciło.

Obiad. Robert. Płacz. Spojrzenia.

Miałem wrażenie, jakby moje ciało wypełnił wstyd; czułem, jak wlewa się we mnie, jego poziom się podnosi, a mnie powoli zaczyna brakować tlenu. Zażenowanie własnym zachowaniem sprawiło, że ciężko było mi spojrzeć w oczy mamy, a co dopiero cokolwiek powiedzieć. W głowie przelatywało mi wiele pytań – Jak to się mogło stać? Dlaczego zemdlałem? Co teraz będzie? Co na to Robert?

To ostatnie pytanie przerażało mnie najbardziej. Po tylu miesiącach starań, rozmów i nabierania zaufania wreszcie zdobyłem się na coś o znacznie większym stopniu trudności. Chociaż się starałem, wyszło gorzej, niż mogłem się spodziewać.

— Gdzie jest Robert? — zapytałem tak cicho, że mama ledwo mnie usłyszała. Wiedziałem, że po czymś takim nie mógł tak po prostu wyjść z pomieszczenia.

— Powiedział, że musi się przejść — odparła. — Wyszedł zaraz po tym, jak cię tu położyliśmy. Ale nie martw się, na pewno niedługo wróci. Potrzebował świeżego powietrza.

Potaknąłem powoli, chociaż czułem się naprawdę okropnie. Byłem winny całej tej sytuacji, a mimo to Robert ucierpiał najbardziej.

 Mama zdawała się czytać mi w myślach, bo powiedziała spokojnie:

— On nie jest na ciebie zły, synku. Po prostu musiał odetchnąć. — Uśmiechnęła się delikatnie, pocieszająco. — Jak wróci, będziecie mogli sobie wszystko wyjaśnić. Nie ma do ciebie pretensji o to, co się stało. Docenia to, że się starasz.

Potaknąłem, wiedząc, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Czułem się bezsilny i zażenowany. Wiedziałem, że jak tylko zamknę się w swoim pokoju, zaniosę się płaczem.

Mama delikatnie dotknęła mojego policzka.

— Wszystko będzie dobrze, skarbie — powiedziała, chcąc dodać mi otuchy, ale niewiele to pomogło. Przed oczami miałem zawiedzionego moim zachowaniem Roberta. Żal w jego oczach sprawiał, że skręcało mnie w żołądku. — Pójdź jeszcze do kuchni i napij się wody, dobrze?

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz