|15|

3.6K 480 244
                                    

Zapach kawy upewnił mnie w przekonaniu, że mama i Robert wyszli niedawno. Być może hałas, który mnie obudził, pochodził z odjeżdżającego z podjazdu samochodu. Było wcześnie, więc sam się dziwiłem, że po małej ilości snu (ponieważ zwykle sypiałem godzinę, czasem dwie, a potem przez kolejne cztery przewracałem się z boku na bok, próbując załapać kolejną chwilę odpoczynku) byłem w stanie bezproblemowo wstać z łóżka i zejść na parter, nie zwalając się przy okazji ze schodów.

Zaparzyłem sobie herbaty i usiadłem przy stole, z którego zdążyły już zniknąć talarze i kubki moich domowników. Gdybym mieszkał tylko z mamą, pewnie zdarzałoby się jej od czasu do czasu zostawić coś w pośpiechu, jednak od kiedy Robert się do nas wprowadził, zamieszkał z nami również niebywały porządek. Nie przybierał on pedantycznej odmiany, był po prostu czymś, co pozwalało nam zachować ład w domu na co dzień, dzięki czemu w weekendy pozostawało jedynie starcie kurzu z mebli.

No właśnie.

Robert.

Na samą myśl o nim skręciło mnie w żołądku. Dzień wcześniej obiecałem sobie, że dzisiaj wypełnię zadanie, które dał mi Eryk. Mimo to jednak nie do końca wiedziałem, jak i kiedy to zrobić. I nadal brakowało mi odwagi.

Eryk odezwał się do mnie wczoraj wieczorem w wiadomości, w której przekazał mi, że nie da rady przyjść, ponieważ wyjeżdża z rodzicami w jakiejś pilnej sprawie. Przeprosił mnie i dodał, że trzyma kciuki, żeby wszystko się udało.

Nawet pomimo tego, że go uraziłem, wciąż miał we mnie wiarę.

Tego dnia nie odezwał się ani słowem. Mógł spać, ale nawet kiedy odpowiedziałem jego wcześniejszą wiadomość (Zobaczymy. Może przyszedłbyś do mnie jutro?), nie odpisał. Martwiłem się, że faktycznie jest na mnie zły.

— Może po prostu jest zajęty albo nie zauważył esemesa — powiedziała mama, kiedy podzieliłem się z nią moimi obawami. Uśmiechnęła się wtedy delikatnie; pewnie cieszyła się, że zacząłem interesować się Erykiem i zaczynało mi na nim zależeć, ale postanowiłem tego nie komentować. — Zobaczysz, niedługo się odezwie.

Starałem się jej wierzyć. Może faktycznie niepotrzebnie się zamartwiałem – Eryk miał na pewno więcej spraw na głowie niż chłopak, który całe dnie przesiaduje w pokoju i widuje trzy osoby.

Westchnąłem, zasiadając do ćwiczeń z języka polskiego. Skoro Eryk mi nie odpowiadał, mogłem spokojnie się pouczyć. Starałem się skupić, jednak moje myśli wciąż błądziły wokół Skrzypka, a raczej jego braku w moim otoczeniu. Nerwowo sprawdzałem telefon co kilka minut, przekonany, że przecież mogłem nie zauważyć wiadomości, jednak ekran wciąż pozostawał pusty. Mój niepokój wzrastał i nawet wcześniejsze słowa mamy niewiele pomagały.

Postanowiłem mimo wszystko napisać do niego jeszcze raz. Aby nie wyglądać na zdesperowanego, wystukałem tyko Wszystko w porządku? i wysłałem, zanim zdążyłem się rozmyślić. Z mocno bijącym sercem odczekałem chwilę, gotowy na przyjęcie nadchodzącej wiadomości, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zrezygnowany, odłożyłem telefon na biurko i odetchnąłem głęboko, chcąc odgonić zbierające się w moich oczach łzy.

Odepchnąłem się od biurka, wiedząc, że nie dam rady się uczyć w takim nastroju. Modliłem się jedynie, aby to nie przełożyło się na moje wyniki egzaminów – a pierwszy z nich miał się odbyć już w styczniu – ponieważ to mogłoby się naprawdę źle skończyć. Nie wyobrażałem sobie wrócić do szkoły i żyć między innymi ludźmi przez pięć dni w tygodniu, umierając ze strachu.

Udałem się do łazienki, aby zaczerpnąć wody do niewielkiego kubeczka, i wróciłem do pokoju. Podlałem mojego kaktusa, przy okazji wpatrując się w okno Eryka (co prawie skończyło się wypadkiem w postaci wylania wody na parapet i podłogę).

SkrzypekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz