|35|

3.8K 325 175
                                    

Walczyłem o życie.

Nie wiem, jakim cudem wyszedłem z tego w jednym kawałku. Byłem zmęczony i mokry, moje nogi się trzęsły, a umysł przestawił się na tryb przeżycie. Kurczowo trzymałem się barierki, mając nadzieję, że to uratuje mnie przed całkowitym poddaniem się.

Trwałem w tym stanie od dobrych dwudziestu minut. Zdążyłem się spocić, przekląć rzeczywistość i Eryka, który mnie na to wszystko namówił. Gdyby nie on, prawdopodobnie siedziałbym teraz z kubkiem dobrej herbaty i równie dobrą książką pod ciepłym kocykiem na sofie w naszym mieszkaniu. Suchym mieszkaniu. Przytulnym. Naprawdę chciałem się w nim znaleźć z powrotem.

Eryk skrzywił się.

- Nie nauczysz się jeździć na łyżwach, jeśli nie puścisz tej głupiej barierki.

Prychnąłem, modląc się, żeby się za bardzo nie przechylić.

- Chcę tu przeżyć, a nie nauczyć się jeździć na łyżwach.

Skrzypek namówił mnie na randkę na lodowisku, uważając, że szybko nauczę się podstaw i będę mógł mu towarzyszyć w uprawianiu jego ulubionego sportu zimowego. Od początku byłem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, wymawiając się słabą koordynacją ruchową i praktycznie zerową kondycją, ale Eryk pozostawał uparty i po kilku latach wreszcie zgodziłem się pójść z nim na łyżwy.

I pożałowałem tego już w momencie wejścia na lód.

- Daj spokój, Jasiu - powiedział Eryk, wyciągając dłoń w moim kierunku. Poruszał się swobodnie na łyżwach; z tego, co mi mówił, potrafił nawet wykonać kilka skoków jak w prawdziwej jeździe figurowej. - To wcale nie jest takie trudne.

- Łatwo ci mówić - odparłem, a chwilę potem straciłem równowagę i gdyby nie pomoc mojego chłopaka, zaliczyłbym pierwszy upadek.

- Dopiero wszedłeś.

- Tak, właśnie. Wyjście na lodowisko zaliczone. Mogę już zejść? Dużo bardziej będę korzystał, stojąc po drugiej stronie barierki i patrząc na ciebie.

Eryk westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. Pomógł mi na nowo stanąć przy barierce, po czym wykonał zgrabny obrót i stanął obok mnie. Zastanawiałem się, ile czasu zajęła mu nauka.

- Patrz. - Odjechał kawałek, a ja, zamiast patrzeć na jego nogi, wpatrywałem się w jego jasne, niemal białe włosy spięte w koński ogon i golf w kolorze podobnym do jego oczu.

Cała ta walka o przeżycie zwracała mi się przynajmniej w możliwości patrzenia na Eryka, który tamtego dnia wyglądał wyjątkowo pięknie. Zdjął kurtkę, żeby było mu wygodnie jeździć, więc mogłem podziwiać jego smukłą sylwetkę i jasną cerę i włosy wyglądające na niemal równie białe jak lód. Od chłodu jego policzki zdążyły się zarumienić, a usta wydawały się bardziej różowe niż zwykle.

Wyglądał jak anioł.

- Widzisz? - zapytał, jakby nie zwracając uwagi na to, że mu się przyglądam zamiast patrzeć i się uczyć.

- Co? - odparłem. - Tak, widzę pięknego człowieka naprzeciwko mnie. A co, miałem patrzeć na coś innego?

Eryk zaśmiał się, znów do mnie podjeżdżając. W jego oczach, jak zwykle, czaiły się wesołe iskierki. To było to spojrzenie, które otwierało serca, chociaż jego właściciel nie wykonał żadnego ruchu. Po prostu charakter Eryka, jego dobroć sprawiały, że ludzie sami chcieli przebywać w jego towarzystwie.

- Kiepski z ciebie uczeń - ocenił.

Wzruszyłem ramionami.

- Wychowanie fizyczne nigdy nie było moją mocną stroną.

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz