|1|

9.4K 765 245
                                    

Przeszłość to nie to, co mija, tylko to, co pozostało po tym, co minęło – tak powiedział kiedyś Alceu Amoroso Lima dla magazynu „Caras". Poniekąd się z nim zgadzam. Wiele rzeczy zdążyłem już zapomnieć – albo tak mi się wydaje. Jednak w pamięci dokładnie odcisnęło się piętno, które pozostawiła po sobie przeszłość, i nie sądzę, żeby w najbliższym czasie zniknęło. Każdej nocy, gdy zamykam oczy, dokładnie widzę to, co próbuję zostawić za sobą od dziesięciu lat. Wszystko jest tak wyraźne, jakbym znowu stał tuż przed nim jako mały chłopiec i błagał o litość.

Moja mama uważa mnie za wojownika, choć tak naprawdę jestem tchórzem. Nie próbowałem walczyć. Już dawno poddałem się ciężarowi, który dźwigam na barkach. Przez tyle lat ludzie starali się mi pomóc, a jednak nikomu się nie udało. Ale jedna rzecz została: łatka, którą przypięło mi społeczeństwo. Łatka z napisem „chory psychicznie".

Czy się tym przejmuję? Już dawno przestałem. Zostałem sam ze swoimi problemami, choć mama zawsze uważała, że „jesteśmy w tym razem, Janek. Pamiętaj, że jestem tu po to, by ci pomagać. Nieważne w czym".

 A jednak nie chciałem, żeby wiedziała o tym „nieważnym". I tak wiele przeze mnie wycierpiała. Dokładanie jej moich problemów było jak dobijanie leżącego.

A więc nie mówiłem. Pozwalałem, aby moje uczucia zabijały mnie od środka. Powoli. Bezgłośnie. Tak, aby nikt nie widział. Wszystko pozostawało w sferze domysłu - mama (i Robert) doskonale wiedziała, że nie jest ze mną w porządku. Psychiatra też wiedział. Rodzina, która z mojego powodu zerwała z nami kontakt, również wiedziała.

Wszyscy wiedzieli, co mi jest, oprócz mnie. Bo ja już przestałem liczyć rzeczy, które nie są u mnie w porządku. Byłem odludkiem, dziwakiem, chorym psychicznie. Niechcianym. Tym, który przysparza samych problemów.

Przez całe życie przepraszałem za to, że istnieję. Wiedziałem, że jeśli nie byłoby mnie na świecie, moja mama nie miałaby tyle na głowie. Może żyłaby spokojnie u boku mężczyzny jej (koszmarów) życia? Nie musiałaby się przejmować, czy jej synek cokolwiek je, czy na pewno u niego w porządku, czy wziął swoje leki, czy nic mu nie dolega.

Właśnie przez takie zachowanie czułem się coraz gorzej. Wiedziałem, że jestem tylko kulą u nogi – moja mama miała wielkie aspiracje i równie wielkie możliwości, których nie wykorzystywała przeze mnie. Obwiniała się za to, że taki jestem, bo spełniała marzenia, zamiast się mną zajmować. Ale ja nie miałem do niej pretensji. Nie mogłem jej winić za to, że myślała o kimś oprócz mnie.

I dlatego pozwalałem jej być najbliżej. Bo była kimś, kto zawsze mnie wspierał – nieważne, czy potrzebowałem pomocy przy zadaniu z matematyki, czy próbowałem się zabić; zawsze znajdowała rozwiązanie problemu, ponieważ ja nie potrafiłem.

Jeśli miałbym wybrać mój ulubiony zapach, z pewnością powiedziałbym, że jest to zapach świeżo parzonej kawy. Od zawsze towarzyszył on porankom – moja mama wstawała do pracy i przygotowywała kawę dla siebie i jej partnera, a mojego niedoszłego ojczyma, Roberta. Potem mama przychodziła do mnie, całowała mnie w czoło, i razem z Robertem wychodzili do pracy. Wtedy dom znowu pogrążał się we śnie, a po obecności kogokolwiek poza mną świadczył jedynie zapach kawy.

Dopiero po wyjściu (moich rodziców) mamy i Roberta mogłem wstać z łóżka. Nie dlatego, że tak mi kazano. Po prostu wtedy czułem się względnie bezpiecznie we własnym domu.

Dreszcz przeszedł mi po plecach, gdy moje stopy zetknęły się z zimną podłogą. Materac zatrzeszczał nieprzyjemnie. Przetarłem oczy, próbując pozbyć się resztki senności z powiek. Sięgnąłem ręką w stronę szafki nocnej, by sięgnąć z niej okulary, bez których widziałem jedynie zamazane plamy, i nasunąłem je na nos.Przez moment siedziałem w bezruchu, wpatrując się w okno należące do domu stojącego obok naszego. Budynki zostały postawione tak, że okna były naprzeciwko siebie. Nie cierpiałem tego. Zawsze miałem wrażenie, że ktoś przez nie na mnie patrzy – a ludzi nie lubiłem bardziej niż czegokolwiek innego. Stanowili oni potencjalne zagrożenie, a więc unikałem ich jak ognia (i Roberta).

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz